Właściciele vanów rzadko kiedy wożą w środku tylko powietrze. W końcu pies, rower, dmuchany basen ogrodowy, grill i narzekająca teściowa to obowiązkowy bagaż każdego wyjazdu za miasto. Czy w tak używanym aucie znajdzie się choć mały pierwiastek przyjemności dla kierownika wycieczki, ekhm – kierowcy? Sprawdźmy!
Testowanym Seatem Alhambrą w bogato wyposażonej wersji Style z silnikiem 2.0 TDI o mocy 177 koni mechanicznych i 6-biegową skrzynią automatyczną DSG, podczas wspólnie spędzonego tygodnia, przejechałem Polskę wzdłuż i wszerz. I chociaż ten olbrzym z zewnątrz wywołuje emocje porównywalne z ostatnim meczem polskiej reprezentacji ze Szkocją, bardzo pozytywnie zaskakuje podczas jazdy. Pora przekonać Was, że moje zauroczenie tym autem to nie andropauza, ale obiektywna fascynacja jego możliwościami.
Stonowany wygląd Alhambry, zresztą zupełnie jak jej brata bliźniaka – VW Sharana to nie wada. Tego typu auta projektowane są z myślą o wygospodarowaniu jak największej ilości miejsca wewnątrz, więc wyostrzone linie nadwozia, wymyślne łuki czy przetłoczenia to w ich przypadku przerost formy nad treścią. Nie oznacza to jednak, że vany muszą kojarzyć się ze szkołą rodzenia, oddziałem geriatrycznym czy grillowaniem na zjeździe miłośników campingu. W przypadku Seata, nie rzucający się w oczy wygląd nazwałbym dyskretną elegancją. To spore osiągnięcie projektantów VAG-a, że autu bliżej do luksusowej limuzyny klasy biznes niż przewozu osób busem po trasie Warszawa-Lublin. Co prawda idąc ulicą, wśród zaparkowanych aut, Alhambra zupełnie nie zwraca na siebie uwagi, ale zza jej kierownicy łatwo odnieść wrażenie, że inni kierowcy czują przed nami respekt.
Warto dodać, że od bliźniaczego Sharana, Alhambrę odróżniają trochę inaczej zaprojektowane przednie oraz tylne światła. Czy są ładniejsze? To kwestia gustu. Miłośnikom flamenco muszą jednak wystarczyć, bowiem na tych zmianach kończy się tchnienie w vana Seata hiszpańskiego temperamentu. Zresztą wracając do świateł, testowany egzemplarz wyposażono w rewelacyjnie świecące bi-ksenony, za które naprawdę warto dopłacić 3,9 tys. zł. W żadnym samochodzie do tej pory nie czułem się w zabitej, ciemnej głuszy jak w dzień.
Nie rozwodząc się dłużej nad pudełkowatym kształtem karoserii Alhambry przejdźmy do wnętrza. W końcu możliwości przewozowe to podstawowy argument przy wyborze vana. W przypadku Seata nie powinni narzekać nawet członkowie klubu domowych majsterkowiczów nierozstający się ze swoją suwmiarką. Gdy autem podróżuje 5 osób, pojemność bagażnika wynosi 809 litrów. Po złożeniu tylnych siedzeń wartość ta rośnie do 2430 litrów. Nawet, gdy rozłożymy trzeci rząd siedzeń i zapakujemy do wnętrza 7 osób, w bagażniku o pojemności 267 litrów wystarczy miejsca na jednodniowy wypad za miasto. W dodatku wnętrze jest bardzo ustawne, o regularnych kształtach a podłoga, po złożeniu siedzeń, zupełnie płaska. Na plus należy też zaliczyć bardzo prostu system składania siedzeń – niewielkiej postury kobieta spokojnie sobie z tym zadaniem poradzi. Szkoda tylko, że trzeci rząd siedzeń, chociaż bardzo praktyczny, ze względu na małą ilość miejsca na nogi i bardzo krótkie oparcie nadaje się raczej dla dzieci. Jest jeszcze jeden minus – w salonie musimy za niego dopłacić 2821 zł.
Wnętrze wykonano w iście volkswagenowski sposób, czyli elegancko, ale bez polotu. Testowany egzemplarz wyposażono w skórzaną tapicerkę (koszt 8,5 tys. zł – nie warto dokupować) i szklany, rozświetlający wnętrze, otwierany do połowowy szklany dach (koszt 3,7 tys. zł. – warto dokupić). Materiały, których użyto do wykończenia deski rozdzielczej są dobrej jakości, choć to, czego nie widać na pierwszy rzut oka miękkie nie jest. Wszystko jednak dobrze spasowano, na wybojach nie słychać więc żadnych niepokojących odgłosów. Bardzo wysoko oceniam możliwości ustawień niesamowicie wygodnych foteli przednich – w tej wersji w pełni elektrycznych z bardzo wygodnymi, regulowanymi w poziomie zagłówkami. Szkoda tylko, że nie podpierają lepiej ciała w zakrętach. Na plus zaliczam też trójramienną, mięsistą, kojarzącą się raczej ze sportową odmianą Leona kierownicę, którą – poza tym, że pewnie leży w dłoniach – bardzo łatwo dopasować do ustawień fotela. Dobrze grające – choć w testowanym egzemplarzu nie było systemu BOSE – radio, wyświetlacze, pokrętła – wszystko żywcem przeniesiono z Volkswagena, więc żeby Was już nie zanudzać, nie będę się na ich temat rozpisywał.
Dostęp do środka jest wręcz wzorowy – nie trzeba się schylać, a jedynie jedwabiście wsunąć cztery litery do wnętrza. Co ciekawe, w wersji Style – drzwi tylne oraz tylna klapa otwierają się automatycznie, także z pilota. Pamiętacie filmy z gangsterami z lat 20 tych, na których czarne charaktery faszerowały swoich wrogów śrutem z broni automatycznej przez otwarte drzwi powolnych furgonetek? Jeżdżąc Alhambrą zastanawiałem się czy to auto spodobałoby się właśnie członkom amerykańskiej mafii z okresu wielkiej prohibicji. Jakież było moje zdumienie, gdy jadąc ok. 70 km/h przez miasto sięgnąłem na chwilę do tyłu ręką muskając dosłownie przycisk otwierający, który umieszczono na słupku. Oczywiście drzwi otworzyły się bez żadnego ostrzeżenia. Mafiosi byliby wniebowzięci, współcześni rodzice zapewne niekoniecznie. Dobrze, że istnieje możliwość blokady zamka, o czym warto pamiętać ruszając z siedzącym za plecami pasażerem.
Obecna generacja Alhambry mierzy 4,85 metra i jest dłuższa od swojego poprzednika o 22 centymetry. Czuć to szczególnie podczas parkowania poprzecznego na wąskich uliczkach. Czasami, żeby wjechać w upatrzone miejsce trzeba zrobić kilka poprawek. Pomocna jest bardzo dobra widoczność dookoła i czuły, ale nie przeczulony system parkowania z kamerą z tyłu i czujnikami dookoła pojazdu. Co ciekawe, testowany egzemplarz wyposażono w system Park Assist, czyli tak naprawdę inteligentnego asystenta parkowania. Przyznam się, że po raz pierwszy wypróbowałem jego działanie właśnie w Alhambrze i jestem bardzo miło zaskoczony, że to naprawdę daje radę. No dobrze – czasami wymaga cierpliwości, ale o tym zaraz. Aby uruchomić asystenta, wystarczy nacisnąć przycisk, ruszyć i utrzymywać niewielką prędkość wzdłuż zaparkowanych po prawej stronie (to ważne!) samochodów, a w momencie wyświetlenia się komunikatu o wolnym miejscu wrzucić „R”. Resztę zrobi za nas samochód. Gdy parkowanie będzie wymagało poprawki, system poprosi o zmianę biegu na „D” i sam wyrówna auto. Niestety, czasami dużo czasu upływa zanim komputer uzna, że miejsce jest wystarczająco duże, więc używanie tego gadżetu na ulicach mocno zakorkowanych polskich miast, może doprowadzić do małej ulicznej wojny.
Przejdźmy do jazdy. Pod maską Alhambry pracuje bardzo dobrze znana i mająca całe grono wielbicieli jednostka 2.0 TDI o mocy 177 KM przy 4200 obr./min.
legitymująca się maksymalnym momentem obrotowym 350 Nm przy 1750-2500 obr./min. Ten silnik słynie z niezłej elastyczności i bardzo wysokiej kultury pracy – nie inaczej jest więc w przypadku Alhambry. Za przeniesienie napędu na przednie koła odpowiedzialna jest opcjonalna, automatyczna skrzynia DSG o 6 przełożeniach. Samochód, mimo swojej masy – prawie 1800 kg, wyrywa do przodu z każdej prędkości. Przyspieszenie do pierwszej setki trwa 9,6 sekundy, a licznik kończy pracę na 204 km/h. Spalanie, które udało mi się bez problemu uzyskać to 7,7 litra przy pełnym obciążeniu (trasa Warszawa-Kraków) i niecałe 9 litrów w zatłoczonym mieście. Spokojna jazda w trasie, bez częstej redukcji biegów i wyprzedzania innych pojazdów, pozwala utrzymać spalanie na poziomie ok. 6,5 litra na każde 100 km, co przy baku o pojemności 70 litrów zapewnia 1000 km bez tankowania.
Mimo, że samochód, jak na swoją masę i przeznaczenie jest przewidywalny i daje poczucie bezpieczeństwa, mam kilka zastrzeżeń. Skrzynia DSG, choć korzystałem z niej już wielu autach VAG-a, w opisywanym Seacie zachowuje się czasami dziwnie. Co to znaczy? Tuż przed wyprzedzaniem, czyli wtedy, kiedy potrzebna jest moc auta, skrzynia z uporem maniaka próbuje rozpędzić się na obranym już, najczęściej najwyższym biegu. Pomocne wtedy okazują się podążające za kierownicą łopatki lub możliwość zmiany ręcznej po przełączeniu na tryb manualny, ale nie o to chyba chodzi w przypadku szybko reagującej „dwusprzegłówki”. Poza tym jestem przyzwyczajony do aksamitnej pracy tej skrzyni, więc zdziwił mnie dość mocno wyczuwalny moment, w którym wybiera ona inny bieg. Może się czepiam, ale zastosowana w innych autach koncernu 7-biegowa przekładnia DSG jest po prostu lepsza! Żeby dolać jeszcze oliwy do ognia, za zupełnie niepotrzebny uważam tryb sport, bo niemiłosierne wycie i przeciąganie biegów zupełnie bez sensu i efektu w postaci przyspieszenia nie przystoi dostojnej jeździe, z jaką powinno poruszać się to auto.
Jazda prawie dwutonową kolubryną przy wyższych prędkościach wypada zaskakująco dobrze. Wchodzenie w zakręty, mimo wysoko umieszczonego środka ciężkości, nie daje wrażenia miękkich kolan – samochód nie pochyla się nadmiernie, a pokonywanie autostrady z prędkościami wyższymi, niż dozwolone pozwala w pełni zrelaksować się za kierownicą. Przy prędkościach autostradowych można swobodnie prowadzić rozmowę wewnątrz. Przeszkadza jedynie mało precyzyjny, trochę gumowy układ kierowniczy. Wygląda to tak, że czasami samochód skręca jakby ułamek sekundy później, niż chce tego kierowca. Co ciekawe, poza ewentualnymi problemami z parkowaniem w mieście, podczas jazdy po ciasnych uliczkach wielkości pojazdu w ogóle się nie odczuwa, a pokonywane nierówności nie przenoszą się do wewnątrz Seata. Za to duży plus!
Testowana Alhambra wyposażona była w system start&stop, ale przycisk auto hold, bardzo zresztą pomocny, potrafi go odpowiednio spacyfikować. Na czym to polega? Wciskając funkcję auto hold, auto po zatrzymaniu, mimo pozostawieniu na „D” jest trzymane przez hamulec. Możemy więc poczuć się jak w aucie pozostawionym na luzie, i to bez konieczności przestawiania w tryb „N”. Przy włączonym auto hold i puszczonym pedale hamulca nie działa też system start&stop. Prawda, że genialne?
Reasumując, Seat Alhambra to bardzo poważny gracz w klasie vanów. Jest dobrze wykończony, świetnie wyposażony (nawet w najtańszej wersji) i dynamiczny. Przy cenie rozpoczynającej się od niecałych 100 tys. zł (za 1,4 TSI) to naprawdę dobra propozycja na rynku w tej klasie. Cena testowanego – 170 tys zł – przekracza co prawda zdroworozsądkową granicę, ale Alhambrę z tym silnikiem i bardzo bogatym wyposażeniem możemy kupić o 30 tys. zł. taniej. Czy warto? Jeżeli jesteś ojcem trójki dzieci bądź lubisz grilla i swoją teściową, często jeździsz w trasy i nie martwisz się tym, że będziesz szukał miejsca w centrum miasta minimum pół godziny, to tak. W przeciwnym razie – kup Leona Cuprę i ciesz się naprawdę szybkim hot hatchem i kasą na paliwo do niego. Byłbym zapomniał. Producent przewidział w Alhambrze napęd 4×4. Niestety tylko do słabszej, 140 konnej wersji dwulitrowego diesla. Szkoda.
Adam Gieras
Fot. Maciej Gis (Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i udostępnianie bez zgody autora zabronione)
Dane techniczne:
Wymiary (długość/szerokość/wysokość) – 4854 /1904 /1720 mm
Silnik: wysokoprężny, 4-cylindrowy, turbodoładowany
Pojemność: 1968 cm3
Moc maksymalna: 177 KM przy 4200 obr/min
Maksymalny moment obrotowy: 350 Nm przy 1750-2500 obr/min
Osiągi (0-100 km/h) – 9,6 s.
Prędkość maksymalna: 204 km/h
Zużycie paliwa w teście (miasto/trasa/średnie) – 8,9/6,5/7,7 l/100 km
Pojemność bagażnika: 267-2430 l
Pojemność zbiornika paliwa: 70 l
Bardzo fajnie napisany tekst, o wiele bardziej merytoryczny, niż teksty w Kryterium Artura. No i wreszcie super zdjęcia!