Udział w maratonie już sam w sobie jest zwycięstwem, liczy się bowiem fakt, że w ogóle udało się dobiec do końca. To trochę jak z Citroenem C4.W coraz mocniej rozpychającej się stawce kompaktów Francuz zajmuje pewne miejsce w środkowej stawce, ale nie oznacza to wcale, że brakuje mu argumentów, żeby do siebie przekonać potencjalnych klientów. Po prostu nie przekona każdego. Dlaczego? Zapraszam na test!
Klasa kompaktów cieszy się wśród klientów niesłabnącym zainteresowaniem – w końcu około 4,5 metrowe auta nadają się zarówno do codziennej jazdy po mieście, jak i dalszych wycieczek po autostradzie, w dodatku nie kosztują fortuny, a na rynku wtórnym nie brakuje chętnych do ich odkupienia. Nic więc dziwnego, że producenci dwoją się i troją, żeby ich kompaktowe auta nie tylko coraz lepiej wyglądały, ale także – a może nawet przede wszystkim – żeby coraz lepiej jeździły. Nie każdego interesuje jednak jak najszybsze pokonanie zakrętów. Są kierowcy, którzy twarde zawieszenie wolą zastąpić miękkimi nastawami. Dla nich właśnie powstał Citroen C4 drugiej generacji, który produkowany jest od 2010 roku, a pod koniec zeszłego przeszedł drobny face lifting.
Darmowe Sprawdzenie VIN
Sprawdź wypadkową przeszłość pojazdu
Klasyczna linia
Lifting to słowo szczególnie nielubiane przez tych właścicieli danego modelu auta, którzy wyjechali z salonu wersją jeszcze sprzed modernizacji. W przypadku C4-ki nie muszą oni jednak rwać sobie włosów z głowy. Drobne zmiany, choć wygładziły zmarszczki Citroena, nie wpłynęły znacząco na wygląd auta. Spieszę również dodać, że to bardzo dobrze.
Chociaż po fikuśnej bryle pierwszej C4-ki czuć lekki niedosyt – Francuzi postawili tym razem na ponadczasowość – 450 tysięcy klientów przedliftingowej drugiej generacji kompaktowego Citroena nie mogło się mylić. Po przeszło 5 latach produkcji C4 wygląda nadal dość zachowawczo, ale jednak nowocześnie. Nowe światła w technologii LED z przodu, lekko przeprojektowane tylne lampy z efektem 3D, kontrastujące z naprawdę ładnym kolorem lakieru testowanego egzemplarza powodują, że na kompaktowym Citroenie przyjemnie jest zawiesić oko. Mnie osobiście szczególnie do gustu przypadł wyrazisty przód z dużym, chromowanym logo wbudowanym w grill.
Z boku jednak auto wydaje się najbardziej ugrzecznione – tu też widać, że jego bryła jest mocno wybrzuszona nad kabiną pasażerską. Duże i szerokie drzwi mają mniej wyglądać, a bardziej umożliwiać wygodne wsiadanie i wysiadanie pasażerów obu rzędów siedzeń. Tylna część auta z niewielkim spoilerem i chromowanym pasem w miejscu, gdzie większość producentów umieszcza atrapę dyfuzora ładnie „domyka” spokój i harmonię pojazdu. Z jednej strony szkoda, że mało tu francuskich smaczków – a przecież miłośnicy żabich udek trochę nad do tego przyzwyczaili, z drugiej natomiast cel został osiągnięty – C4 nie powinno szybko się szybko zestarzeć. Wrażenie jest nawet takie, że francuscy styliści podpatrzyli pracę przy stołach kreślarskich kolegów z Niemiec. Mamy więc francuski odpowiednik niemieckiego „Das Auto”.
Wnętrze także bez fajerwerków
Wnętrze również jest stonowane, chociaż ciężko się do czegoś przyczepić. Nie znajdziemy tu już kierownicy, której środek pozostaje nieruchomy, znajdziemy za to ogromny, ucięty u dołu, czteroramienny wolant wyglądający jak ster ze statku kosmicznego. Ta kierownica to jedyny element, który przypomina mi o tym, że Citroen to ta sama marka, która wypuściła kiedyś DS-a, Xantię i poczciwego XM-a. Po 300 kilometrach przyzwyczaiłem się do niej, choć nadal wolałbym, żeby była mniejsza i bardziej okrągła. Co poza tym?
Przyzwoicie wykończona deska rozdzielcza – materiały, z których została wykonana są miękkie i przyjemne w dotyku, w dodatku bardzo sensownie wszystko na niej rozplanowano. Szkoda tylko, że to, co miękkie kończy się na przejściu plastików z deski na boczki drzwi – te, chociaż mają taką samą fakturę jak tablica przyrządów nie uginają się już pod dotykiem. Wszystko jest jednak pod ręką, a panel klimatyzacji nie dość, że nie został wbudowany w ekran systemu info-medialnego, jak w Citroenie C4 Picasso (duży plus), to jeszcze przypomina ten z modelu DS5! To, na co warto również zwrócić uwagę w wersji po liftingu, to uspokajające jasne podświetlenie deski rozdzielczej i 7-calowy ekran z nawigacją (bardzo łatwa w obsłudze).
Mnie osobiście najbardziej we wnętrzu testowanego C4 spodobała się jednak tapicerka – szara, z ładnymi przeszyciami, wyglądająca tak, jakby wykonano ją szydełkiem z włóczki. Dobrze wyprofilowane fotele przednie podczas dalekiej trasy (780 km jednego dnia nad morze i z powrotem) trochę zmęczyły mnie natomiast swoją miękkością – na zakrętach podpierają ciało prawidłowo, ale kręgosłup niestety cierpi na przypominającym puch oparciu. Co ciekawe, pasażerowie tylnej kanapy, podczas tej samej podróży, narzekali na zbyt twarde jej oparcie. Cóż, wcale mnie to nie dziwi – w Citroenie Xsara Picasso, który dzielnie i całkowicie bezawaryjnie przejechał prawie 200 tys km przez 6 lat w mojej rodzinie sprawa wyglądała identycznie. Z przodu było za miękko, z tyłu – za twardo. Widać taki urok francuskich samochodów. 4 osoby nie powinny jednak narzekać na brak miejsca w C4, piąta pojedzie na tylnej kanapie za karę. 405-litrowy bagażnik wystarczy za to na tygodniowy urlop dla 3-osobowej rodziny (ma bardzo proporcjonalne wymiary).
Miękko i wygodnie, zakręty zostawmy innym
Jak to bywa we „Francuzach” również zawieszenie, choć jazda po dziurach przenosi z niego czasami dość niepokojące odgłosy, pracuje bardzo miękko – momentami zupełnie tak, jakby C4 miał układ hydropneumatyczny. Jest to zupełne przeciwieństwo tego, do czego przyzwyczaiły nas kompakty innych producentów. Czy to źle? Nie, po prostu Citroen daje swoim klientom coś zupełnie innego; samochód, którym codzienna podróż po polskich drogach nie musi być nastawiona na jak najszybszy przejazd. Tu liczy się wygoda, chociaż nie można powiedzieć, że C4 do bardziej dynamicznej jazdy się nie nadaje. Po prostu, porównując go z Golfem, Leonem czy nawet bratnim Peugeotem 308, czuć, że serpentyny nie są żywiołem „Cytryny”.
Układ kierowniczy również został ustawiony w taki sposób, żeby równać do wygody. Pracuje miękko, czasami trochę za miękko, przez co nietrudno odnieść wrażenie, że został stworzony głównie z myślą o lawirowaniu po ciasnych uliczkach miast. Biorąc jednak pod uwagę polskie drogi, takie nastawy C4-ki mają sens. Na plus zaliczę pracę lewarka skrzyni biegów – mam wrażenie, że Francuzi coraz mocniej przykładają się do jakości zmiany przełożeń w swoich przekładniach. 6-biegowa skrzynia nie haczy, chociaż przejście między dwójką a trójką mogłoby być minimalnie krótsze.
Gwóźdź programu testowanego Citroena C4 znajduje się pod jego maską. Mowa oczywiście o znanym i bardzo przeze mnie lubianym silniku HDI o pojemności 1.6-litra i mocy, w tym przypadku 120 KM. Dzięki pokaźnemu momentowi obrotowemu równemu 300 Nm i jego pełnej dostępności już od 1750 obr./min., przyspieszanie C4-ką aż wgniata w fotel. Nie ma też problemów z żadnym wyprzedzaniem, nawet kolumny tirów, i wcale nie trzeba specjalnie redukować w tym celu skrzyni biegów. Silnik, choć na papierze zapewnia jedynie przeciętne w klasie osiągi, w bezpośrednim starciu okazuje się być naprawdę wystarczającym wyborem. W dodatku ciężko wymusić na nim spalanie wyższe niż 6 litrów ropy na 100 km. W trasie, przy jeździe naprawdę dynamicznej (sporo wyprzedzania, prędkości dochodzące do 140 km/h) udało mi się osiągnąć 5,4 litra na 100 km!!! W dodatku silnik pracuje z bardzo miłym dla ucha cykaniem, a nadwozie C4 zostało na tyle dobrze wyciszone, że odgłosy jego pracy, nawet przy wyższych obrotach, nie przenoszą się do środka.
Dla kogo jest więc to auto?
Mój 60-letni ojciec, który uwielbia bluzy z kapturem, wytarte jeansy i buty typu sneakers powiedział, że C4-ka bardzo mu się podoba i mógłby nią jeździć na co dzień. Wszystko się więc wyjaśniło – Citroen stworzył auto dla osób starszych, ale nadal młodych duchem. Czy jednak prawie 90 tys. zł, które przyjdzie wydać na testowany egzemplarz to dobra cena? Na to pytanie będziecie musieli sobie odpowiedzieć, studiując cenniki konkurencji, sami. Znając jednak Citroena, zawsze są duże szanse na promocje w salonach :)
Adam Gieras
Wygląd: | [usr 7] |
Wnętrze: | [usr 7] |
Silnik: | [usr 9] |
Skrzynia: | [usr 7] |
Przyspieszenie: | [usr 7] |
Jazda: | [usr 7] |
Zawieszenie: | [usr 7] |
Komfort: | [usr 8] |
Wyposażenie: | [usr 8] |
Cena/jakość: | [usr 7] |
Ogółem: | [usr 7.4 text=”false” img=”06_red.png”] (74/100) |
Dane techniczne:
Silnik: turbodiesel, R4, 16v, Common Rail
Pojemność: 1560 cm³
Moc: 120 KM (88 kW) przy 3500 obr/min
Maks. moment obrotowy: 300 Nm przy 1750 obr/min
Skrzynia biegów: manualna, sześciobiegowa
Napęd: na przód
Zawieszenie przód: kolumny MacPhersona
Zawieszenie tył: belka skrętna
Hamulce: tarczowe went. / tarczowe
Opony: 205/55/R16
Bagażnik: 408/1183 l
Zbiornik paliwa: 60 l
Wymiary (dł./szer./wys.): 4329/1789/1489 mm
Rozstaw osi: 2608 mm
Masa własna /ładowność: 1280/580 kg
Spalanie: miasto/trasa/średnie (test): 6,4/4,9/5,3)
Prędkość maksymalna: 197 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h: 10,6 s
Cena wersji testowej: 1.6 BlueHDI 120 Feel Edition: 83 000 zł
Cena egz. testowego: 87 900 zł