Mają modne nadwozia, starają się nadążać za bieżącymi trendami, posiadają napęd na cztery koła oraz nie są pierwszym wyborem klientów. Suzuki Vitara oraz Ssangyong Tivoli robią, co mogą, aby zainteresować sobą odbiorców. To specyficzne auta w tych jakże specyficznych czasach. Postawiłem Vitarę obok Tivoli i… nie uprzedzajmy faktów!
Dwa prezentowane samochody na pierwszy, drugi czy nawet piąty rzut oka są podobne, ale muszą mierzyć się z zupełnie innymi oczekiwaniami. Vitara już na starcie ma trudniej. Vitara to przecież dzielna terenówka, solidne auto, porządny SUV w wersji Grand! Tak, było. Kiedyś. Teraz Vitara to mały crossover. Bez ramy, bez zapędów do jazdy w terenie, bez jednowymiarowego charakteru. Tivoli to z kolei kolejny Ssangyong. Kolejne auto koreańskiego producenta, które stara się zmienić postrzeganie aut Ssangyonga. Tivoli ma łatwiej. Od niego nikt nie oczekuje cudów. Wszyscy spodziewają się raczej grzybni z bryndzą i niskiej ceny.
Auta z zewnątrz
Nie jestem Pablo Picasso (chociaż imię podobne), żeby zachwycać się i wydawać wyroki na temat stylistki obu modeli. Do testu trafiły smutne, szare egzemplarze, na które nikt nie zwróci uwagi. A szkoda, bo zarówno Vitara, jak i Tivoli w ofercie mają o wiele bardziej radosne kolory. Tak czy siak, Vitara ginie w tłumie i… Tivoli ginie w tłumie. Dla tego pierwszego jest to wiadomość neutralna, a dla tego drugiego spora pochwała. Czasy, w których Ssangyongi wytykano palcami i straszono nimi małe dzieci już dawno minęły. Tivoli wygląda spoko. Ba, gdyby przyczepić do niego znaczek Opla, Forda czy innego Peugeota, jestem pewien, że wiele osób dałoby się nabrać.
Auta w środku
Co słychać we wnętrzu? Wsiadam do Vitary i czuje się jak w mojej prywatnej Micrze z 2013 roku. Ok, co prawda Micra nie ma kolorowego i dotykowego wyświetlacza, ale cała reszta jest podobna. Suzuki przypomina auta sprzed dekady. Jest analogowa, rysowana od linijki i ekierki. Projektowana przez osoby, które nie wiedzą, co to TikTok czy Instagram. Zegary są analogowe, przełączniki od podgrzania foteli wyjęto z Poloneza, a komputer pokładowy obsługuje się dynksem ochoczo wystającym z okolic zegarów. Panel klimatyzacji ma wyświetlacz z kalkulatora Casio, a fotele przypominają te z Daewoo Matiza. Jedynym przejawem nowoczesności jest system multimedialny, który ogarnia Apple CarPlay i Android Auto. Na tym koniec.
Przesiadam się do Ssangyonga i czuje podobny klimat. Dużo plastiku, klasyczna zapaliczka niczym z Hondy Legend z 1998 roku i… dużo plastiku. Jednak Tivoli chce być bardziej współczesne. Panel klimatyzacji nie przypomina kalkulatora Casio. To raczej… kalkulator Casio A.D. 2022. Dotykowy, bardziej na czasie, bardziej modny. Multimedia podobne jak w Vitarze. Zegary? Zupełnie inne niż w Suzuki. Wirtualne, współczesne.
Jakość wykonania? W obu przypadkach bardzo podobna. Szału nie ma, konar nie płonie. Wsiadasz do tego samochodu i zapominasz. Plus dla Ssangyonga za wyposażenie. Skórzana tapicerka czy wentylowane fotele to szok w marce, która przez wiele osób, które nie miały z nią do czynienia jest hejtowana. A jednak, Tivoli posiada i jedno, i drugie.
Teraz trochę poprzynudzam, więc pomiń ten akapit, jeśli nie interesują Cię cyferki. W środku, we wnętrzach obu aut jest podobnie. Z przodu miejsca jest spoko, z tyłu miejsca jest równie spoko. Bagażnik? Tivoli ma 427 litrów, a Vitara raptem… 289 litrów. 1:0 dla Koreańczyka. Na dodatek, Tivoli pozwala na fajną konfigurację swojego kufra. Można go przedzielić półką z podwójnej podłogi. Suzuki nie zna takich sztuczek. Ma mały bagażnik i… tyle w temacie.
Czas za kierownicę
Jazda… To jest temat rzeka. Gdybym porównywał Porsche 911 GT3 do Ssangyonga, to mógłbym wypomnieć różnice. Ale… gdyby zasłonięto mi oczy, kazano jeździć Vitarą, a następnie nie odsłaniając oczu kazano jeździć Tivoli… nie poczułbym różnicy. Oba samochody po prostu… jeżdżą, skręcają i hamują. To nie są auta do wzbudzania emocji. Chociaż różnice są zauważalne.
Tivoli występuje tylko w jednej wersji silnikowej. Pod maską ma motor 1.5 Turbo o mocy 163 KM. W standardzie jest napęd na przód oraz manualna 6-biegowa skrzynia. Zero hybrydowego wsparcia. Vitara występuje w dwóch smakach. 1.4 Turbo 129 KM lub 1.5… bez turbo w wersji hybrydowej. Manualna i automatyczna skrzynia oraz przedni napęd lub 4×4 także dostępne. I teraz przechodzimy do różnic…
163 KM z silnika turbo w Tivoli dają radę. Co prawda Ssangyong nie chwali się osiągami na swojej stronie, ale samochód fajnie przyspiesza. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że automat tłumi dynamikę, ale jest wygodny. Vitara z automatem dostępna jest tylko i wyłącznie z silnikiem 1.5. Nie dość, że jest to motor bez turbo, to jeszcze automat nie jest klasycznym automatem tylko przekładnią zautomatyzowaną. Co to znaczy?
Klasyczna skrzynia automatyczna w Ssangyongu była ospała. Zautomatyzowana przekładnia w Suzuki działa jak… manual. Łapie wyraźny oddech podczas zmiany przełożenia i sprawia wrażenie jakby biegi zmieniał nie automat, tylko ktoś siedzący obok. Suzuki także nie chwali się osiągami wolnossącej Vitary. Jednak nie ulega wątpliwości, że 116-konny układ napędowy nie grzeszy dynamiką. Ważniejsze jest jednak zużycie paliwa. Tivoli pali ponad 9 litrów na setkę! To mało chwalebny wynik, nawet jak na sporo mocniejsze auto z turbo. Vitara pali 5 litrów z groszem. Różnica znaczna. A propos grosza…
Co w cennikach?
Vitara jest tańsza. Zaskoczeni? Crossovera Suzuki kupisz już za mniej niż 90 tys, zł! A jak przejdziesz z handlowcem na ty, to może dywaniki dostaniesz gratis! Tivoli kosztuje co najmniej 91 900 zł. 2000 zł to żadna różnica? Powiedz to swojej drugiej połówce. Za dwa koła to możesz mieć np. weekend w dobrym SPA w górach dla dwóch osób. Spodziewałeś się mniej po Tivoli? W sensie ceny. Spodziewałeś się więcej po Vitarze? W sensie większej różnicy względem Tivoli. No to psikus.
Ssangyong nadal jest relatywnie tani. Nadal oferuje relatywnie więcej, ale nadal musi się mierzyć z opinią producenta aut, dla kogoś, kogo nie stać na Opla. Vitara musi się mierzyć z bogatą historią i hardym charakterem poprzedników. Oba auta nie mają łatwo. Tym bardziej, że segment, w którym grasują zalany jest innym samochodami konkurencyjnych marek.
Tivoli zaskakuje tym, że jest naprawdę fajny. Bez uprzedzeń. Vitara zaskakuje tym, ze oferuje to, co wielu klientów wciąż lubi i czego szuka. Ja bym wziął Tivoli. Bez uprzedzeń. Ale jeśli Ty weźmiesz Vitarę, to zrozumiem. Fajnie, że te auta są inne od… innych. Są wciąż analogowe. Nie są gadżeciarskie, nie są współczesne, czasami mają swoje zboczenia, ale… są naprawdę ciekawe i warte zainteresowania.
Komentarze 1