Nissan Leaf od początku swojej rynkowej kariery cieszył się ogromną popularnością na wielu rynkach. Nadal wypada bardzo dobrze na tle swoich konkurentów, jednak posiada jeden wielki mankament. Przestarzałą wtyczkę ładowania.
Pierwsza generacja japońskiego elektryka trafiła na rynek w 2010 roku i od razu zyskała uznanie klientów. Był to pierwszy samochód elektryczny, który oferowany był w bardzo sensownych pieniądzach. Klienci szturmem ruszyli do salonów przez co najczęściej widywanym elektrykiem w miastach był właśnie Leaf. W 2017 Nissan zaprezentował drugą generację modelu, która miała przed sobą ogromne wyzwanie. Musiała kontynuować sukces swojego poprzednika, a jedocześnie musiała się mierzyć z rosnącą liczbą konkurentów. Nissan wyszedł z tego boju zwycięsko i wciąż cieszy się ogromną popularnością. Niedawno Leaf trafił do naszej redakcji i postanowiliśmy sprawdzić, dlaczego jest on tak chętnie wybierany przez klientów.

Nowoczesne i zgrabne nadwozie
Pierwsza odsłona Leafa wyglądała nieco kosmicznie i wyróżniała się na tle konkurencji – choć ciężko powiedzieć czy w tym pozytywnym znaczeniu. Projektując drugą generację swojego elektryka japońscy inżynierowie zadbali o to, aby nadać mu nowoczesny wygląd. Efekt ich prac jest bardzo dobry, gdyż Nissan nadal wyróżnia się na drodze, a jednocześnie jego wygląd nie odbiega znacząco od samochodów spalinowych. Samo nadwozie jest jednocześnie przemyślanie zaprojektowane i stosunkowo stonowane.
Japończycy świetnie połączyli przednie reflektory ze zamkniętą osłoną grilla, która została wykończona w czarnym kolorze, podobnie jak dach, słupki oraz klapa bagażnika. Trzeba przyznać, że dwutonowe nadwozie prezentuje się dość zjawiskowo. Nissan dorzucił również nieco specyficzne felgi, które wyróżniają się od tych, oferowanych przez konkurencję. Podobnie jak w poprzedniej generacji, Nissan umieścił port ładowania z przodu, który znalazł się pomiędzy grillem, a przednią maską. Do samego nadwozia mam jednak jedną zasadniczą uwagę. Jest ono nieco kanciaste. Boki samochodu nie przechodzą płynnie w zderzaki, co z pewnością odbija się negatywnie na aerodynamice modelu.

Przemyślane wnętrze bez zbędnych fajerwerków
Wnętrze modelu zostało dobrze przemyślane przez Japończyków, jednak nie znajdziemy w nim nic co nas zaskoczy. Można wręcz uznać, że prezentuje się ono nieco przestarzale. Jedynym ciekawym dodatkiem jest gałka zmiany biegów. Nie jest to żadna tradycyjna dźwignia, czy też przełącznik. Wygląda bardzo oryginalnie, jednak ma pewną wadę. Nie jest zbyt intuicyjna. Stąd też inżynierowie postanowili umieścić nad nią schemat dotyczący tego, jak zmieniać nią biegi.
Kolejnym plusem Leafa jest zamontowanie trzech różnych wejść do ładowania naszego telefonu. Otrzymaliśmy tradycyjne USB, USB typu A oraz zapalniczkę. Dużym plusem jest również fizyczny panel służący do obsługi klimatyzacji. Jest to zdecydowanie wygodniejsze rozwiązanie niż dorzucenie funkcji sterowania klimatyzacją do systemu inforozrywki. Nie zabrakło także kilku dodatków pokroju podgrzewanych przednich i tylnych siedzeń oraz podgrzewanej kierownicy.
Nissan Leaf drugiej generacji mierzy 4490 mm długości, 1788 mm szerokości oraz 1530 mm wysokości. Przy takich wymiarach oraz rozstawowi osi na poziomie 2700 mm otrzymujemy w miarę dużo miejsca we wnętrzu pojazdu. Jazda w pięć osób może nie być zbyt komfortowa, jednak przy dwóch pasażerach na tylnej kanapie nie powinniśmy narzekać na zbyt małą przestrzeń na nogi, czy bagaże. Przy złożonych fotelach możemy liczyć na 435 litrów przestrzeni załadunkowej, co nie jest złym wynikiem. Jednak dużym problemem jest umieszczenia w nim wzmacniacza Bose, który pogarsza użytkowość bagażnika.

Nissan Leaf i jego przestarzałe multimedia
We wnętrzu również znajdziemy pewien relikt przeszłości, a mianowicie 8-calowy wyświetlacz systemu inforozrywki. Identyczny możemy również znaleźć w Nissanie Juke’u i z pewnością nie jest to korzystne porównanie. Jest on bardzo uproszczony, a wręcz nieco prymitywny. Znajdziemy w nim jedynie najpotrzebniejsze funkcje samochodu pokroju sterowania audio, nawigację czy łączenie urządzeń. Prawdę mówiąc, ze względu na niewielkie możliwości systemu, używałem go praktycznie tylko przy łączeniu się z telefonem. Z kolei możemy połączyć się z Android Auto wyłącznie przez kabel, co również bywa uciążliwe.
Dopełnieniem całości jest 7-calowy wyświetlacz zestrojony z analogowymi zegarami. Myślę, że taki układ wcale nie jest zły, gdyż mamy dostęp do wielu praktycznych i ważnych informacji pokroju zasięgu, zużycia energii, ustawień czujników etc, a jednocześnie zwolennicy tradycyjnych wskaźników otrzymują analogowe zegary.

Dynamiczny silnik i fatalne ładowanie
Japończycy postanowili zamontować w tym niewielkim kompakcie silnik elektryczny zapewniający 217 KM mocy oraz 340 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Nie możemy narzekać ani na brak mocy, ani na dynamikę jazdy. Pierwsza setka wskoczy na licznik po niespełna 7 sekundach, co stanowi bardzo dobry wynik. Możemy za to narzekać na przedni napęd, a dokładniej na brak napędu na wszystkie koła. Przy gwałtownym przyśpieszeniu możemy momentami stracić trakcje.
Testowany przeze mnie egzemplarz korzystał z większego akumulatora o pojemności 59 kWh, który na papierze pozwala przejechać do 385 km według norm WLTP. Podczas miejskiej jazdy możemy zbliżyć się do maksymalnego zasięgu, jednak podczas trasy przejedziemy maksymalnie około 300 km. Średnio będziemy zużywać między 15, a 17 kWh na setkę. Teoretycznie nie jest to zły wynik, gdyż możemy sobie potencjalnie pozwolić na pojechanie Leafem w dłużą trasę. Jednak jego największą wadę odczujemy podczas ładowania.
Wybrałem się elektrykiem do Wrocławia i bez problemu pokonałem ponad 220 km trasę z Łodzi. Jednak przy ładowaniu odczułem przestarzałe rozwiązania zastosowane w Leafie. Japończycy nadal montują w nim złączę CHAdeMO, które z pewnością jest już reliktem przeszłości. Większość ładowarek oferuje złącza Type 2 oraz CSS dla szybszego ładowania. Stąd też znalezienie nissanowskiej wtyczki było dla mnie problematyczne. Oczywiście mogłem skorzystać z wolniejszego ładowania, jednak perspektywa czekania 9 godzin niezbyt mnie satysfakcjonowała. Finalnie udało mi się znaleźć złączę pod jednym z salonów Nissana.
Jednak nadal szybkie ładowanie z wtyczki CHAdeMO wcale nie jest takie szybkie i pełne naładowanie baterii zajmie nam około trzy godziny. Nissan pomimo niewielkiego faceliftingu w 2022 roku nie wprowadził do Leafa złącza CSS, które znajdziemy już w Nissanie Ariya. Zapewne wraz z kolejną generacją japońskiego elektryka otrzymamy popularniejsze złącze, jednak obecnie klienci muszą męczyć się w poszukiwaniu reliktu dawnych czasów.

A więc czy warto go kupić?
Nissan Leaf drugiej generacji jest elektrykiem, który idealnie nadaje się do miasta. Jeżeli po powrocie z pracy czy zakupów możemy podłączyć go na noc do domowego gniazda, to tak naprawdę nie odczujemy problematycznego złącza CHAdeMO. Jeżeli jednak postanowimy wybrać się w dłuższą trasę, to znalezienie „szybkiej” ładowarki na trasie może być dosyć problematyczne. Stąd też pomimo wybrania wersji z mocniejszym akumulatorem nadal możemy mieć problem z trasami przekraczającymi 250-280 km. Do tego musimy planować trasę tak, aby zatrzymać się w miejscu posiadającym wymagane złącze. I to jest mój główny zarzut dla tego samochodu. CHAdeMO sprawia, że jego użytkowanie jest po prostu niewygodne.
Obok pozostałych wad można przejść obojętnie, ponieważ Nissan Leaf w pełni je rekompensuje dynamicznym silnikiem i w miarę praktycznym zasięgiem. Do tego zgrabny wygląd i pojemny bagażnik. Dużym atutem Leafa jest również jego cena. Podstawowy model z 39 kWh akumulatorem kosztuje jedynie 155 900 złotych. Z kolei za topowy wariant Tekna z mocniejszym akumulatorem będziemy musieli zapłacić co najmniej 202 900 złotych. Nawet w przypadku droższego wariantu jest to bardzo przystępna cena w ramach której otrzymujemy praktycznie wszystko, czego byśmy potrzebowali w samochodzie.
Myślę, że jeżeli Nissan wprowadzi do modelu złącze CSS, a jednocześnie zachowa jego przystępną cenę, to będzie on jednym z najmocniejszych graczy na rynku samochodów elektrycznych w swoim segmencie.
Damian Kaletka
Nissan Leaf zdjęcia:























































Nissan Leaf – dane techniczne:
Silnik: elektryczny
Moc: 217 KM przy 4600-5800 obr/min
Maksymalny moment obrotowy: 340 Nm przy 500-4000 obr/min
0 – 100 km/h: 7,0 s
Prędkość maksymalna: 157 km/h
Cena: od 155 900 zł brutto, egzemplarz testowy około 220 000 zł brutto