Delage powraca, ale w zupełnie nowym stylu. Po prawie 70 latach pod tą marką powstanie hybrydowy hipersamochód z silnikiem V12.
Przyznam, że ta informacja spadła na mnie przed chwilą zupełnie bez zapowiedzi. Dawno już zapomniana marka Delage odradza się na nowo. Nie jest to jednak zapowiedź ręcznie zbudowanej limuzyny w stylu retro, jakiej bym się spodziewał. W końcu w latach 30. Delage obok Bugatti budował perły coachbuildingu z potężnymi silnikami i nadwoziami na zamówienie. Tym razem będzie to coś zupełnie z przeciwnej strony motoryzacji, ale z równie okazałą ceną.
Pod historyczną nazwą funkcjonuje przedsiębiorstwo Delage Automobiles, które chce wprowadzić na rynek krótkoseryjny samochód hipersportowy. Z wyglądu przypomina to dokoksowany bolid typu Caparo T1 lub BAC Mono. W porównaniu z nimi D12 jest większe i znacznie, znacznie mocniejsze.
Delage deklaruje stosunek masa/moc 1,25 kg na 1 KM
Za napęd odpowiadać ma zespół hybrydowy na podstawie wolnossącego silnika 7,6 l V12. Do tego silnik elektryczny i deklarowana moc systemowa 1115 KM! To wszystko ma być przekazywane na tylne koła przez jednosprzęgłowy automat. Delage o takiej specyfikacji będzie mieć masę własną 1400 kg, ale trwają prace nad wersją z mniejszym silnikiem elektrycznym. Wtedy mówimy o mocy 1024 KM i masie 1310 kg, jak widać z myślą o zdecydowanie spokojniejszych kierowcach.
Kolejne ciekawostki na temat francuskiego bolidu to układ kabiny z pasażerem siedzącym za kierowcą. Wtedy kierowca ma przed sobą jedynie kokpit i widok na przednie błotniki z centralnej pozycji. Podwozie pomagał stroić mistrz świata F1 Jaques Villeneuve, a firma już mówi o możliwym ataku na rekordy Nurburgringu. Powstanie 30 sztuk D12, każda w cenie minimum 2 mln euro.
Bartłomiej Puchała
fot. Delage Automobiles