Ford Bronco, czyli ikona amerykańskiej motoryzacji oficjalnie zadebiutował na polskiej ziemi. Oferta, jak i ilość jest ograniczona, a tanio nie jest.
Ford w swojej ofercie ma wiele pojazdów, które uchodzą za ikony tamtejszej motoryzacji. Mustang, pojazdy z serii F czy Bronco. O ile pierwszy z nich na dobre zadomowił się w Europie, a na drugie nie mamy co liczyć, o tyle większość czekała co będzie z ostatnią pozycją.

Już podczas premiery Forda Bronco w 2021 r. w kuluarach mówiło się o tym, że zadebiutuje również na Starym Kontynencie. Jednak czas mijał i nic się w tym temacie nie działo. Pod koniec zeszłego roku jednak oficjalnie potwierdzono, że SUV zadebiutuje w Europie, w tym także w Polsce. I właśnie jest! Bronco wczoraj oficjalnie zadebiutował w naszym kraju.
Ford Bronco – w Polsce mniej niż w USA, ale też więcej
Producent już na wstępie zapowiedział, że liczba Bronco w Europie, w tym także w Polsce będzie ograniczona. Nasi klienci nie mają co spodziewać się pełnej oferty aut dostępnych w USA. W Polsce dostępne będą jedynie wersje Outer Banks oraz Badlands. Co więcej europejska oferta ograniczy się do jednego silnika V6 bi-turbo EcoBoost 2,7 L. Silnik ten generuje 335 KM mocy i 563 Nm momentu obrotowego. Współpracuje z nim 10-biegowa, automatyczna skrzynia biegów. Jest to dokładnie ta sama przekładnia, która znajduje się w Mustangu.

Europejska odmiana Bronco jest trochę lepiej wyposażona od swojego rodzeństwa znajdującego się po drugiej stronie Atlantyku. Pierwsze na co zwracał uwagę polski oddział Forda, to fakt, że auto dysponuje pełnym wygłuszeniem dachu, co nie jest standardem w USA. W standardzie u nas znajdzie się również m.in. skórzana tapicerka, elektryczne lusterka, podgrzewana kierownica, dodatkowe okablowanie do akcesoriów, klimatyzacja dwustrefowa czy elektryczne siedzenia podgrzewane.
W Polsce Bronco będzie dostępny wyłącznie w wersji czterodrzwiowej z hardtopem. Nie mamy co liczyć na krótszą, dwudrzwiową odmianę czy wersję Sport. Jednak co za tym idzie, auto można demontować. Dokładniej dach i drzwi oraz niektóre elementy wyposażenia jak błotniki.

Odmiana Outer Banks od Badlands odróżnia się tym, że posiada więcej elementów lakierowanych, jest bardziej komfortowa, a przedni zderzak jest plastikowy zamiast stalowy.
Ford Bronco – może jechać niemal w metrowej wodzie
A jak wyglądają dane techniczne? Zacznijmy od tego, że Bronco Outer Banks (OB) różni się od Bronco Badlands (B)już na poziomie napędu. W pierwszym napęd na wszystkie koła załączany jest ręcznie (jeśli nie jest, to moc wędruje na tylne koła), z kolei w drugim włącza się automatycznie.

Prześwit także jest różny: OB – 201-237 mm, B – 221-261 mm, głębokość brodzenia 800 mm, kąt natarcia 38 stopni/41 stopni, kąt zejścia 31 stopni/33 stopni, kąt rampowy 22 stopnie/24 stopnie. Główny konkurent pojazdu to Jeep Wrangler, który wygrywa z OB, jeśli chodzi o prześwit. I to by było na tyle.
Oczywiście polskie odmiany Bronco wykorzystywać będą system G.O.A.T. W Outer Banks do dyspozycji będzie sześć trybów: Normal, Eco, Sport, Slippery, Sand, Mud/Ruts. W Badlands: Normal, Eco, Slippery, Sand, Mud/Ruts, Rock Crawl, Baja. Jak zatem widać w drugim jest więcej o jeden trybów i bardziej nastawionych na jazdę w terenie, ale zabrakło trybu Sport.

Ford Bronco oferowany w Polsce ma wiele elementów, które pokochają fani jazdy w terenie. Blokady dyferencjału, ciaśniejsze skręcanie, możliwość dostosowywania go do własnych potrzeb i wiele więcej. Jednak za taką wszechstronnością idą też duże pieniądze. Za odmianę Outer Banks należy zapłacić 419.300 zł, a za Badlands 440.300 zł. Pytanie czy za taką cenę ktoś odważy się zjechać z asfaltu?
Konrad Grobel
Fot. Konrad Grobel
Komentarze 1