Odpowiedź jest bardzo krótka – wszystkie. No dobra – wszystkie, które można kupić na norweskim rynku. Trafiają się modele zwyczajne, interesujące i takie, których na polskich drogach nie uświadczymy. Zapraszam na mały przegląd pojazdów Norwegów.
Zawsze, kiedy trafiam do innego kraju, uważnie rozglądam się za lokalnymi pojazdami. Tak się złożyło, że większość lipca spędziłem na wschodzie Norwegii. Na drogach dominowały auta z tablicami zaczynającymi się od literki „E”. Tak właśnie są tam oznaczane samochody elektryczne. Co ciekawe, zielone tablice również w Norwegii występują, ale oznaczają one auta zarejestrowane „na firmę”. Dobra, zobaczmy co udało mi się sfotografować.
Mnóstwo Tesli
Ale tutaj akurat nie spodziewałem się niczego innego. Tesle można spotkać na każdym kroku nie tylko w miastach, ale też w okolicach farm i w górach. Dominuje Model 3, ale S i X nie zostają daleko w tyle. Swoją drogą – im częściej oglądam Tesle na żywo, tym mniej mi się podobają. Model 3 jeszcze jakoś stylistycznie się broni, ale pozostałym dużo brakuje.
Wracając do norweskich dróg. Tesli jest dużo, ale jeszcze częściej widziałem…
Elektryki Volkswagena
Volkswageny ID.3 i ID.4 to elektryki, które w Norwegii widywałem najczęściej. Do tego zdarzały się jeszcze e-Golfy i e-UPy. Jestem pewny, że norweskie oddziały Volkswagena przeżywają swoje złote czasy. Ich klientom nie powinniśmy się dziwić – w naszej redakcji ID.3 też został doceniony. Możliwe, że elektryki niemieckiej marki wyjątkowo dobrze przyjęły się tylko w rejonie, który odwiedziłem, ale przysięgam, że ciężko było o parking bez elektrycznego Volkswagena (albo dwóch).
Audi e-tron i Jaguar I-Pace
Elektryczne SUVy to to, co Norwegowie lubią najbardziej. Audi e-tron można spotkać wszędzie, nie ma o czym pisać. Bardziej zdziwił mnie elektryczny Jaguar. Wydawała mi się, że nie przyjął się zbyt dobrze na rynku (w Polsce widziałem jeden egzemplarz). Tymczasem po drugiej stronie Bałtyku jest to samochód całkiem popularny.
Polestar
Nie mam na to żadnych danych, ale z moich obserwacji wynika, że najpopularniejszą spalinową marką w Norwegii jest Volvo. Z tego powodu spodziewałem się, że mocno powiązany z nią Polestar również będzie częstym widokiem. I trochę się zawiodłem. Po pierwsze – Polestary na drogach pojawiają się dosyć rzadko. Po drugie – na żywo wyglądają gorzej niż na zdjęciach.
MG
MG, podobnie jak Polestara, nie spotkamy w Polsce. W Norwegii nie jest to częsty widok, ale jednego udało mi się złapać swoim aparatem. Nie ma w nim nic ciekawego, ale wrzucam go tutaj, bo zawsze zastanawia mnie, czy podobieństwo tego modelu do samochodów Mazdy nie jest jakimś prawnym problemem. A może tylko ja to widzę? Dajcie znać.
Ford Mustang Mach-E
Elektryczny Mustang to całkiem ładny samochód, ale łatwiej byłoby mi go docenić pod inną nazwą. Nazwanie elektrycznego SUVa tak, jak nazywa się legendarne, sportowe coupé jest nieco nie na miejscu. To tak, jakby Chevrolet nazwał sedana na prąd „Camaro”, niedorzeczne!
W Norwegii elektryczne Mustangi dopiero zaczęły wyjeżdżać na ulice, ale z pewnością będzie ich coraz więcej. Ciekawy wygląd, dobre osiągi, znana nazwa i elektryczny napęd to przepis na sukces.
Zupełnie spalinowy bonus
Oczywiście mój wzrok przyciągały też auta na benzynę. Szczególnie popularne w Norwegii są stare amerykańskie wozy i tuningowane Volvo. Poniżej dwa najładniejsze okazy, jakie udało mi się uchwycić.
Które z powyższych aut najbardziej wam się podoba? Wybieracie Mustanga z silnikiem elektrycznym, czy jednak Corvette z V8?
Wojciech Kaleta
Zdjęcia: Wojciech Kaleta