Życie po trzydziestce pędzi jak szalone – zresztą uprzedzali, że tak będzie. Dlatego właśnie warto mieć pasję, która pozwala z przyjemnością zamknąć jedną paczkę, a z niecierpliwością otworzyć kolejną – z następnymi 365 dniami roku, oby lepszego niż bardzo udany poprzedni!
Spokojnie, nie zamierzam zamieniać się w filozofa. Będzie tradycyjnie, czyli o samochodach. Zanim jednak o nich napiszę, chciałbym, żebyście dowiedzieli się o nas, o MotoPodPrąd.pl czegoś więcej – w końcu te kilka lat istnienia i ponad 30 tysięcy wyświetleń miesięcznie zobowiązuje.
MotoPodPrąd, początkowo Motoryzacyjnie Pod Prąd, założyłem w maju 2012 roku. Powód był prosty – jako dziennikarz, wtedy jeszcze wydawnictwa franczyzowego chciałem spróbować swoich sił także w dziedzinie szczególnie bliskiej mojemu sercu. Dołączenie do któregoś z prężnie działających tytułów nie wydawało mi się wówczas dobrym pomysłem – wolałem spróbować sam, mając inną pracę, stałą pensję i kilkuletnie doświadczenie zdobyte na portalach, w gazetach i w Telewizji Polskiej. Sądziłem, że to się może udać, ale przyznam, że dziś, z perspektywy tego całego okresu cieszę się, że się nie poddałem, choć miałem chwile (nie jedną) zwątpienia.
Dziś, bogatszy o różne doświadczenia, kilka rozmów z dużo większymi graczami, którzy proponowali mi przejście do swojego korpo i tyranie tam przy biurku, z dala od samochodów, muszę powiedzieć, że jestem ogromnie dumny z tego, co udało się zrobić. MotoPodPrąd.pl żyje i ma się dobrze, dostaje samochody, jest zapraszane na prezentacje, ma stałe grono czytelników, za co ogromnie z tego miejsca dziękuję. Dziękuję też Arturowi Ostaszewskiemu, który bardzo pomógł wtedy, kiedy portal najbardziej tego potrzebował. Artur do dziś bardzo nam kibicuje, często ze sobą rozmawiamy i bardzo cenię sobie tą naszą motoryzacyjną znajomość, bo jest on niewątpliwie olbrzymią kopalnią wiedzy o samochodach.
Pamiętajcie jednak, że MotoPodPrąd.pl jest naszym; czyli moim, Konrada Stopy i Mikołaja Adamczuka pomysłem na wypełnienie wolnego czasu. Każdy z nas na życie zarabia w inny sposób, ale mimo często bardzo napiętego grafiku w pracy czy w domu, znajdujemy czas, i robimy to z nieukrywaną radością, na podzielenie się z Wami naszymi spostrzeżeniami na temat samochodów, które testujemy; na znalezienie auta lub aut, które naszym skromnym zdaniem zasługują na zainteresowanie; na opisanie motoryzacyjnej rzeczywistości, która nas otacza – czasami z przymrużeniem oka, czasami na poważnie. Łączy nas bowiem miłość do samochodów, często nieobiektywna, próżna, ale zawsze prawdziwa. Mam więc szczerą nadzieję, że w 2016 roku zostaniecie z nami – czeka nas bowiem jeszcze więcej testów, jeszcze więcej relacji z imprez, jeszcze więcej aut używanych – być może też trochę pojeździmy po Polsce w poszukiwaniach tych najciekawszych egzemplarzy.
Już dziś, w ten niezwykły dzień, o którym od znajomych słyszałem, że wcale taki niezwykły nie jest (oni zostają w domu i nie przyjmują żadnych gości, bo to przecież zwykły dzień i nie warto…) życzę Wam zatem spełnienia wszystkich motoryzacyjnych marzeń, a także zdrowia, bo ono tak za kierownicą, jak i w życiu jest najważniejsze!
Posumujmy 2015 rok
Oto kilka aut, którymi w 2015 roku miałem okazję trochę pojeździć – każdym zrobiłem minimum kilkaset kilometrów, niektórymi nieco ponad tysiąc. Nie będę dzielił ich na klasy, nie wybiorę też najlepszego. To moja subiektywna lista najlepszych aut, które testowałem w 2015 roku i możecie się z nią oczywiście nie zgadzać – czekam na komentarze.
Infiniti Q50 2.0T Sport AT
Gdybym szukał sedana klasy Premium, nie zastanawiałbym się ani przez chwilę. Infiniti ma styl, jest świetnie wykończone, dysponuje wystarczającą mocą (a niebawem będzie oferowane w jeszcze mocniejszej wersji), ma napęd na tył, ale przede wszystkim – daje mnóstwo frajdy z jazdy. I mimo całej elektroniki, którą ten samochód jest wręcz nafaszerowany, uśmiech nie zniknął mi z gęby nawet na chwilę.
Renault Twingo III 0.9 TCe 90 KM
Jak jeździłem wersją 70-konną, to omal nie trafił mnie szlag. Poważnie, miałem ochotę zostawić to auto w cholerę na środku ulicy i wrócić do domu. Gdy do testu otrzymałem wersję 90-konną, to wszelkie złe wspomnienie uleciały niczym z przebitego balona. To autko zbiera się wyśmienicie, jest bardzo zwrotne, i gdyby tylko miało wyłączalny system antypoślizgowy, mogłoby zamiatać tyłkiem w zawodach driftingu (napęd na tył). Nie można mieć wszystkiego, ale do miasta – wybór idealny!
Ssang Yong Rexton W 2.0 e-Xdi Sapphire
Nie jest już nowy, ma mnóstwo niedociągnięć montażowych, zza kierownicy czujemy się w nim jak w Daewoo Leganzie, ale ma charakter. Kosztuje tyle, co kilkuletni Land Rover Discovery, a wjedzie w to samo bagno, po czym wyjedzie z niego z gracją. To nie jest samochód do oglądania, podziwiania, czy spędzania przy nim każdej soboty na myciu i woskowaniu. To męski typ i wcale nie musi być czysty. Z brudem mu do twarzy. Kapitalne auto!
Ford Mustang EcoBOOST 2.3 317 KM
Przejażdżka Mustangiem to spełnienie moich marzeń – w dodatku tym konkretnym egzemplarzem jeździłem jaki pierwszy dziennikarz testujący w Polsce (taki prezent od Forda na moje 31 urodziny). I co z tego, że ma „tylko” 317 KM i czterocylindrowy silnik z V-ósemką pobrzękującą z głośników, i tak jest świetny, i tak przypomina o wolności, niezależności i American Dream. Uwielbiam to auto!
DS 3 1.6 THP Sport Chic
To, co z tym autem potrafi zrobić 156 KM jest nie do opisania. Mimo, że nie jest tak szybki jak konkurencja (na szczęście jest też mocniejsza wersja), sprawia wrażenie idealnego spadkobiercy spuścizny po hot-hatchach z przełomu lat 80- i 90-tych. Prowadzi się jak marzenie, i to ze wszystkimi wadami i zaletami.
Mercedes-Benz E63 AMG-S 4Matic
585 KM, 800 Nm, 5.5 litra V8. Jakieś pytania? Do dzisiaj boli mnie głowa od przyspieszania tym potworem. 3,6 sekundy do setki zmiata bowiem wszystko, co jeździ po naszych drogach. I to przy wyglądzie pianina…
Renault Laguna Coupe 2.0 dCi 178KM
O Lagunie II mówi się „Królowa lawet”. III nie jest już złym autem, zresztą II, szczególnie z silnikiem 2.0 T lub 2.0 dCi również nim nie jest. Nie ważne jednak czy się psuje czy nie, bo ja tu nie o tym. Laguna Coupe III, choć już nieprodukowana znalazła się tu nieprzypadkowo i w pełni zasłużenie. Styl, smak, przyjemność z jazdy – tak w skrócie można ją scharakteryzować. To idealny samochód na trasę. Jeśli nie masz labradora i dwójki dzieci przemyśl jej zakup!
Dacia Duster 1.5 dCi 110 KM Blackstorm
Uwielbiam to auto. Uwielbiam i już. Nie dociera do mnie żaden argument, w tej kwestii bardzo bowiem przypominam Jamesa Maya z dawnego Top Gear. Masz 70 tysięcy i nie wiesz jakie kupić auto – kup wypasioną wersję Dustera. Masz 10 tysięcy mniej, kup bardziej podstawową wersję. Masz na wydanie 50 tysięcy, idź do salonu po wersję z napędem na dwa koła. Masz 30-45 tys. w kieszeni, rozejrzyj się po rynku wtórnym. Duster jest tak cholernie fajnym samochodem, że aż sam się sobie dziwię, że jeszcze nie stoi u mnie w garażu…
Mercedes CLA 250 4Matic
Tu się pewnie zdziwicie, ale CLA 250 wcale nie zasłużył na znalezienie się na tej liście. Nie prowadzi się bowiem tak dobrze, jakby się tego oczekiwało, ma słabą skrzynię biegów i jest paliwożerny. Ale wygląda jak milion dolarów, jest przepiękny, szczególnie gdy utrzymujemy jego nadwozie w czystości. Dla kogoś, kto lub się pokazywać, wybór idealny. Moim zdaniem to najładniejszy samochód, jakim miałem okazję jeździć w mijającym roku!
Ford Mondeo Hybrid
Hybryda ze skrzynią bezstopniową tutaj? To jakiś żart? Nie! Modeo Hybrid jest bardzo dojrzałym, dynamicznym i świetnie wyglądającym autem. Czasy się poza tym zmieniają, nie można stać w miejscu, dlatego pomału przyzwyczajam się do technologii hybrydowej. I choć tej z Toyoty Prius nie znoszę, tak ta w Mondeo bardzo mi się spodobała!
BMW 235i Coupé xDrive
I znowu coś zupełnie innego – potwornie drogiego, ale dającego olbrzymie pokłady radości z jazdy. BMW 235i jest tak szybkie, że ja nie rozumiem po co komu M2. 235i to drogowy szatan, który prowokuje zarówno kierowcę siedzącego za jego sterami jak i innych kierowców – np. stojących na światłach. Przez 4 dni próbował się ze mną ścigać nie jeden, ale żadnemu nie udało się wygrać. 4,6 sekundy do setki w tak małym aucie – uwierzcie – urywa głowę. Pewnie gdybym jeździł Golfem R, BMW 235i by tu nie było, ale że nie udało się przetestować go w 2015 roku, BMW zajmuje jak najbardziej zasłużone miejsce w tym zestawieniu. Volkswagenie – tyle przegrać…
Volvo S60 T6 3.0 304 KM plus pakiet Polestar
Na jego test musicie jeszcze chwilę poczekać – będzie tuż po nowym roku, ale postanowiłem dołączyć go do tej wyliczanki. To nie jest prawdziwy Polestar, ma jedynie pakiet podnoszący moc do 320 lub 330 KM (ciężko zgadnąć, bo nawet pracownicy Volvo mylą się w zeznaniach), ale swoim prawdziwym szwedzkim stylem, który przeminie zaraz zastąpiony technologią „tabletową”, świetną trakcją (choć przód auta mógłby być nieco lżejszy lub inaczej wyważony), oraz przyspieszeniem, które równomiernie i w każdych warunkach wbija w ultrawygodny fotel kierowcy zapisze się na pewno na długo w mojej pamięci. I to mimo naprawdę słabego dźwięku silnika, a to przecież trzylitrówka…
Na koniec kilka wyróżnień:
1. Renault Megane Grandtour GT 220
za moc, charakter i zawieszenie, którego nie powstydziłby się wyścigowy bolid!
2. Mazda 3 2.0 165 KM SkyPassion i
Ford Focus 1.5 EcoBoost 150 KM Titanium
bo tak robi się współczesne kompakty!
3. Mercedes CLS 350 BlueTEC 4MATIC
bo nigdy przy 220 km/h nie czułem się tak bezpiecznie, nigdy też żaden samochód przy tej prędkości nie spalił tylko 10 litrów/100 km!
4. Skoda Octavia Scout 2.0 TDI DSG
bo wizerunek Skody jako auta dla pana w kapeluszu jest już „de mode”
Napiszę jeszcze o jednej mojej pasji, którą odkryłem dzięki MotoPodPrąd.pl – pasji do fotografii. Wszystkie te zdjęcia, poza Ssang Yongiem, wykonałem sam i tylko w dwóch przypadkach zastosowałem obróbkę w Lightroomie. Zdecydowanie wolę zdjęcia surowe, a najbardziej – czarno-białe. Potrafią one moim zdaniem opowiedzieć całą historię, ale to temat na zupełnie inną okazję.
Jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego w 2016 roku ode mnie i całej redakcji!
Adam Gieras