Elektryczny wariant pokazanego w lipcu Ssangyong Torresa, dość mocno różni się względem pierwowzoru. W zasadzie, jest jego high tech-owym odpowiednikiem, przywodzącym na myśl image wirtuozów muzyki elektronicznej z Francji. Pytanie, ile nowinek znajdzie się pod płaszczykiem migających LED-ów i wielkich ekranów w środku?
Pół roku temu, byłem na prezentacji Ssangyong Torresa, który dla koreańskiego producenta jest niezwykle istotnym modelem w gamie. Dlaczego? Ponieważ auto „celuje” w bardzo oblegany segment SUV-ów klasy średniej, gdzie prym wiodą takie tuzy jak np. Skoda Kodiaq, Hyundai Santa Fe, czy Honda CR-V. Biorąc pod uwagę fakt, że marka jest uznawana za niszową oraz to, że Torres pojawił się w ofercie po wakacjach, można zakładać, że udział modelu w ogólnej sprzedaży na poziomie 12,25%, prezentuje się co najmniej obiecująco. I faktycznie tak jest. Będąc na obu prezentacjach samochodów, zauważyłem ciekawą rzecz.
Podczas pokazu spalinowego Torresa, bardzo mocno podkreślano fakt, stopniowego odchodzenia od nazwy Ssangyong, na rzecz „KG Mobility”. Oczywiście nie wszędzie nazwa ulegnie zmianie w tym samym czasie. Polska jest jednym z rynków, gdzie stary brand pozostanie z nami najdłużej. Głównie z powodów lepszej rozpoznawalności marki oraz zawirowań związanych z pojawieniem się oraz zniknięciem producenta na naszym rynku. Niemniej jednak, nie sposób nie dostrzec pewnych zmian także i u nas.
No to z czym mamy do czynienia?
Pierwszym i najbardziej jaskrawym przykładem był Torres. Samochód, który z zewnątrz, przedstawiał się jedynie nazwą modelu. Dokładnie tak samo było z odświeżonym później Tivoli, jednak ostatnie liftingi Musso oraz Rextona, zachowały znaczki na swoich miejscach. Prezentowany, „elektryk”, też nie do końca trzyma się ustalonych założeń. Fakt, z przodu trudno znaleźć jakąkolwiek informację, z czym mamy do czynienia, za to na tylej klapie, dumnie widnieje napis „Ssangyong”.
Sam Torres EVX, dość mocno wyróżnia się na tle spalinowego odpowiednika. Kiedy auto było jeszcze przykryte zasłoną, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że mam do czynienia ze sporo większym autem od bazowego „benzyniaka”. W rzeczywistości, różnica wynosi 1,5 cm wzdłuż i 0,5 cm wzwyż na korzyść wersji elektrycznej, co nie zmienia faktu, że na tle klasowych rywali, Torres jest dużym samochodem. Jeśli wyszedłeś z założenia, że zasłona nie miała kompletnie sensu w przypadku auta, znanego na rynku o jakichś 6 miesięcy, to powiem, że się mylisz. Torres EVX, to praktycznie zupełnie inna para kaloszy.
Komandor Geordi La Forge z wycieraczkami
Największym wyróżnikiem elektrycznego Ssangyonga względem „benzyniaka”, jest przód, który został niemal całkowicie przeprojektowany. Miejsce świateł oraz grilla, zajął pas LED-ów świateł dziennych, reflektory powędrowały w miejsce świateł przeciwmgłowych, a wlot powietrza przemieszczono poniżej tablicy rejestracyjnej. Ale różnice, to coś więcej, niż tylko okulary Komandora Geordi La Forge ze Star Treka,na nosie elektrycznego Torresa. Samochód wyróżnia się również czarnym słupkiem C oraz powtarzającym się tu i ówdzie motywem trygramów z koreańskiej flagi.
Jednym z takich miejsc, są tylne światła. Tak, one również zmieniły wygląd względem spalinowego Torresa i moim zdaniem, pionowe słupki LED prezentują się lepiej. Producent zadbał również o to, by elektryczny SsangYong otrzymał bardziej aerodynamiczne felgi. Z drugiej strony trochę szkoda, że high-tech-owy design „elektryka”, nie wpłynął na zmianę półatrapy pokrywy koła zapasowego. Jeśli w ogóle musi już być, to mógłby pełnić rolę schowka na np. przewód ładowania samochodu, bądź apteczkę i trójkąt ostrzegawczy.
High tech również w środku
Wnętrze Torresa EVX również przeszło pewne zmiany, które dotyczą przede wszystkim górnej części deski rozdzielczej oraz tunelu środkowego. Pierwszą, rzucającą się zmianą jest mniejsza ilość wyświetlaczy. Z drugiej strony te, które są w EVX, są wyraźnie większe od tych, z tradycyjnego Torresa. Zmiana ta, wymusiła przeprojektowanie górnej części kokpitu, przenosząc m. in. umiejscowienie prawej kratki nawiewu, ale na tym nie koniec. Inny jest też centralny panel nawiewu, przycisk startera oraz tunel środkowy, który w elektrycznym Torresie, jest „lewitujący”.
A czym jeszcze wyróżnia się EVX? Trudno jest obecnie imponować systemami bezpieczeństwa. Wiele z nich jest obowiązkowych, a nawet jeśli nie są, to producenci chętnie je montują w swoich samochodach. Znacznie więcej zainteresowania, może budzić nowy typ baterii LFP, czyli litowo-żelazowo-fosforanowy, na którego gwarancja wynosi aż 10 lat! Co więcej, akumulator pełni funkcję platformy auta i ma taką samą pojemność brutto, co netto, wynoszącą rozsądne 73,4 kWh. Dzięki temu, deklarowany zasięg przy optymalnych warunkach, to 462-635 km. równie ciekawie prezentują się osiągi, ponieważ za napędzanie przedniej osi odpowiada 207 konna jednostka, zdolna rozpędzić Torresa do 175 km/h. Sprint do pierwszej „setki”? Nie powinien zająć więcej, niż 8,1 sekundy.
Samochód całkiem szybki. Pytanie, jak bateria?
Pewnie jeszcze jesteście ciekawi, jak szybko Torres jest w stanie ładować baterię trakcyjną. Więc jeśli chcesz naładować samochód zwykłą ładowarką z gniazda 230V, to „od zera do bohatera” (tj. 100%), trwa jakieś 30 godzin. Wallbox, skraca ten czas do około 9 godzin przymusowego postoju. A jak to wygląda w przypadku poważniejszych ładowarek? 100 kW sprzęt jest w stanie „zatankować” Torresa od 20 do 80% w około 37 minut. Postój przy 350 kW stacji, zajmie niespełna 30 minut, jeśli zdecydujemy się naładować EVX-a od 10 do 80%, ale producent nie podaje jasno, jaka jest maksymalna moc ładowania w Torresie.
Na koniec pozostawiam cennik. Ten zaczyna się kwotą 189 900 złotych, gdzie w wyposażeniu już w standardzie otrzymujesz m. in. komplet systemów bezpieczeństwa, nawigację satelitarną, dwustrefową klimatyzację, czujniki zmierzchu, deszczu oraz tylne parkowania. Bogatszy Adventure, jest za 205 tysięcy zł i ma dodatkowo m. in. podgrzewaną kierownicę, grzane i klimatyzowane fotele. Topowa wersja Wild (za 216 900 zł) ma jeszcze więcej systemów bezpieczeństwa, system kamer 360o oraz 20 calowe felgi aluminiowe. Naturalnie, każdą wersję wyposażeniową można wzbogacić o kolejne opcje, jednak w pełni wyposażony Torres EVX, wciąż powinien „zmieścić się” w kwocie, pozwalającej na skorzystanie z dopłaty na samochód elektryczny.
Marcin Koński