Nowy i20, w aktualnej generacji mocno zyskał na atrakcyjności. Jeśli jednak standardowa 5-drzwiowa odmiana dalej do Was nie przemawia, to trzydrzwiowy Hyundai i20 Coupe zrobi to już na pewno.
Jeśli po słowie „coupe” spodziewacie się, że testowany Hyundai to demon szybkości, który jest hot hatchem, to muszę ostudzić Wasze zapędy. To auto to nawet nie warm hatch. To po prostu trzydrzwiowa odmiana hatchbacka, któremu odjęcie pary drzwi wyszło na dobre. Ot takie przedwakacyjne odsysanie tłuszczyku na plażę.
W bordowym kolorze na 17-calowych felgach z opadającą linią dachu auto wygląda naprawdę dobrze. Aż tak dobrze, że polski oddział Hyundaia uznaje i20 Coupe za jedno z najładniejszych aut marki. W sumie coś w tym jest, ponieważ spory, ciemny grill (dla uczących się przed maturą – o heksagonalnym kształcie) z dynamicznymi reflektorami w technologii LED nadaje facjacie auta nieco agresywności.
W tym przypadku długa maska oraz krótki tył nie zaburzają proporcji samochodu. Optycznie dach przedłuża dyskretna lotka przy tylnej szybie. Niezłym akcentem stylistycznym jest też błyszczący, czarny plastik w słupkach C oraz obramowanie szyb bocznych chromowaną listwą. Na szczęście Koreańczycy nie przesadzili, wstawiając do zwykłego kompaktu drzwi bez ramek. Te są jednak długie jak na 3-drzwiowca przystało.
Z tyłu natomiast zobaczymy wysoko zawieszony zderzak i małą klapę, przez co wkładanie bagażu jest dość utrudnione. Oprócz tego dwa ciekawie zaprojektowane reflektory zachodzące na boczne nadkola, aczkolwiek najfajniej, tak jak wspomniałem, dzięki linii nadwozia auto wygląda z profilu. Nie nazwałbym go jednak najładniejszym mieszczuchem na rynku.
Po otwarciu drzwi na pierwszy rzut oka rzuci się nam podajnik do pasów, który wystaje na plastikowym drążku. Obstawiam, że dzieci korzystające z tylnej kanapy (tylko one nadają się na tamte miejsca) prędzej czy później go wyłamią. Po zajęciu jednak miejsca na przednich siedzeniach (podgrzewane) odczujemy jednak ulgę znaną z większych samochodów niż te miejskie. Po prostu Hyundai i20 Coupe w środku nie jest ciasny, co rzadko kiedy można powiedzieć o trzydrzwiowych konstrukcjach. Tak jak jednak wspomniałem dotyczy to tylko dwójki pasażerów z przodu. Narzekać jednak nie można na bagażnik, który skrywa 336 litrów z podwójną podłogą – nieźle jak na miejskie przeznaczenie samochodu. To co może irytować to jednak wysoki próg załadunku.
Oprócz miejsca środek i20 Coupe zaskakuje małą ilością pozytywów. Oprócz podgrzewanej kierownicy i klimatyzacji (jednostrefowa i automatyczna) ciężko szukać tutaj zdobyczy azjatyckiej techniki. Brakuje dotykowego ekranu multimedialnego oraz kolorowych wstawek. Wnętrze jest ciemne, plastikowe lecz przyjemne w dotyku i odporne na uszkodzenia. Sztuczna tapicerka w kolorze bieli z szarością niezbyt rozświetla wnętrze. Temu może służyć szyberdach.
W Hyundaiach zazwyczaj przeszkadzała mi archaiczność projektu deski rozdzielczej oraz przedpotopowe niebieskie podświetlenie, które przypomina na myśl chińskie budziki. Nadal nie do końca jest ono czytelne w nocy, aczkolwiek w porównaniu z kolorami zieleni lub odcieni pomarańczowego znanych z innych azjatyckich producentów nie jest źle, zwłaszcza, że niezbyt bogate wyposażenie ma swoje pozytywne odzwierciedlenie w cenie auta, a brak pewnych udogodnień na co dzień w ogóle nie przeszkadza.
Skoro wiadomo już jak Hyundai i20 Coupe wygląda zarówno w środku, jak i na zewnątrz najwyższy czas przedstawić jak jeździ. Tu odpowiem bardzo prosto. Biorąc pod uwagę, że nie oczekiwałem od i20 Coupe sportowych emocji, ponieważ słowo „coupe” rozszyfrowałem jeszcze przed odbiorem auta, byłem pozytywnie zaskoczony. Dlaczego?
Pod maskę tego samochodu trafił wolnossący silnik o pojemności 1.4 litra i mocy 100 KM. To namiastka odchodzącej już do lamusa starej motoryzacji, niewyżyłowanej turbosprężarkami i nadmierną elektroniką. Taka technologia może nie poraża swoimi osiągami, ponieważ to pseudocoupe do setki rozpędza się w 11,6 sekundy, aczkolwiek do prędkości miejskich przyspiesza dosyć żwawo.
Problem zaczyna się jednak poza miastem, gdy przy prędkościach ponad 90-120 km/h musimy nadal przyspieszyć. W i20 Coupe brakuje wtedy mocy, więc wyprzedzanie trzeba planować wcześniej. Problem pojawia się wówczas również z hałasem. Do minusów mogę zaliczyć jeszcze trochę twardawe zawieszenie. Możliwe, że w testowanym egzemplarzu koła były przyczyną umiarkowanego komfortu, ale naprawdę radzę zwalniać przy większych dziurach podczas prowadzenia tego auta.
Z drugiej strony jednak pochwalić mogę manualną skrzynię biegów, która jest mega precyzyjna, a przy tym chodzi z niespotykaną łatwością. Aż nie chciało się wierzyć, że to miejski Hyundai, chociaż powoli manuale tej marki stają się pozytywnym zaskoczeniem. Nie można również narzekać na układ kierowniczy, ponieważ dobrze spełnia stawiane przed nim wymagania.
To co również potwierdza się w kolejnym teście tej koreańskiej marki to atrakcyjne spalanie. Hyundai i20 Coupe udowodnił, że nowe samochody, nawet bez downsizingu nie muszą dużo palić. Zazwyczaj ten trend ma odwrotny skutek i może faktycznie emisja CO2 jest na niskim poziomie, ale nasze testy dowodzą, że oszczędności na stacjach benzynowych to za wiele nie ma.
Przechodząc do konkretów: w trasie Hyundai i20 Coupe jest w stanie zejść do 5 litrów na 100 km (jak na benzynę to super). Co ważne, w mieście raczej nie przekroczy 7 litrów na 100 km, co jest równie dobrym wynikiem. Biorąc pod uwagę moją ciężką nogę i takie wyniki wyrażam Hyundaiowi wielki szacunek.
Parę akapitów wcześniej wspomniałem na temat niskiej ceny i20 Coupe. Kiedyś trzydrzwiowe nadwozie było tym tańszym i za dodatkowe drzwi trzeba było dopłacać. Dziś nie jest to już tak oczywiste, ale tak skonfigurowany egzemplarz jak na zdjęciach można mieć za 66 tys. złotych. Bazowo i20 Coupe dostaniecie już za kilkanaście „klocków” mniej. A producent dorzuci Wam jeszcze 5-letnią gwarancję.
Czy to tworzy z i20 Coupe okazję? Jeśli przywabiło Was słowo coupe i myśleliście, że to auto jest trochę sportowe, to odradzam zakup. Jeśli jednak potrzebujecie auta do miasta, które mało pali, jest w miarę pojemne, a przy tym jeszcze wygląda całkiem całkiem, to uzyskaliście właśnie trafną odpowiedź na to pytanie.
Konrad Stopa
Fot: Jakub Głąb
Wygląd: | [usr 9] |
Wnętrze: | [usr 6] |
Silnik: | [usr 7] |
Skrzynia: | [usr 8] |
Przyspieszenie: | [usr 6] |
Jazda: | [usr 7] |
Zawieszenie: | [usr 6] |
Komfort: | [usr 6] |
Wyposażenie: | [usr 7] |
Cena/jakość: | [usr 7] |
Ogółem: | [usr 6.9 text=”false” img=”06_red.png”] (69/100) |
Dane techniczne:
Silnik: benzyna R4 16V
Pojemność silnika: 1368 cm3
Moc: 100 KM przy 6000 obr./min.
Moment obr.: 134 Nm przy 3500 obr./min.
Skrzynia biegów: 6-biegowa, manualna
Napęd: przedni
0-100km/h: 11,6 s.
Vmaks: 192 km/h
Zużycie paliwa: 7,2 l/ 4,6 l/ 5,5 l (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Zużycie paliwa testowe: 6 l (l/100km) (średnie z testu)
Pojemność baku: 50 litrów
Teoretyczny zasięg: 800 km
Wymiary: 4045/1730/1449 (długość/szerokość/wysokość) (w milimetrach)
Waga: 1010 kg
Pojemność bagażnika: 336 l
Liczba drzwi/Liczba miejsc: 3/5
Emisja CO2: 127 g/km
Opony: 205/45 R17
Cena wersji podstawowej: 52 300,00 PLN
Cena wersji testowanej: 65 900,00 PLN
>>>>>>>Z tyłu natomiast zobaczymy wysoko zawieszony zderzak oraz próg załadunku bagażnika. Oprócz niego dwa ciekawe reflektory zachodzące na boczne nadkola<<<<<<
Z tyłu reflektory??? Czy to na prawdę pisał tłumacz Google???
I za ten poziom kasy zdecydowanie raczej bym optował za nabyciem nowego Fiata Tipo. I to będzie już super wyposażony.
A na koniec I20 to całkiem fajne autko. Świetna alternatywa dla taczek zza Odry. Tylko za mocno wycenione.