Ford Mustang był i będzie zawsze fajnym autem! O ile pod maską macie V8, to każda jego wersja jest niezłym funcarem. Ja w lutym trafiłem na czerwony kabriolet, ale czego się nie robi dla amerykańskiej motoryzacji.
Tak się składa, że samochód trafił do mnie od zaprzyjaźnionej wypożyczalni Odkryj-auto, która ma też takie auta w ofercie (od 450 zł za dobę). Jako, że była to nówka sztuka, która przejechała ledwie 500 kilometrów, to nie pasuje do naszej serii Odkryj z nami auto, zostaje więc krótkie 5 minut z…Fordem Mustangiem GT w wersji Convertible z automatem.
Ford Mustang bez dachu
Mustang, jak na sportowe auto z USA, ma bardzo długą maskę i krótki tył. Dołączając do tego materiałowy dach sylwetka samochodu nie jest już tak piękna. Mimo, że nasz egzemplarz posiadał piękny czerwony lakier i czarne felgi, to dopiero bez dachu wyglądał kozacko. W zamkniętej wersji wizualnie wolę opcję standardową.

Na szczęście agresywne reflektory, wloty w masce oraz dokładki na zderzakach pozostały, więc jest na czym zawiesić oko. Ucho również, bo cztery końcówki rur wydechowych ładnie bulgoczą. Rzadko kiedy strzelają, ale dźwięk V8 przekazują.
I mimo, że pewnie każdy z Was Mustanga już widział lub nawet prowadził, to auto dalej zwraca na siebie uwagę. Tak samo było też i tym razem, chociaż bez wątpienia kwestia otwarcia dachu i przejażdżka w takiej formie, pod koniec lutego, na pewno pomogła!

Ford Mustang GT ma mocne serce
Nie będę ukrywał zamiłowania do dużych silników, więc V8 w Mustangu to tzw. „must have”. Nie warto oszczędzać i rozglądać się za 2,3-litrowym Ecoboostem, bo to trochę profanacja. 450-konny motor o pojemności 5 litrów to wybór, który idealnie komponuje się z tym nadwoziem. I wcale nie chodzi mi o moc, której nie brakuje nawiasem mówiąc, ale o piękny dźwięk przy odpalaniu silnika czy jeździe bez dachu.
Osiągi też nie są najgorsze, o ile nie zgubicie trakcji. O to nie trudno nawet przy trzecim biegu jeśli jest ślisko. Według danych technicznych nasz konik rozpędza się do setki w 4,5 sekundy. W końcu 550 Nm maksymalnego momentu obrotowego to nie przelewki. Maksymalna prędkość to 250 km/h. Z drugiej jednak strony, trochę bałbym się to osiągać, a i wyniki nie są powtarzalne. Mimo wszystko nadal jest bardzo szybko!

Najlepiej jeździ na wprost
Jeżdżąc jakiś czas temu Mustangiem Mach 1 po torze byłem pozytywnie zaskoczony jego układem kierowniczym. Zwykły Mustang ma z tym jednak problem. Oczywiście skręca i hamuje jak mówią handlarze, ale nie nazwałbym go zwrotnym. Czuć to zwłaszcza przy parkowaniu lub w ciasnych zakrętach. Po prostu Mustang jest długim autem, który ma małą siłę wspomagania.
Z drugiej strony, podczas szybszej jazdy kierownicą nie trzeba się zbytnio namachać. Niestety przez tylny napęd auto potrafi zamyszkować, więc trzeba być uważnym i jeździć z głową. A to trudne, bo bulgot V8 zachęca do szaleństw. Zwłaszcza, że Mustang ma kilka sportowych trybów jazdy (sport+, tor wyścigowy, drag), które przesuwają granicę wsparcia elektroniki. Co ważne, samochód umożliwia całkowite wyłączenie systemu ESP, a wiecie co to oznacza!

Jest czym zaszpanować
Otóż Mustang najlepiej skręca bokiem, bo to auto potrafi driftować lub spalić gumę. Taka moc na tylnej osi robi spustoszenie z opon i asfaltu. Co ciekawe, nawet sam Ford daje możliwość zblokowania przednich kół, by wypuścić dymka spod kół.
Poza tym samochód ma szereg wskaźników by mierzyć czasy okrążenia, przyspieszenia czy nawet hamowania. Dla wprawnego gracza Mustang może być więc genialną zabawką, ale dla zwykłego kierowcy sporym problemem, bo wprowadzenie auta w poślizg jest bardzo proste. Gorzej, by nim odpowiednio w tym uślizgu sterować.
Na szczęście poszpanować w wersji cabrio można nawet zwykłą przejażdżką bez dachu i pedałem przepustnicy. Przegazówki może nie są zbyt kulturalne, ale zwracają na siebie uwagę.

Co bym poprawił?
Nie wspomniałem, że ten egzemplarz posiadał 10-biegowy automat, który jest szybki i nieźle działa, ale odbiera trochę kontroli. Nie dziwię się, że taki padł wybór na auto do wypożyczalni, bo jest bardziej bezproblemowa, a też nie odbiera frajdy z jazdy (mamy manetki). W sportowych trybach skrzynia działa jednak dość mocno, więc poczujecie szarpnięcia na szyi.
To, co bym poprawił, to na pewno jakość materiałów we wnętrzu (twarde i brzydkie plastiki). Podrasowałbym też wydech, by bardziej strzelał, bo robi to bardzo rzadko oraz zwrócił uwagę na układ kierowniczy. W codziennym użytkowaniu przy manewrowaniu brakuje tej zwrotności.

Value for the money!
Nie da się jednak ukryć, że mamy dużo Mustangów, bo… są tanim autem z V8. Moim zdaniem współczynnik wartości względem wydanych pieniędzy jest naprawdę wysoki! Wersja GT w Polsce kosztuje 265 tysięcy złotych. To czasem tyle co doposażony SUV, którymi często jeżdżę. Cabrio to wydatek minimum 280 tysięcy złotych. Nasz egzemplarz to około 300 000 złotych.
Mustang jednak jest na tyle długo już na rynku, że spokojnie znajdziecie też używane wersje. Pamiętajcie jednak, że sporo jest powypadkowych aut, bo przecież ten samochód kupowany jest w jednym celu, a prowadzić go nie jest super prosto.

To było dobre 5 minut
Powiem tak – każde spotkanie z Mustangiem jest dobre i za każdym razem gdy wsiadam za jego kierownicę cieszy mi się twarz. Po kilku przygodach zauważam jednak jego wady, które zaczynają przeszkadzać. Na szczęście tylko na chwilę, bo zakręt bokiem i bulgot V8 zakrywają wszelkie mankamenty.
Konrad Stopa
fot. autor i Paweł Kaczor
Zdjęcia Ford Mustang GT Convertible:













































