Skody Fabia znana jest każdemu. Z jej ostatnią generacją spotykaliśmy się już nieraz, jednak do tej pory mieliśmy do czynienia tylko z mniejszą jednostką napędową. Pora więc wziąć na warsztat topowy motor wraz z automatyczna skrzynią biegów.
Z najnowszym wcieleniem Fabii miałem już okazję obcować równe dwa lata temu. Podczas pierwszego kontaktu samochód ten nie powalił mnie na kolana – rozczarowująca okazała się jakość materiałów wewnątrz i niezbyt przyjemnie zestrojony układ napędowy. Tym razem jednak w moje ręce trafiła nieco inaczej skonfigurowana Czeszka, która sprawiła na mnie lepsze wrażenie.
Zacznijmy od tego co przekonało mnie najbardziej
Największą zaletą testowanej Fabii był zdecydowanie układ napędowy składający się z czterocylindrowej jednostki 1.5 TSI o mocy 150 KM oraz momencie obrotowym na poziomie 250 Nm połączonej z automatyczną przekładnia DSG o 7 przełożeniach. Cały ten zestaw zaskoczył mnie swoją płynnością działania i przewidywalnością. W mieście skrzynia nie wykazuje się opóźnieniem przy ruszaniu, które irytowało mnie w przypadku połączenia jej z litrowym motorem. Reakcja na gaz mogłaby być nieco lepsza, owszem, ale i tak jak na obecne standardy aut spod znaku grupy volkswagena jest naprawdę nieźle.
Fabię zabrałem na krótki urlop w słowackie Tatry, gdzie układ napędowy wykazywał się przyjemną dynamiką i inteligentnym dobieraniem przełożeń. Podczas zjazdów z gór skrzynia chętnie hamowała silnikiem utrzymując nieco wyższe obroty, a na bardziej stromych podjazdach nie wrzucała na siłę wyższych przełożeń. Warto też docenić kulturę pracy samej jednostki napędowej – nawet jeśli „kręcimy” ją wysoko to jej odgłosy nie są natarczywe i irytujące.
Zastrzeżeń nie można mieć także do właściwości jezdnych
Już podczas pierwszych jazd Fabia nie rozczarowała mnie swoimi właściwościami jezdnymi. Sprawiała ona wrażenie samochodu o klasę większego niż jest w rzeczywistości. Wypad w dłuższą trasę tylko to potwierdził. Mała Skoda zdecydowanie nie boi się wyjazdu poza tereny zabudowane. Na autostradach czy drogach szybkiego ruchu prowadzi się ona pewnie i stabilnie dając dużo komfortu. Kabina jest dobrze odizolowana od szumu opływającego powietrza.
Na krętych górskich drogach brakowało mi nieco więcej informacji zwrotnych ze strony przednich kół. Lekko pracująca kierownica jest niestety pozbawiona precyzji, jednak w codziennym użytkowaniu nie przeszkadza to aż tak bardzo. Zawieszenie zostało zestrojone raczej w stronę komfortu, jednak zdarza mu się czasami nieco głośniej przejechać przez dziurawą drogę. Na pewno nie warto dopłacać do większych, 17–calowych obręczy. Być może wyglądają bardziej atrakcyjnie, ale 16 znacznie lepiej znoszą trudy codzienności w mieście.
Pochwalić Fabię należy także za ograniczony apetyt na paliwo. W zasadzie wyniki nie odbiegają jakoś mocno od tych, które uzyskałem w przypadku silnika 1.0 TSI. W mieście większy silnik zużywał mi niecałą 7. W naprawdę gęstym i zakorkowanym ruchu potrafiło ono podskoczyć do 8 litrów. Na trasie przy prędkościach w okolicach 120 km/h Fabia potrzebowała 6 litrów, natomiast przy 140 km/h 7,5 litra na każde 100 kilometrów. Mając na wyposażeniu większy, 50–litrowy zbiornik paliwa w trasie da się pokonać Fabią ponad 750 kilometrów.
Wyróżniki wersji Monte Carlo dodają trochę charakteru
Fabia Monte Carlo nie rzuca się jakoś przesadnie w oczy. Gdyby nie krzykliwy pomarańczowy lakier tak naprawdę byłaby to kolejna Skoda na drogach. Czarne, błyszczące detale na zewnątrz przychodzące wraz z odmianą Monte Carlo nadają nadwoziu trochę więcej wyrazu. Niemniej jednak design jest prosty i nienarzucający się.
We wnętrzu jest już nieco bardziej „kolorowo”. Znajdziemy tu typowe dla wersji Monte Carlo detale w postaci czerwonych dekorów na desce, czy też „sportowych” foteli ze zintegrowanymi zagłówkami. Multimedia są dosyć proste i czytelne (testowany egzemplarz wyposażony był w podstawowy ekran o przekątnej 8-cali), a klasyczne, analogowe zegary sprawiają, iż ergonomia wnętrza stoi na bardzo dobrym poziomie. Szczerze uważam, że nie warto dopłacać 1 900 zł do wirtualnych wskaźników.
Kabina Fabii jest przestronna, bez problemu pomieściła wszystkie bagaże na wyjazd, a pasażerowie nie narzekali na brak przestrzeni. Przyczepić mogę się znowu do materiałów użytych do wykończenia wnętrza. Plastiki są po prostu twarde, a parę materiałowych wstawek nie poprawia zbyt mocno poczucia „taniości” w środku. Biorąc pod uwagę chociażby francuską konkurencję w tej klasie, Skoda mogłaby przyłożyć się do tego nieco bardziej.
Cena nie odstraszy, jeśli nie przesadzimy z opcjami
W odróżnieniu od poprzednio testowanej przeze mnie Fabii ten egzemplarz został skonfigurowany znacznie bardziej sensownie. Mówimy tu o topowej odmianie Monte Carlo wraz z naprawdę skromną liczbą dodatków. Bazowo za tę odmianę z tym silnikiem trzeba zapłacić 99 800 zł. U nas dorzucono pakiet Comfort za 4 200 zł, w skład którego wchodzą między innymi przednie światła Bi-LED i automatyczna klimatyzacja, bezkluczykowy dostęp do samochodu za 1 800 zł, lakier za 1 650 zł, sportowe zawieszenie za 650 zł (nie warto) i powiększony zbiornik paliwa za 500 zł co finalnie złożyło się na kwotę 108 500 zł.
Z drugiej jednak strony nie tak dawno temu sprawdzałem inny produkt czeskiej marki – Scalę również w odmianie Monte Carlo z dokładnie tym samym silnikiem i zbliżonym wyposażeniem. Była ona droższa od Fabii o około 9 000 zł, jednak jest samochodem znacznie większym i praktyczniejszym. Biorąc jednak pod uwagę obecne ceny i ogół cech obu samochodów, zarówno Fabia, jak i Scala wydają się być wyborami dokonywanymi na podstawie kalkulacji. W obu autach emocji nie znajdziecie, ale w każdym z nich nie miałbym wątpliwości co do tego jaki silnik wybrać.
Jakub Głąb
Zdjęcia Skoda Fabia Monte Carlo:
Dane techniczne Skoda Fabia Monte Carlo:
Silnik: R4, benzynowy, turbodoładowany
Skrzynia biegów: automatyczna, 7 – biegowa
Pojemność: 1498 cm3
Moc: 150 KM
Moment obrotowy: 250 Nm
0 – 100 km/h: 8 s
Prędkość maksymalna: 225 km/h
Cena: 68 600 zł (podstawa), 108 500 zł (testowana)