Seat ma być marką dostarczającą emocji. O ile Cupra faktycznie je daje, to czy zwykły Seat, nawet w wersji FR, też ma to coś? Sprawdźmy!
Ateca jest najstarszym dzieckiem z podniesionym nadwoziem w palecie modelowej Seata. Wprowadzone na rynek w 2016 roku auto, w późniejszym czasie zyskało rodzeństwo – mniejszą Aronę i większego Tarraco.
Zabieg podyktowany zmianami trendów zakupowych konsumentów sprawdził się w przypadku Seata znakomicie, ratując niegdyś zapomnianego i lekko niszowego producenta. Obecnie nie ma się co oszukiwać – aby liczyć się na rynku należy mieć Suva w ofercie, a najlepiej kilka.
Darmowe Sprawdzenie VIN
Sprawdź wypadkową przeszłość pojazdu
Schwarz charakter?
Black Edition przy modelu Ateca to nic innego jak pakiet stylizacyjny. Czarny kolor znajdziemy na przednim grillu SUVa seata, na obudowach lusterek oraz relingach dachowych. Natomiast krwisto czerwony lakier Velvet red zestawiony z czarnymi elementami przodu auta oraz 19 calowych felg również w czarnym kolorze zdecydowanie zaczepnie zwraca na siebie uwagę w ruchu ulicznym. Charakternego SUVa wyposażono również w lotkę klapy bagażnika, a szare implementacje w zderzakach z przodu i tyłu auta oraz u dołu drzwi stanowią całkiem interesujące połączenie.
Nie zgodzę się jednak, że Atece FR łatwo pomylić z CUPRĄ Atecą. Usportowiony charakter FR zdaje się stawać jedynie w pół drogi do pełnej wersji CUPRY, ale tylko pod względem samego wyglądu. Od pewnego czasu bowiem FR jest jedynie wersją wyposażenia marki Seat, a nie wariantem modelu, w którym mamy doczynienia z inną charakterystyką pracy zawieszenia, czulej zestopniowanym układem kierowniczym czy silników zarezerwowanych tylko dla FR.
Ciekawie również w środku?
Black Edition to ukłon w stronę usportowionej stylizacji nadwozia, ale również wnętrza auta. Środek w skrócie charakteryzuje się obszerną kabiną, przyjemnymi fotelami z przodu oraz wygodną kanapą drugiego rzędu siedzeń. Same fotele to pół kubełki w wersji light – w moim odczuciu siedziska są wygodne, posiadają szeroki zakres regulacji, trzymanie boczne całkiem przyjemne, ale nie zapominajmy, że auto nadal ma tylko charakter lekkiego usportowienia.
W kwestii designu oraz stylizacji wnętrza w oczy rzuca się tapicerka Dynamica, będąca połączeniem materiałowych boków oraz alkantary wyścielającej centralnej części siedziska i oparcia. Zadziorności wnętrzu dodaje czerwona nić przeszywająca siedziska, gałkę zmiany biegów oraz kierownicę. Ta ostatnia jest spłaszczona u dołu, serwuje odczucie sportowego sznytu, ale równocześnie stylizacja wnętrza oraz kierownica nie są zasługą Black Edition, a jedynie stanowi wyposażenie dostępne dla każdej wersji FR!
Wykonanie wnętrza Ateci nie rozczarowuje. Na minus można jednak zapisać jednak materiały użyte do jego skonstruowania. Plastiki są twarde, ale estetyczne i nie rzucające się w oczy, jednak oczekiwałbym nieco więcej wyrafinowania i miłej w dotyku faktury tworzyw. Na plus, a nawet całkiem spory, można zaliczyć ergonomię wnętrza. Intuicyjność i rozmieszczenie urządzeń, a przede wszystkim ich obsługa jest zdecydowanie bardzo dobra. Rysę na honorze przynosi bezprzewodowa ładowarka na telefon. Skierowanie jej wyświetlaczem w kierunku przeciwnym do oczu kierowcy to pomysł nieco mało użytkowy.
Paleta silnikowa FR
Pod maską Ateci FR przed Face liftingiem pracować mogły 4 jednostki napędowe. Najsłabszym wariantem był 1.5 TSI o mocy 150KM, kolejnym z beznyniaków był 2.0 TSI o mocy 190KM – ta jednostka znalazła się w testowanym przez nas egzemplarzu. Dla lubujących się w wysokoprężnych jednostkach napędowych, producent zdecydował się zaproponować motor 2.0 TDI w dwóch wariantach mocy – 150KM oraz 190KM.
W po liftowym wydaniu oferta silnikowa została okrojona. Dostępne będą dwie jednostki – 1.5TSI oraz 2.0 TDI o mocy 150KM każda. W najniższej wersji wyposażenia – Reference pod maską może siedzieć litrowa jednostka o mocy 110KM zestawiona z 6 stopniowym manualem.
Szkoda? 2.0 TSI to był ciekawy silnik. 190KM mocy można było uznać za specyfikację o zacięciu sportowym, gdzie moc w prostej linii przekładała się na jakiekolwiek emocje za kółkiem i zasadne określenie sportowego usposobienia, poza pakietami stylizacyjnymi.
2.0 TSI DSG 4DRIVE
Jednostka ta sprzężona z 7 biegowym automatem DSG oraz elektronicznie sterowanym napędem na cztery koła jest fajnie dynamiczna. Ze startu zatrzymanego pierwsza setka pojawia się na zegarach po upływie 7.1 sekundy, a dalsze przyspieszanie jest równie gładkie i liniowe. Napęd znacząco poprawia trakcję podczas sprintu, zapewniając pewność i bezkompromisowość przyspieszania. Przy raptowniejszym przyspieszaniu, do uszu poza opcjonalnym zestawem audio Beats, trafia delikatny i dyskretny pomruk z wydechu, hmm o ile delikatnie wrażenia nie poprawia, wspominany zestaw audio.
Jeśli chodzi o spalanie to deklarowane przez producenta spalanie 6.5 litra/100km jest możliwe przy mało dynamicznej trasie. Autostradowe odcinki to już 10 litrów średniego spalania. W moimi odczuciu średnia z całego testu na poziomie okolic 9 litrów, to wynik może nie rewelacyjny, ale jak najbardziej akceptowalny dla auta tych gabarytów i mocy.
Zawieszenie oraz układ kierowniczy
Poza samą współpracą jednostki napędowej, skrzyni oraz napędu 4×4 pozytywne dopełnienie stanowi zaskakująco precyzyjny układ kierowniczy. Zestopniowany z wyczuwalnym oporem układ zdecydowanie doceniłem podczas jazdy na trasie. Spodobać się może zawieszenie, które jest sztywne i niekiedy w moim odczuciu, aż za twarde. Poprzeczne nierówności lub dziurawe odcinki w pobliżu Krakowa skierowały mnie do przemyśleń, Warte rozważenia jest pójście na mały kompromis. Osobiście gdybym miał takie auto, wybrałbym auto z felgami o cal mniejszymi. Całość nieco by straciła na wyglądzie, ale komfort jazdy i uniwersalność konstrukcji, w moim odczuciu poprawiłby się znacznie.
DSG i tryb SPORT
Nieco mieszane uczucia powoduje skrzynia. Mimo, że 2.0 Tsi o mocy 190KM zestrojono z DSG, czyli jedną z najszybszych dwusprzęgłowych przekładni automatycznych. Trzeba mieć jednak na uwadze przypadłość nowoczesnych aut, które wyposażone właśnie w ten rodzaj napędu ospale reagują na zdecydowane wciśniecie pedału przyspieszenia. Skrzynia, wydaje się temperować narowiste zapędy kierowcy, zarówno ze startu od „zera”, ale również podczas jazdy kick down działa ospale. Nie wiem czy to jest efekt placebo, ale ten problem częściowo niweluje tryb SPORT. Ten z kolei podbija utrzymywane obroty, zwiększa reakcję na gaz i sugeruje większą agresję jednostki. Co więcej opcjonalne zawieszenie DCC o regulowanym stopniu tłumienia powoduje, że zawieszenie dodatkowo się usztywnia. Całokształt? Efekt całkiem przyjemny i potrafi podbić nieco emocje w kabinie.
Podsumowując – czyli czy Ateca się broni?
Ateca FR jest autem zwartym i charakternym, ale o wytwarzaniu wielkich emocji czy jakichkolwiek uczuć można zapomnieć. Tak, jest to auto, które zdecydowanie przejawia mocne rodzinne naleciałości, okraszone tylko w pewnym stopniu sportowymi aspiracjami oraz broniący się całkiem dobrze na tle konkurencji wyglądem. Obecnie nieprodukowany przedliftowy wariant stanowi ciekawą propozycję na placach dilerów, a oferowane rabaty zachęcają do tej czy innej wersji schodzącej Ateci.
Tekst i zdjęcia: Bartek Kowalczyk
Seat Ateca FR 2.0 TSI
Ateca FR – zdjęcia
Ateca FR – punktacja
Wygląd: | [usr 8] |
Wnętrze: | [usr 8] |
Silnik: | [usr 8] |
Skrzynia: | [usr 8] |
Przyspieszenie: | [usr 8] |
Jazda: | [usr 8] |
Zawieszenie: | [usr 8] |
Komfort: | [usr 7] |
Wyposażenie: | [usr 7] |
Cena/jakość: | [usr 8] |
Ogółem: | [usr 7.8 text=”false” img=”06_red.png”] (78/100) |
Ateca FR – dane techniczne:
Silnik: R4, benzyna
Pojemność: 1984 cm³
Moc: 190 KM przy 4200 – 6000 obr/min
Maksymalny moment obrotowy: 320 Nm przy 1500-4100 obr/min
Skrzynia biegów: automatyczna, siedmio biegowa
Cena: od 86 900 zł, cena testowanego egzemplarza 154 343 zł