Najbardziej obecnie obsadzony segment samochodów jest co chwila bombardowany kolejnymi nowościami. Nowy Renault Captur w tym gronie wcale nie jest na przegranej pozycji.
Ależ się zrobiło ciasno na rynku miejskich SUV-ów! Co jeden to lepszy od poprzednika i naprawdę w tym gronie o pierwszeństwie decydują detale. Nie tak dawno byłem pod wrażeniem Skody Kamiq, a od tej pory kilku nowych graczy pojawiło się na rynku. Mamy więc znakomitego Forda Pumę, zabawkowego Hyundaia Kona, a na ulicach pojawiły się już świeżutkie Nissany Juke II generacji. Za rogiem w blokach czeka dopiero co pokazana Toyota Yaris Cross.
Z tak obsadzoną stawką będzie ostra rywalizacja, ale moim zdaniem to właśnie Captur ma kilka cech decydujących o sukcesie. Przede wszystkim to już druga generacja tego modelu, więc klienci zdążyli Captura poznać i się do niego przekonać. Pod koniec bytu rynkowego widać już było dystans jaki Renault straciło do konkurencji, o czym pisałem TUTAJ. Ostatnio w moje ręce trafił nowy Captur i zrobił piorunujące wrażenie. Nieszczególnie przepadam za marką Renault, ale ich nowe miejskie auta są o klasę lepsze niż poprzednicy.
Czerwony Capturek
Mój egzemplarz testowy nazwałem czerwonym capturkiem gdy tylko go zobaczyłem. Ta nazwa pasuje nie tylko przez fonetyczne powiązanie, ale też przez swój bajkowo-fantastyczny wydźwięk. Zmierzam do tego, że ten samochód po prostu dobrze wygląda. Z łatwością można zauważyć te same motywy stylistyczne, które ma nowe Clio, i to wcale nie jest wada. Oba te modele dzielą zresztą nie tylko rozwiązania stylistyczne, ale też techniczne.
Niezwykle ważne dla klientów tego segmentu są szerokie możliwości personalizacji nadwozia. W przypadku Renault jest tego sporo, ale ogranicza się to do kilku podstawowych wyborów. Chodzi o połączenie lakieru głównego z kolorem dachu – różne konfiguracje mają różne ceny. W naszym przypadku lakier Czerwony Flamme połączono z czarnym dachem Etoile (2200 zł). Do tego ozdobne nakładki zderzaków w 4 kolorach do wyboru, ewentualnie czarne lusterka. W środku wybór dotyczy głównie paneli ozdobnych wokół konsoli i nawiewów, bo tapicerka jest tylko szara – materiałowa lub skórzana.
Wnętrze po francusku
Pisząc taki nagłówek mam na myśli wnętrze przytulne, przyjemne i praktyczne. Jestem pod wrażeniem materiałów, z jakich zbudowano kabinę Captura. To wszystko jest bardzo miłe dla oka i w dotyku, a fotele przednie potrafią zmęczonego człowieka objąć i zrelaksować. Znalazłem nawet akcent w stylu premium – bezramkowe lusterko wsteczne. Ostatni raz taki gadżet widziałem w Volvo serii 60. Innym ciekawym rozwiązaniem jest opcja o nazwie Pływająca konsola. Miejsce, gdzie znajduje się lewarek skrzyni automatycznej tak jakby wisi w powietrzu robiąc pod spodem miejsce na jeszcze jedną półkę. Może i fajne, ale ja cały czas zapominałem o tym i nie przydało mi się w praktyce. Po zmroku Captur robi nastrój oświetleniem ambiente, ale z tej opcji bym chętnie zrezygnował. Moim zdaniem po prostu jest tych świateł za mało, żeby robiły odpowiednie wrażenie.
W katalogach Captura znajdziecie informacje o pojemności bagażnika wynoszącej ponad 500 l. Podejdźcie do tego z dystansem – kanapa tylna jest przesuwana i bagażnik ma tyle gdy jest odsunięta maksymalnie do przodu. Tymczasem w pozycji komfortowej dla pasażerów bagażnik ma 422 l i to przyjmuję jako miarodajną wartość. To i tak bardzo dużo i poza tym bagażnik ma podwójną podłogę, więc może być głębszy lub mieć schowek pod spodem. Wiadomo po co Renault to robi – może się wtedy chwalić, że Captur ma największy bagażnik w klasie. Nie robi to na mnie jednak wrażenia od kiedy zapoznałem się z kufrem Forda Pumy.
EDC by wire
Wspomniana Pływająca konsola jest możliwa do zrobienia dzięki jednej istotnej zmianie. Skrzynia automatyczna EDC jest w tym modelu pozbawiona mechanicznej łączności z wybierakiem i odbywa się to drogą elektroniczną. Mam do poruszenia dwa tematy w tej sprawie. Pierwszy to fajny wygląd nowego wybieraka, bo wygląda jak element jakiegoś statku kosmicznego. Przypomina mi też jakieś wymyślne detale ozdobne ze starych, amerykańskich samochodów. Druga sprawa, ta mniej przyjemna, to działanie tej innowacji.
Przez cały test Captur irytował mnie właściwie tylko działaniem tej skrzyni. Nie da się korzystać z niej szybko i niedbale. Trzeba powoli i dokładnie wbijać przełożenia, bo skrzynia nie zawsze załapie za pierwszym razem, albo zmieni na N zamiast na D. Tak samo w drugą stronę zdarzało mi się nie trafić we wsteczny za pierwszym razem. Jeśli to ma tak być, to poproszę z powrotem mięsistą, tradycyjną dźwignię i zabierzcie sobie tę pływającą konsolę w diabły. Jak już wbiłem D to wszystko było dobrze, bo sama w sobie skrzynia EDC to moim zdaniem udana i już dopracowana jednostka. Tylko sterowanie jest do bani.
Captur o mocy 155 KM to semi-GTI
Samochód testowy miał pod maską silnik 1.3 TCe o mocy 155 KM. Ten benzynowy czterocylindrowiec już nie raz zrobił na mnie dobre wrażenie. Kulturalny, mocny, mało pali, a w tej najmocniejszej odmianie także napędza Captura jak jakieś małe GTI. Producent podaje, że przyspieszenie do 100 km/h trwa 9,6 s. To nieprawda, bo faktycznie jest to jakaś sekunda mniej. Subiektywnie, podczas jazdy wydaje się, że trwa to jeszcze krócej. Zadyszka pojawia się dopiero powyżej prędkości dozwolonych na polskich autostradach.
Kierowca ma do wyboru tryby jazdy Multi Sense i muszę przyznać, że Renault zrobiło to jak należy. Są dwa skrajne, czyli Eco i Sport, a pośredni to My Sense, czyli ustaw se jak chcesz. Logiczne? Jak najbardziej. Wolę tak niż 6 czy 7 różnych trybów nie różniących się prawie od siebie.
W kategorii jazdy jest duży progres w stosunku do poprzednika. Przy zachowaniu tego samego komfortu Renault jest o 100% bardziej przyjemne w zakrętach i stabilne na trasie. Zakres regulacji elektrycznego fotela mógłby być większy w osi góra-dół. Gdyby manualny fotel można było opuścić niżej to bez żalu zrezygnowałbym z elektryki. Koledzy zwracali już uwagę na nieco zbyt drętwy układ kierowniczy Captura i muszę to potwierdzić. Czucie jest dość ograniczone nawet w trybie Sport.
Renault Captur – ceny i wyposażenie
Przyznaję bez ogródek – ten samochód ze zdjęć nie ma najmniejszego sensu z ceną 116 000 zł. Nikt normalny tyle nie da za Captura, ale miło wiedzieć, że da się mu dopchać tyle wyposażenia. Goła wersja Intens z tym motorem i EDC to wydatek co najmniej 95 400 zł. Droższy jest tylko diesel, którego opisywał Bartek. Zauważyłem tylko jedną drobną rzecz – cennik zmienił się na początku maja i Captur zdrożał o jakieś 1000 zł w każdej wersji.
Biorąc pod uwagę, że tak mocny motor nie jest zbyt potrzebny w mieście i nie da się go mieć z inną skrzynią, wybrałbym coś z manualem. Zależy mi jednak na pozostaniu przy 4 cylindrach, więc idealna byłaby wersja 1.3 TCe 130 KM (od 86 400 zł, tylko Intens). Do tego pakiet kamera plus czujniki parkowania i adaptacyjny tempomat w pakiecie z blind spot assist i podgrzewaną kierownicą. Takim zestawem byłbym całkowicie zadowolony, a cena? Około 90 tysięcy. Cóż, nadal sporo jak za crossovera segmentu B. A może to ja zatrzymałem się 5 lat temu, gdy te auta były po 70-80 tysięcy? Hmm…
Podsumowanie
Na tle segmentu B Captur nie wygląda źle. Mam nawet odwagę stwierdzić, że zmieści się w Top3 sprzedaży w Europie przez następne 3-4 lata, bo to świetnie wykonany samochód. Renault poprawiło wiele wad poprzednika, a przy tym mają świetny projekt stylistyczny i wciąż dość normalny cennik.
Mógłbym w tym miejscu zakończyć te wywody, ale jeszcze chodzi mi po głowie porównanie z Clio. Jasne, Captur jest większy, przestronniejszy i korzysta z tych samych technikaliów. Ma też większy prześwit, ale nie wiadomo o ile, bo Renault jakoś nie chwali się tą informacją. Clio za to nie ma tej kretyńskiej skrzyni tylko tradycyjny lewarek automatu. Przy Capturze wydaje się niemal sportowym samochodem ze swoją niską masą i zwinnością. Irytujące są za to zbyt twarde fotele. Także ten, halo Renault?! Jakby tak dało się zrobić Clio z tymi fotelami z Captura? Nie? Och, okej…
Bartłomiej Puchała
Wygląd: | [usr 9] |
Wnętrze: | [usr 7] |
Silnik: | [usr 9] |
Skrzynia: | [usr 5] |
Przyspieszenie: | [usr 8] |
Jazda: | [usr 7] |
Zawieszenie: | [usr 8] |
Komfort: | [usr 9] |
Wyposażenie: | [usr 9] |
Cena/jakość: | [usr 8] |
Ogółem: | [usr 7.9 text=”false” img=”06_red.png”] (79/100) |
Galeria
Dane techniczne
Silnik: R4, turbobenzyna
Pojemność: 1333 cm³
Moc: 155 KM przy 5500 obr/min
Maksymalny moment obrotowy: 270 Nm przy 1800 obr/min
Skrzynia biegów: automatyczna 7b
Napęd: przedni
0-100 km/h: 9,6 s (katalog)
V-max: 202 km/h
Zbiornik paliwa: 48 l
Cena: Intens od 95 400 zł, testowany 116 000 zł