Gościliśmy już w naszej redakcji VW Up-a i Skodę Citigo, przyszedł więc czas na Trzeciego Muszkietera. Testowanemu Seatowi Mii niczego poza tylnymi drzwiami i hiszpańskim temperamentem nie brakuje. Ma na pokładzie nawet jedną całkowicie zbędną rzecz. Jaką? Zapraszam na test!
Globalizacja tryumfuje, ale jak widać na załączonym obrazku nie zawsze musi to mieć pejoratywne znaczenie. Nie wiem jak Wam, ale mnie się trojaczki VAG-a po prostu podobają. Mają zwartą linię, ostre kształty i bardzo przemyślaną przednią część nadwozia. Co prawda z całej trójki wyróżnia się tylko VW Up, który ma nieznacznie przeprojektowany przód, ale Skoda i Seat też dają radę. Wszystkie trzy wywiązują się bowiem z powierzonego im zadania – być sprytnym, wszędobylskim mieszczuchem.
Seat wygląda tak samo, jak Skoda – to już ustaliliśmy. Jeździ też jak Skoda i VW – niestety albo na szczęście zawsze miałem do czynienia z wersjami mocniejszymi, w których litrowy trzycylindrowy silnik wyciąga stado 75 KM (jest jeszcze słabsza 60-konna wersja). Zanim jednak przejdę do napędu i wrażeń z jazdy podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat wnętrza Mii w wersji trzydrzwiowej.
I od razu jedyne, co przychodzi mi na myśl, to ważna uwaga: jeśli chcecie kiedykolwiek kogokolwiek przewozić Seatem Mii z tyłu – nie kupujcie wersji trzydrzwiowej (to samo zresztą tyczy się pozostałej dwójki z trojaczków). Chociaż tylna kanapa sama w sobie jest dość wygodna i bez problemu zmieszczą się na niej dwie osoby, to ich nogi, a w szczególności stopy już nie. Do tego składanie oparcia pozostawia wiele do życzenia – po złożeniu nie wraca ono do poprzedniego położenia. To wszystko na mój gust oznacza, że trzydrzwiowy Mii został zaprojektowany dla dwóch osób, a kanapa z tyłu służy raczej do celów awaryjnych lub w praktyce – bardzo awaryjnych.
Nie należy Mii traktować też jako samochodu do dalszych wyjazdów, nawet dla dwóch osób. Bagażnik jest bowiem symbolicznych rozmiarów, a w dodatku wykończono go prawie w całości metalem, więc każdy większy luźny przedmiot obija się z hukiem o wnętrza tylnych błotników podczas hamowania lub ruszania. W przypadku auta testowego mamy do czynienia z najbogatszą wersją Style – myślę, że chociaż w niej producent powinien dołożyć ten metr kwadratowy filcu w bagażniku.
Na tym jednak koniec niespodzianek. Podróżując na przednich fotelach docenimy bowiem umiejętności aranżacyjne inżynierów z VAG-a. Po pierwsze fotele – są niesamowicie wygodne, a ich oparcia świetnie podpierają głowę, dzięki czemu po dłuższej przejażdżce nie boli szyja. Po drugie przestrzeń – jadąc Mii czujemy się trochę jakbyśmy prowadzili mini ciężarówkę. Deska rozdzielcza jest bowiem osadzona przed kierowcą pod kątem prawie 90 stopni, a wielkie szyby dodają wrażenia przestronności.
Uwagę miałbym jedynie do zbyt dużej kierownicy, która w dodatku regulowana jest tylko w pionie. Ciężko było mi zgrać z nią fotel w taki sposób, żeby jej więźba nie zasłaniała górnej części prędkościomierza (nie jestem karłem). Poza tym wszystko jest bardzo czytelne, design deski rozdzielczej przyjemny dla oka, a morze plastiku – nawet boczki drzwi są z niego wykonane – w takim aucie jakoś mi nie przeszkadza. Podróż w testowanym egzemplarzu umilał otwierany szklany dach – fajny bajer, ale trzeba za niego dopłacić przeszło 3 tys. zł.
We wstępie pisałem, że Mii ma na pokładzie jedną zupełnie niepotrzebną rzecz. Możecie zobaczyć ją na powyższej fotografii, ale jeżeli się nie domyślacie, to ja już spieszę wyjaśniać i uprzedzam – łagodny nie będę. Kto do jasnej @#$%^ wymyślił jako opcję zautomatyzowaną skrzynię biegów? Pytam się, bo chciałbym z nim porozmawiać, żeby zrozumieć tok myślenia, ideę przyświecającą pracy nad jej projektem. Bo nie dość, że ten wynalazek kosztuje 4500 zł, to jeszcze trzeba walczyć o przetrwanie na drodze. Teoretycznie automatyczne skrzynie mają bowiem ułatwiać, a nie utrudniać jazdę. Niestety nie w Mii A/T.
Dopóki jeździmy spokojnie, zmiana przełożeń jeszcze tak bardzo nie irytuje. Ale wystarczy tylko mocniejsze dodanie pedału gazu i mamy problem. Skrzynia bowiem kompletnie się gubi. Przykład? Proszę bardzo. Pedał w podłodze (o dziwo zamontowano tu kick down), dwie sekundy myślenia i zmiana biegu na niższy. Zaczynamy wyprzedzanie (jeszcze chyba zdążymy). Trójka zmienia się na czwórkę, kolejne dwie sekundy i… niestety – zderzyliśmy się czołowo z samochodem z naprzeciwka. Taki scenariusz jest możliwy, bo żeby jeździć Mii dynamicznie, trzeba cały czas trzymać go na wysokich obrotach, najlepiej w przełożeniu manualnym skrzyni biegów (można wyżej kręcić). Niestety nawet wtedy skrzynia zmienia biegi z prędkością żółwia wyraźnie spowalniając samochód, a to dość niebezpieczne.
Myślicie, że przesadzam? Dobrze, czas na przykład dla spokojnych kierowców. Sytuacja numer dwa – wjazd na rondo lub wyjazd z uliczki podporządkowanej. Ile razy robicie to dziennie? 20? 30? Więcej? Nie ważne. W Mii każdy z tych manewrów, nawet podczas ekonomicznej jazdy może skończyć się w najlepszym przypadku stłuczką. Bo kiedy dodacie lekko gazu, żeby włączyć się do ruchu, skrzynia Mii uzna, że oszczędność paliwa jest teraz najważniejsza i… wrzuci drugi bieg. Akurat będziecie na środku ronda lub w połowie manewru włączania się do ruchu. I wtedy, właśnie wtedy stracicie szansę na płynny rozpęd – taaak, skrzynia bowiem spowolni Was swoim przełożeniem. Więcej przykładów chyba nie potrzebujecie, prawda? Na pocieszenie dodam, że po testach Citigo i Up-a w wersjach z manualną skrzynią biegów nie zauważyłem niczego niepokojącego. Dlatego proszę Was, jeżeli myślicie o którymkolwiek z tych samochodów – pod żadnym pozorem NIE DOPŁACAJCIE DO PÓŁAUTOMATYCZNEJ SKRZYNI!!!
Jeśli jednak na chwilę zapomnieć o półautomatycznej skrzyni biegów – chociaż to trudne – muszę przyznać, że jazda Mii po miejskich zatłoczonych ulicach jest bardzo przyjemna. Samochód nieźle wybiera nierówności, chociaż nie idealnie, jest dość stabilny (przechyla się tylko przy wyższych prędkościach – wina wysokiego nadwozia) i całkiem pewnie się prowadzi. Podoba mi się też silnik, który chociaż ma 3 cylindry miło dla ucha brzmi, łatwo wkręca się na obroty i nie spala zbyt dużo oktanów. W tygodniowym teście Mii średnie zużycie PB95 wyniosło 6,6 litra (jazda tylko po mieście, daleka od zasad eco-drivingu). Spokojnie jednak można je o tę szóstkę po przecinku zmniejszyć.
W wersji z manualem Mii z tym silnikiem potrzebuje 13,2 sekund, żeby osiągnąć 100 km/h. Powolny automat wydłuża ten czas o prawie sekundę (podczas przyspieszania w ustawieniu „manual” i kręceniu do czerwonego pola). Prędkość maksymalna wynosi 171 km/h i nie wiem czy jej limit nie jest przesadnie podkręcony. 150 km/h w tym aucie to świat i ludzie. I nie mówię tego złośliwie. Po prostu bajką Mii jest miasto i tylko miasto.
Przejdźmy do kosztów. Wersja Style ze zautomatyzowaną skrzynią kosztuje dość sporo – 47 400 zł, ale podstawowa wersja z 60-konnym silnikiem już tylko 33 700 zł (niestety nie otrzymamy wtedy klimatyzacji ani zestawu audio). Jeśli jednak postanowicie kupić litrowe Mii z mocniejszym silnikiem w wersji wyposażeniowej Style i pozostać przy manualu, co zdecydowanie polecam, zaoszczędzone 4500 tys. zł. możecie przeznaczyć na otwierany dach i aluminiowe felgi. To nadal dość dużo, ale konkurencja nie jest o wiele tańsza.
Czas na podsumowanie tygodnia spędzonego za kierownicą Seata Mii. Po pierwsze – ciepłe słowa należą mu się za wygląd. Nie jest może prześliczny, daleko mu też do designerskiego wysublimowania nowego Citroena C1, ale jest obiektywnie ładny. Po drugie – przyjemne i pojemne z przodu wnętrze pozwala z przyjemnością dojeżdżać codziennie do pracy. Po trzecie – małe gabaryty auta bardzo pomagają w parkowaniu. Minusy? Niestety przeszkadza tragiczna zautomatyzowana skrzynia biegów i mało miejsca z tyłu. Mii mógłby być też trochę tańszy.
Adam Gieras
Wygląd: | [usr 7] |
Wnętrze: | [usr 6] |
Silnik: | [usr 7] |
Skrzynia: | [usr 1] |
Przyspieszenie: | [usr 6] |
Jazda: | [usr 7] |
Zawieszenie: | [usr 7] |
Komfort: | [usr 7] |
Wyposażenie: | [usr 7] |
Cena/jakość: | [usr 6] |
Ogółem: | [usr 6.1 text=”false” img=”06_red.png”] (61/100) |
Seat Mii 1.0 75KM Style A/T – dane techniczne:
Nadwozie: 3-drzwiowy hatchback
Silnik: benzynowy, wolnossący, 3 cyl., pojemność 999 ccm
Moc i moment obrotowy: 75 KM przy 6 200 obr./min.; 95 Nm przy 3 000-4 300 obr./min.
Skrzynia biegów i napęd: zautomatyzowana 5-stopniowa, napęd na przednie koła
Przyspieszenie 0 do 100 km/h: 13,9 sek.
Prędkość maksymalna: 171 km/h
Średnie spalanie: (miasto – test): 6,6 l/100 km
Wymiary (dł./wys./szer./rozst. osi): 3557/1463-1504/1641/2407 mm
Pojazd gotowy do jazdy z kierowcą: 932 kg (bez wyposażenia opcjonalnego)
Pojemność bagażnika: 251-951 l
Cena auta (bez wyposażenia opcjonalnego) : 47 400 zł