Tak to już obecnie jest, że auta spalinowe jedno po drugim znikają z rynku. Unia Europejska zakaże sprzedaży spalinówek w 2035, a normy już wcześniej staną się niemożliwe do spełnienia. W 2024 roku miało zniknąć również Camaro, ale Chevrolet zmienił plany. Jeszcze się nie cieszcie.
W zasadzie to mam dla was aż dwie dobre i dwie złe wiadomości. Dobra – Camaro zostaje. Zła – nie będzie miało pod maską V8, ani nic co spalałoby paliwo. Nie będzie też miało nadwozia coupé. Dobra – nie będzie elektrycznym SUVem. Zła – będzie elektrycznym sedanem.
Chwila, co?
Tak, sedanem. Najwyraźniej w Chevrolecie uznali, że legendarna nazwa bardziej będzie pasować do dziadkowozu, niż do podniesionego nadwozia. To zupełnie inaczej niż w Fordzie, gdzie Mustang i Mondeo stały się elektrycznymi SUVami. Zresztą nie tylko w Stanach producenci używają legendarnych nazw do nazwania nowych modeli – Mitsubishi Eclipse wyglądało kiedyś tak:
A teraz wygląda tak:
Będę tęsknił za Camaro
Szkoda mi każdego ciekawego samochodu, kiedy zostaje wycofany z rynku. Zniknięcie Camaro, ze swoim pięknie brzmiącym V8 i charakterystycznym wyglądem, będzie wyjątkowo bolesne. Chociaż w swojej 50-letniej historii, ten model zawsze pozostawał nieco w cieniu Mustanga, to zawsze chętniej oglądałem się za nim na ulicy. Fordów jest dużo, a Chevrolet w Polsce nigdy nie został należycie doceniony.
Cieszę się chociaż, że miałem okazję takim pojeździć – za kilka lat będę miał pełne prawo, żeby mówić „kiedyś to było prawdziwe Camaro”.
Wojciech Kaleta
Zdjęcia: Chevrolet, Mitsubishi