Volvo już w drugiej połowie lat 90-tych produkowało podwyższoną wersję swojego flagowego kombi. Znacznie później niszę tą wychwyciło Audi ze swoim Allroadem, który bazował na ówczesnym A6. Przez długi czas te dwa modele były dla siebie właściwie jedyną konkurencją. Pomysł na samochód według mnie całkiem niezły. Zarówno wszystkie generacje XC70-tki, jak i Allroadów, to udane samochody. Prowadzą się nieźle, są mega-pakowne i wygodne, do tego bardzo luksusowe. Czy obecne wcielenie XC70 podtrzyma tę dobrą opinię?
Na pierwszy rzut oka widać, że ten model jest bezpośrednią kontynuacją swoich poprzedników. XC70 ma te charakterystyczne kanciaste kształty, połączone z plastikowymi, czarnymi osłonami z każdej strony i podwyższonym zawieszeniem. To bardzo dobrze, bo charakterystyczne samochody powinny nimi pozostać wraz z upływem lat. Samochód jest duży, a jego rozbudowane osłony i „wielokolorowość” tworzą wrażenie jeszcze większego „napompowania”. Dobrze. Budzi respekt. Kolor karoserii zawsze jest kwestią gustu, jednak ja na pewno wybrałbym właśnie ten sam, który pokrywał testowy egzemplarz. Jak dla mnie pasuje idealnie. Odradzam czarny, gdyż zlewa się z plastikowymi osłonami i nie ma efektu.
18-calowe felgi aluminiowe w modnym kolorze „magnesium-grey” wydają się idealnie pasować do tego auta. Podobnie jak jasne, bardzo luksusowe wnętrze w kolorze kremowo-kawowym. Trzeba podkreślić, że wersja testowa to właściwie model o najbogatszej możliwej konfiguracji, w wersji „inscription”. Dzięki temu wszystkie materiały są najwyższej jakości, a ich dotykanie sprawia po prostu przyjemność. Mam również wrażenie, że wytrzymają próbę czasu. Podłokietnik i kierownicę pokryto skórą o niespotykanej w tej klasie jakości. Nie zdziwię się, jak okaże się, że wiele osób nie dotykało jeszcze tak dobrej jakości materiałów w samochodzie. Nawet w bagażniku. Co ważne w tym segmencie samochodów, ów bagażnik jest po prostu ogromny i bardzo ustawny. Fotele z kolei są bardzo mięsiste i obszerne. Siedzi się bardzo wygodnie. Ma się wrażenie, jakby fotel kierowcy stworzony był właśnie dla nas.
Samochód posiada oczywiście zintegrowany system obsługi nawiewów, nawigacji, systemu grającego oraz wielu innych funkcji – wszystkie zgromadzone są na wspólnym wyświetlacz na środku deski rozdzielczej. Wszystko działa dobrze, jednak obsługa nie jest bardzo intuicyjna. Trzeba się przyzwyczaić. Z kolei system grający jest z najwyższej półki. Ma tę ciekawą cechę, która występuje w bardzo wysublimowanych i wyszukanych zestawach audio w wysokiej klasy samochodach. Podobnie rzecz ma się na przykład w Mercedesie CL. Mianowicie, nie jest to system, który urywa głowę bassem i krzykliwością, niczym stadionowy chuligan kijem baseballowym. Jeśli już porównujemy do przestępców, to w XC70 audio działa bardziej jak cichy, seryjny zabójca w dobrze skrojonym garniturze, który po wykonanym zleceniu idzie na dobry obiad, okropiony lampką czerwonego, francuskiego wina w najdroższej restauracji. Wolicie wprost? System grający ma wyszukane brzmienie, które reaguje na każdy najdrobniejszy dźwięk. Nadaje się idealnie do słuchania arii czy dobrego jazzu. Chociaż z bass-łupanką też sobie radzi… Idealnie wpasowuje się więc w klimat całego środka samochodu. Wyszukanego i przyjemnego. Mówiąc krótko, we wnętrzu można się zakochać. Piękno, luksus i wrażenie oazy spokoju. Nawet wciskający się kierowcy dostawczaków nie są w stanie wyprowadzić nas z równowagi. No i tych stresowych sytuacji jakby mniej…
Rzeczywiście samochód nie prowokuje do szybkiej jazdy. Raczej skłania do dostojności. Co nie oznacza, że nie ma czym przycisnąć. Testowy egzemplarz wyposażono we flagową jednostkę wysokoprężną szwedzkiego producenta, czyli silnik D5, o mocy 215 KM i momencie obrotowym 440 Nm. Są to wystarczające wartości. Silnik jest elastyczny i zaskakująco dobrze pracuje pod maską tego bardzo ciężkiego auta. Pamiętamy, że pierwsza generacja silników D5 legitymowała się mocą 163 KM, więc obecne 215 KM wydaje się bardzo wyżyłowaną wartością przy pojemności 2,4 litra. Skrzynia biegów ma czasem nieco opóźnioną reakcję, nawet w trybie „sport”, ale nie jest to nic nadzwyczajnego. Po prostu znam lepsze automaty. Ogólne wrażenia z jazdy są bardzo podobne, co w limuzynach typu Mercedes klasy S. Tyle, że na podwyższonym zawieszeniu pneumatycznym, czyli bardzo wygodnie, pewnie i z poczuciem bezpieczeństwa, lecz kilka centymetrów wyżej. Hamowanie, w porównaniu do konkurencji – bardzo dobre. I hamulce, mimo dużej masy auta, nie przegrzewają się po kilku ostrzejszych hamowaniach. Duży plus.
Podsumowując, XC70 to samochód bardzo dopracowany i sprawia to niesamowite wrażenie relaksu, luksusu i odprężenia. Ta otoczka to na prawdę dobra sprawa i mało który samochód ją tworzy. Wszystko fajnie, tylko cena niestety równie wysoka, co poziom odprężenia. Konkretnie, egzemplarz taki, jak testowy to wydatek około 300 tysięcy złotych. Długo myślałem, czy warto…? I warto. Gdybym miał bardzo zasobny portfel, obok Porsche 911, bardzo możliwe, że w garażu stałoby właśnie XC70. Aha, przed testem też bym w to nie uwierzył…
Artur Ostaszewski
[table id=18 /]