W miniony weekend Bugatti Bolide oficjalnie zadebiutowało na torze Le Mans. Jest to o tyle symboliczne, że Bugatti było też na pierwszych wyścigach 24-godzinnych 100 lat temu.
O Bugatti Bolide mówi się od dawna i wszyscy już widzieli na zdjęciach. Jednak w miniony weekend mogli je podziwiać widzowie, którzy przyjechali kibicować podczas wyścigu 24-godzinnego w Le Mans. I to na drodze.
Bolide na torze, ale nie w wyścigach
Bugatti Bolide nie wzięło udziału w rocznicowym wyścigu, ale historia firmy jest ściśle związane z tym wyścigiem. Zatem miło ze strony producenta i organizatorów, że pozwolili widzom obserwować jak Bolide robi okrążenie na torze Circuit de la Sarthe. Zresztą to środowisko naturalne dla tego modelu, gdyż jest przeznaczone tylko na tor.

Bolide prowadził „pilot officiel”, Andy Wallace, który nie jest obcy świeżakiem na tej imprezie. Emerytowany kierowca wyścigowy, wygrał ten wyścig w 1988 roku i jest jednym z nielicznych kierowców, którzy wygrali 24-godzinny wyścig Le Mans, 24-godzinny wyścig Daytona i 12-godzinny wyścig Sebring.
Podobnie jak Wallace, Bugatti nie jest obce w 24-godzinnym wyścigu Le Mans. Jak podkreśla jej prezes, Christophe Piochon, marka obecna była w 1923 roku podczas pierwszego w historii wyścigu. Auta tej marki pojawiły się również w 1994 roku, 50 lat po swoim pierwszym zwycięstwie w Le Mans.

Z tej okazji marka przywiozła ze sobą EB110S „Le Mans”. Chociaż problemy techniczne uniemożliwiły mu ukończenie wyścigu, udało się pojazdowi ukończyć okrążenie wyścigu w tym roku w ramach Grande Exposition du Centenaire.
Kolejną atrakcją Bugatti był Type 50S, który rywalizował w tym wydarzeniu w latach 30. XX wieku, z legendarnymi kierowcami, takimi jak Louis Chiron i Albert Divo za kierownicą.
Niewiarygodna siła docisku
Nie ma co ukrywać, że Bolide ma wyjątkową siłę docisku. Aby sprostać temu inżynierowie wsadzili pod maskę 8-litrowy silnik W16 z czterema turbosprężarkami i mocą 1600 KM. Hamowanie zapewnia Brembo, które zapożyczyło technologię z własnego programu Formuły 1, aby pomóc zapanować nad tą imponującą mocą.
Z całą pewnością o Bolide jeszcze usłyszymy, a osoby, które miały okazję zobaczyć go na żywo można nazwać szczęściarzami.
Konrad Grobel
Fot. Bugatti