SsangYong Torres, albo już raczej KG Mobility Torres, to nowy model koreańskiego producenta, uplasowany między flagowym Rextonem, a kompaktowym Korando. To oznacza, że rola, jaką powierzono SUV-owi, jest niezwykle istotna dla marki. Czy Torres sprosta tak odpowiedzialnemu zadaniu?
SsangYong, jak chyba żadna inna marka nad Wisłą, na swoim koncie zaliczyła już kilka wejść oraz wyjść z rynku. Ostatni powrót do Polski był dwa lata temu i z pełnym podziwem muszę przyznać, że jak na niszową markę, koreańczycy świetnie radzą sobie na naszym poletku. Przykładowo, ostatni „debiutancki” (2021) rok, SsangYong zamknął z liczbą 341 sprzedanych egzemplarzy, a w ubiegłym, z salonów wyjechało już ponad 1700 samochodów. W 2023, marka planuje się sprzedać 2500 sztuk, co w dużej mierze, ma być zasługą nowego modelu.
„Torres” z języka hiszpańskiego oznacza „wieże” i z całą pewnością nie jest to nazwa, przypadkowo znaleziona w jednym z wielu słowników języków obcych. Koreański producent wiąże z nowym modelem ogromne nadzieje, traktując go, jako przyszły filar sprzedaży. Nowy model, nie jest jednak jedyną zmianą, jaką wdraża SsangYong. Właściwie, to trzeba przestać się przywiązywać się do samej nazwy, bo ta powoli zaczyna przechodzić do lamusa.
Marka, od kilku lat, borykała się z problemami finansowymi, związanymi z kryzysem właściciela koreańskiej marki — Mahindra&Mahindra. W związku z tym, SsangYong został zmuszony, do znalezienia nowego inwestora, którym po wielu zwrotach, w połowie 2022 roku, ostatecznie został koreański konglomerat chemiczny, KG Group. Jedną z pierwszych decyzji nowego właściciela marki, była zmiana nazwy, a uzasadnieniem decyzji jest chęć zerwania z „problematycznym wizerunkiem przedsiębiorstwa”. Tak oto w 2023 roku, narodziła się KG Mobility.
I jeśli przyjrzeć się globalnym kontom choćby w portalu zaczynającym się na „I” i kończącym na „m”, nowe nazewnictwo już działa. Co więcej, wprowadza się je na coraz większym obszarze. W tym momencie zapewne zapytacie, jak to wygląda w Polsce? Cóż, z racji niedawnego powrotu na nasz rynek oraz staraniom nad kreowaniem wizerunku marki, a także budowaniu świadomości u klientów, zmiana brandu musi zostać rozciągnięta w czasie. Nie zmienia to faktu, że pewne zmiany już zachodzą. W SsangYongu Torres, z zewnątrz, próżno szukać logotypów producenta. To samo można powiedzieć o odświeżonym modelu Tivoli, którego miałem okazję przedpremierowo zobaczyć „za kulisami”. W ten sposób, marka zaczyna przygotowywać klientów do poważnej zmiany.
A co o samym Torresie? Być może zdjęcia tego nie oddają, jednak jest to nowy model, pozycjonowany pomiędzy modelami Korando i topowym Rextonem. To oznacza, że auto jest dość spore. Mierzy 4,7 metra długości, 1,89 m szerokości i 1,72 m wysokości. Poza tym, samochód — typowo dla SsangYonga — cechuje się dość oryginalną stylizacją, w której próżno szukać łagodnych linii. Zwłaszcza facjata Torresa, została mocno poszatkowana wyrazistymi załamaniami.
Wloty powietrza, kształt świateł, grill, maska oraz lusterka. Wszystko równie dobrze mogłoby pochodzić z gry Minecraft. Co ciekawe, niektórzy koledzy na prezentacji, zaznaczali, iż z tej perspektywy (szczególnie patrząc na światła), auto inspirowane jest Range Roverem Evoque. Szczerze, trudno jest mi w to uwierzyć, ale za to sześciożebrowy grill, ma być klasycznym nawiązaniem do pierwszej generacji modelu Korando. Torresowi mocno zależy na terenowo-wyprawowej stylizacji, czego dowodem są detale w postaci plastikowych „oczek” na masce, czy narośli na tylnej klapie, wyglądającej jak połowa schowka na koło zapasowe. Mało tego, uchwyt w klapie bagażnika może sugerować, że auto ma otwierane na lewo drzwi (co byłoby logiczne w przypadku montażu prawdziwego „zapasu” na klapie bagażnika). Nic z tych rzeczy. „Rączka” pozwala za to wygodnie unieść klapę, broniącą dostępu do całkiem sporego bagażnika.
Tutaj deklaracje producenta są naprawdę poważne. 703 litry w standardowej konfiguracji i 839 przy zdemontowanej podłodze bagażnika, to wartości, który nie powstydziłby się klasowy gigant, czyli Skoda Kodiaq. Na żywo jednak, trudno nie odnieść wrażenia, że kufer choć w prawdzie spory, to nie dysponuje aż tak potężną pojemnością. Na szczęście pojęcie przestrzeni, nie jest Torresowi nie tylko w bagażniku. Tylna kanapa wygodnie pomieści rosłe osoby (przy moich 187 cm wzrostu, czułem się swobodnie, choć nie aż tak, jak w Skodzie), jednak wysiadając z auta, łatwo wybrudzić sobie nogawkę spodni oponą, przez niezbyt fortunne wcięcie błotnika, ukryte za drzwiami.
Gabinet kierownika, wyposażono w wygodny, skórzano-materiałowy fotel, spłaszczoną u dołu oraz góry kierownicę z ciekawie wyglądającymi łopatkami do zmiany biegów, kilka użytecznych schowków i aż trzy ekrany. Jeden z nich, służy do obsługi panelu klimatyzacji, oraz kilku innych opcji, jak na przykład ustawienia trybów jazdy, czy dezaktywacji systemu Start-stop. Najbardziej zaskakującą funkcją tego ekranu, jest wyświetlanie kontrolki ustawienia wysokości świateł mijania. I to w prawym, dolnym rogu. Niby to coś nieszczególnie istotnego na co dzień, jednak rodzi to dwa pytania. Jeden, dlaczego jest tak mały? Dwa, czemu nie mógł znaleźć się w lusterku daszka przeciwsłonecznego pasażera? Tam jego umiejscowienie byłoby co najmniej tak samo zaskakujące.
Wyświetlacz przed kierowcą, również zasługuje na uwagę, ze względu na jego eleganckie wkomponowanie w kokpit oraz sam kształt. Stosunkowo niski i bardzo szeroki ekran, prawdopodobnie odpowiadający formatowi obrazu Super Ultra Wide, czyli 32:9. Display podzielono na trzy sekcje — standardowy komputer pokładowy, wyświetlacz aktualnego biegu z elegancko wkomponowanym paskiem obrotomierza oraz szybkościomierz cyfrowy wraz z równie eleganckim, ale średnio czytelnym odpowiednikiem w formie paskowej. Jeśli mam być szczery, z racji czytelności, znacznie bardziej będziesz korzystać z wersji z „przeskakującymi” liczbami, a te naprawdę potrafią zmieniać się całkiem żwawo.
Za taki stan rzeczy odpowiada oldschoolowo turbodoładowany, półtoralitrowy silnik benzynowy. Czemu „oldschoolowy”? Ponieważ próżno szukać w nim wspomagania jednostką elektryczną w jakiejkolwiek postaci. Ma to też pewien minus w postaci spalania. Podczas trzygodzinnej przejażdżki, przeplatanej postojami na zdjęcia oraz krótkim pomiarem przyspieszenia, komputer pokładowy nie pokazał mniej, niż 10,8 l/100 km. Dużo. Zwłaszcza, że większość trasy pokonałem z kolegą spokojnym tempem, ze względu na raczej słaby stan dróg.
Zanim jednak napiszę, jak prowadzi się Torres, wrócę do motoru. E-XGDi 150T (takie oznaczenie jest na pokrywie silnika) rozwija 163 KM oraz 280 Nm momentu obrotowego i można go już spotkać w innych modelach SsangYonga. Taki zestaw, trafia na przednie koła (jest też opcja doposażenia auta w napęd na obie osie) za pośrednictwem sześciobiegowej, automatycznej skrzyni, sprawnie rozpędzając ważącego 1360 kg Torresa. Dowody? Sprint do 100 km/h trwa niewiele ponad 9 sekund, a prędkość maksymalna, to 191 km/h. Co do samej przekładni, to trudno było wychwycić jakieś słabostki. Biegi są całkiem rozsądnie zestopniowane, a sama przekładnia nie miała momentów zawahania, bądź otępienia w ruchu miejskim.
Innym, mocnym punktem Torresa, jest zawieszenie. To sprężyście wybiera nierówności, zapewniając w kabinie bardzo dobry komfort podróżowania, jednocześnie cały czas pozwala bezproblemowo kontrolować poczynania na drodze. Nie licz jednak na to, że spory SsangYong ma w sobie choć odrobinę sportowego zacięcia. Na pewno zawieszeniu bardzo daleko do takich harców, a i sam charakter auta, jest mocno relaksacyjny. Nawet silnik, choć ma bardzo szerokie spektrum użytecznych obrotów, zdecydowanie nastraja do niespiesznej jazdy.
Na samym początku wspomniałem, że Torres ma być nowym filarem przekształcającego się, koreańskiego brandu i po kilku wspólnych godzinach, śmiało mogę powiedzieć, że ma ku temu naprawdę solidne predyspozycje. Owszem, wygląd może budzić pewne kontrowersje, ale prawdę mówiąc, SsangYong od lat znany jest z wyrazistego designu. Wnętrze za to skrywa ogromną, sowicie wyposażoną i ładnie urządzoną przestrzeń, w której pomieści się pięć osób, wraz z niemałym dobytkiem.
Najważniejszą zaletą auta, jest bardzo uczciwa relacja pomiędzy ceną a tym, co otrzymujesz w zamian. Cennik Torresa startuje od 139 900 złotych, a prezentowany model, w wersji wyposażeniowej Adventure Plus oraz lakierem metalicznym, 20-calowymi felgami, dużym ekranem nawigacji i welurowymi dywanikami, kosztuje już niespełna 185,5 tysiąca złotych. Jeśli przeraża cię spalanie, zawsze możesz wyposażyć samochód w fabryczną instalację gazową (6 tysięcy zł ekstra), która skutecznie powinna ograniczyć wydatki na paliwo. Tytułem zakończenia dopowiem, że Torres, to jeden z ciekawszych i zdecydowanie nieszablonowych propozycji w swojej klasie.
Marcin Koński
Ssangyong Torres zdjęcia:
Ssangyong Torres – dane techniczne:
Silnik: R4
Pojemność: 1497 cm3
Moc: 163 KM/5000-5500 obr./min.
Moment: 280 Nm/1500-4000 obr./min.
Skrzynia biegów: Automatyczna, sześciobiegowa
0-100 km/h: 9.1s
Prędkość max. 191 km/h
Masa 1360 kg
Cena 126 198 PLN
Komentarze 2