Volkswagen Up! to kolejne podejście niemieckiego producenta, po Lupo i Fox, do miniaturowego autka miejskiego, mniejszego od Polo. Do tej pory żaden z poprzedników nie podbił rynku. Ani Lupo, ani tym bardziej Fox nie są częstym widokiem na naszych drogach. Czy nowy pomysł na miniaturowe, miejskie auto podzieli los obu modeli przed nim?
Zazwyczaj tanie, miejskie „wozidełka” wyglądają pokracznie, mają zaburzone proporcje lub są po prostu brzydkie. Up! może nie jest stylistycznie równy Astonowi Martinowi DB9, jednak nie ma na co narzekać. Auto na prawdę się podoba, szczególnie przedstawicielkom płci pięknej. Wszystkie z kilku kobiet, którym pokazałem niemieckiego malucha, zareagowały uśmiechem na widok tego samochodu. Szczególnie podobały im się ciekawe tylne światła i cała stylistyka tyłu, z czarną szybą i klapą. Przyciągały ich uwagę szprychowe alufelgi i czerwone tło znaczka VW na przedniej masce. Kolejnym elementem, którym zachwycały się panie, było wnętrze auta. Plastikowy, połyskujący pas na desce rozdzielczej, w kolorze czerwonym, który irytował mnie odbijającymi się cieniami i obrazami w słoneczne dni, był także przedmiotem ożywionych reakcji pań. Jasne wnętrze, z czerwonymi wstawkami również przypadły do gustu płci pięknej. I tak dalej, i tak dalej…
Zaczęło się nieźle. I dzięki tym stylistycznym zachwytom, nieważne były dla kobiet, widoczne dla mnie na pierwszy rzut oka, ewidentne wady Up-a! Pierwsza z tych wad to szyby tylne, które uchylają się na klamry, odchylając się jedynie do boku. Rozwiązanie na pewno tanie w produkcji, ale w epoce wszechobecnej elektryki, cofanie się nie o jeden krok (szyby na korbę), a o dwa kroki, jest bez sensu. Lepiej było zrobić szyby na korbę, których zastosowanie każdy zrozumie, szczególnie w tanim miejskim autku. Kolejnym kontrowersyjnym rozwiązaniem związanym z otwieraniem szyb jest brak możliwości sterowania szybą elektryczną pasażera z przodu, z pozycji kierowcy. Niby mała rzecz, ale na prawdę przydatna, o czym przekonałem się, chcąc po prostu zapytać o drogę. No cóż, kolejna oszczędność księgowych Volkswagena…
Pozostając we wnętrzu tego „wozidełka”, muszę wspomnieć o również nie najlepszym nagłośnieniu. Oczywiście, nie wymagam niesamowitych dźwięków rodem z najdroższych audiofilskich salonów, jednak na przykład Fiat Panda gra o niebo lepiej. Brak komputera pokładowego, informującego nas o zużyciu paliwa, czy zasięgu to również zbędny koszt wg księgowych Volkswagena. Następny minus we wnętrzu małego Up-a!, to niepokryte tapicerką elementy drzwi. Po prostu żywy metal niczym w Cinquecento. Jednak naszym paniom wszystko to nie przeszkadzało, a to chyba one są grupą docelową.
Są też plusy, którymi Up! może zaskarbić sobie kolejną grupę odbiorców – nie tylko kobiet zwracających uwagę tylko na wygląd. Mały Volkswagen zaskoczył mnie ilością miejsca z tyłu. Dorosły mężczyzna, powyżej 180cm, może bez problemu podróżować za kierowcą – wsiadanie i wysiadanie przebiega również bez żadnych problemów. Bardzo duży plus. Jeśli już mówimy o jeździe, to warto podkreślić, że samochód prowadzi się dobrze, pewnie i precyzyjnie. Jeżdżąc nim ma się to fajne uczucie „zwinności”. Przeszkadza jedynie nieprecyzyjna praca skrzyni biegów. Często też miałem kłopot z wrzuceniem biegu wstecznego za pierwszym razem.
Nasz testowy egzemplarz wyposażony był w mocniejszą wersję silnika 1.0, legitymującą się mocą 75KM. Dostępna jest również wersja 60-cio konna. Myślę, że mocniejsza jednostka to wybór w sam raz do małego autka miejskiego. Gwarantuje całkiem dynamiczne poruszanie się, okupione niestety nie najmniejszym spalaniem. Nie ma dramatu oczywiście, ale wskaźnik paliwa spadał momentami trochę za szybko – zwłaszcza, przy dynamicznej jeździe miejskiej.
Nasza testowa wersja to model 5-drzwiowy. Dostępne są też modele trzydrzwiowe, jednak uważam, że warto skusić się na dodatkową parę drzwi. Przy cenach zaczynających się od 30 tysięcy zł (wersja 3d), kończących się w okolicach 50 tysięcy zł, każdy znajdzie coś dla siebie. Lista wyposażenia jest bardzo długa. Jednak na polskim rynku rację bytu mają jedynie najtańsze wersje Up-a!. A to dla tego, że nie imponuje on pod niektórymi względami (brak tapicerki na drzwiach, szyby na klamrę itp.), a jego mocnymi stronami są: dobry wygląd zewnętrzny, designerski środek i mocna pozycja marki Volkswagen w świadomości polskich kierowców.
Jestem przekonany, że znajdzie się rzesza ludzi, którzy za 35 tysięcy zł, wolą kupić nowego Volkswagena niż na przykład, wspomnianego już wcześniej Fiata Pandę. Mimo jego kilku niedogodności. Może w końcu ten segment otworzy się dla Volkswagena, a Up! będzie sprzedawał się lepiej niż Lupo, czy Fox…
Artur Ostaszewski