Opel nadrabia zaległości w segmencie SUVów. Do oficjalnej premiery modelu Grandland X pozostały jeszcze dwa miesiące, ale my mieliśmy już okazję obejrzeć ten samochód z bliska.
Opel – podobnie jak wielu europejskich producentów – przespał początek mody na SUV-y. Japończycy i Koreańczycy obstawili rynek swoimi propozycjami, zaś producenci z naszego kontynentu dopiero teraz dojeżdżają do peletonu, starając się szybko nadrobić stracony czas.
Opel odświeżył więc niedawno bestsellerową Mokkę, która oprócz literki „X” w nazwie otrzymała też ciekawszą stylizację. W marcu do salonów trafił kompaktowy Crossland X, a we wrześniu dołączy do nich największy SUV, czyli stworzony przy współpracy z koncernem PSA Grandland X. Powstał w oparciu o Peugeota 3008, choć nie jest jego kopią.
Sprawdziliśmy, jak się prezentuje.
Gdy z prezentowanych egzemplarzy Grandlanda zdjęto okrycie, obyło się bez zaskoczeń – stylizacja nowego modelu nie jest przełomowa, ale za to miła dla oka.
Kto polubił aktualną Astrę i nową Insignię, polubi i tego SUVa.
Grandland wygląda oczywiście masywnie, ale wymiarami nie odstaje szczególnie od konkurentów w postaci np. Qashqaia czy Sportage’a.
Nie jest więc aż taki „Grand”… choć to może być zaletą, bo w końcu większość życia prawdopodobnie spędzi w mieście.
Nie zapomniano o „offroadowych” akcentach, takich jak plastikowe listwy na błotnikach, czy chromowana listwa na dole tylnego zderzaka.
W środku ponownie – powtórka z Astry czy Insignii. Ten sam design, styl, ergonomia. Czy to źle? W żadnym wypadku. Wnętrza nowych Opli są po prostu ładne. Tutaj jest też przy okazji przestronnie.
Jeśli chodzi o wykończenie, w przypadku „prezentacyjnych” egzemplarzy nie mogliśmy tego ocenić, gdyż pochodziły z montowanych
w większości ręcznie, mocno przedprodukcyjnych serii. Jeśli jednak będzie tak, jak jest chociażby w Astrze, nie będziemy mieć powodów do narzekań.
Może życzyłbym sobie tylko nieco mniej błyszczącego, „fortepianowego” plastiku. Ale taka jest w końcu teraz moda.
Dobra wiadomość dla kierowców z wrażliwymi plecami – będzie można zamówić arcywygodne fotele AGR.
Na pokładzie Grandlanda X znajdą się oczywiście wszystkie najnowsze dokonania inżynierów Opla, z udoskonalonym systemem OnStar na czele. Tym razem będziemy mogli za jego pomocą nie tylko wezwać pomoc, ale i np. zarezerwować hotel.
Tego, jak nowy Opel jeździ, tym razem nie mieliśmy jeszcze okazji sprawdzić. Pamiętając dobre wrażenia z testów Peugeota 3008 (zbudowanego na tej samej platformie), spodziewam się przyzwoitego prowadzenia.
Pod maską początkowo będzie można wybierać między benzyniakiem 1.2 turbo o mocy 130 KM, a dieslem 1.6 o mocy 120 KM. Oba silniki będą mogły być zestawione z sześciobiegowym manualem lub automatem o takiej samej liczbie przełożeń.
Mocniejsze silniki pojawią się kilka miesięcy po debiucie.
Mimo uterenowionego wyglądu, Grandlanda X nie będzie można zamówić z napędem na cztery koła. Nie pozwala na to platforma – Peugeot 3008 ma ten sam „problem”.
Dla klientów, którym zdarza się czasami zjeżdżać z asfaltu przewidziano jednak system Grip Control, sterujący rozkładem momentu obrotowego między przednimi kołami.
Czy nowy Opel jest skazany na sukces? Wiele na to wskazuje. Nadal nie wiemy jednak, jak jeździ i ile będzie kosztować.
Dowiemy się tego 12 września podczas salonu we Frankfurcie.
Fot. Opel