Być może zauważyliście, że w Moto Pod Prąd lubimy ten model Peugeota. Tym razem sprawdziliśmy, jakie egzemplarze można kupić w tej chwili i wybraliśmy dwa ciekawe. Róznią się nie tylko kolorem rejestracji.
Jeżeli czytaliście niedawny tekst Adama to pewnie wiecie, że w Iranie można kupić nowego Peugeota 405. Zresztą popularność tego auta w tym kraju jest po prostu niesamowita. Oglądałem wczoraj irański film i 405 była pierwszym samochodem, jaki w nim zobaczyłem. Ostatnim też. I setnym, dwusetnym… Tak naprawdę na ulicach filmowego Teheranu wypatrzyłem może kilka wozów, które nie mają nic wspólnego z tym francuskim sedanem. W rzeczywistości pewnie jest podobnie. Swoją drogą, czy Wy oglądając film też patrzycie na samochody, zamiast skupiać się na fabule?
Adam podzielił się w tekście swoimi historiami związanymi z 405-tką. Nie jestem gorszy i też mam swoją! Moja mama w 1999 roku dostała na urodziny od mojego taty (ach, jak romantycznie…) grafitowy egzemplarz z 1992 roku. Co to był za wóz!
Miał silnik 1.9 125 KM, czyli ten sam, co w legendarnym 205 GTI. Oczywiście w tym dużym sedanie konie musiały się nieco bardziej „napracować”, ale i tak wspominam to auto jako rakietę. Do tego miał niezłe wyposażenie, ponieważ była to wersja z rynku szwedzkiego – do Polski sprowadził ją prezes tutejszego oddziału którejś ze szwedzkich firm. Jak na prezesowską limuzynę przystało, był tam ABS, wspomaganie kierownicy, radio, a nawet podgrzewane fotele. Nie pamiętam, czy działały…
Peugeot dzielnie odsłużył u nas kilka lat (niestety byłem za młody, by móc go poprowadzić). Pod koniec nieco już drażnił awariami, doskwierał także brak klimatyzacji, więc w końcu ustąpił innemu, bardziej „bezdusznemu”, nowemu autu. Moja mama do dziś wspomina, że 405-tka była najlepszym samochodem ze wszystkich, jakie miała. Chwali jej wygodę, a także kanciaste kształty, które w połączeniu z dużymi szybami i świetną zwrotnością sprawiały, że potrafiła na raz zaparkować „na żyletkę” nawet w najciaśniejszym miejscu. Bez żadnych kamer ani czujników!
405 mojej mamy była w takim kolorze.
Ja również mam sentyment do tego modelu, więc postanowiłem przejrzeć portale aukcyjne w poszukiwaniu ciekawych ofert. Po cichu liczyłem, że może znajdę tam nasz dawny egzemplarz.
Niestety tak się nie stało (dlatego wierzę, że nadal komuś służy – był wolny od rdzy), ale napotkałem na dwa interesujące samochody.

Darmowe Sprawdzenie VIN
Sprawdź wypadkową przeszłość pojazdu
Pierwszy z nich został wyprodukowany w 1991 roku i stoi w Lublinie. Od razu rzuca się w oczy, że ma żołte tablice rejestracyjne. A więc 405 to już zabytek…
Egzemplarz wydaje się bardzo zadbany. Sprzedający podkreśla też jego ciekawą konfigurację kolorystyczną – granatowy lakier rzeczywiście świetnie komponuje się z błętkitnym środkiem. Przebieg jest niezwykle mały. Pod maską pracuje benzynowy silnik 1.6.
Nie da się ukryć, że to ładna sztuka. Nie jestem jednak przekonany, czy mimo wszystko jest warta 12 000 złotych, których żąda sprzedający (w dodatku w ogłoszeniu jest zaznaczone, że to cena netto – ale to chyba literówka). Auto nie jest w żadnej specjalnie rzadkiej wersji, a sam model nie ma jeszcze wartości kolekcjonerskiej. I raczej nigdy jej nie nabierze, bo był na to zbyt popularny.
Nie wiem, dla kogo jest ten egzemplarz. Może dla Irańczyka mieszkającego w Polsce, który stęsknił się za ojczyzną?
Po drugą 405-tkę trzeba udać się aż do Szczecina. To pochodząca z 1992 roku wersja kombi – może nie tak zgrabna, jak sedan, ale też może się podobać. Zwłaszcza z brązowymi przyciemnianymi szybami: bardzo klimatycznymi i bardzo francuskimi w stylu.
Pod maską pracuje tu silnik diesla. Zwykle zestaw „diesel, kombi, 25-letnie auto” zapala lampkę ostrzegawczą w głowie, a oczami wyobraźni widzi się już ekipę budowlaną, która jedzie przeładowanym Peugeotem „na robotę”.
W tym wypadku jednak pierwszym i jedynym właścicielem ma być starszy pan (zamiast żółtych rejestracji – czarne. O wiele ładniejsze), zaś przebieg ponownie jest bardzo niski. Zaledwie 115 tysięcy kilometrów to ewenement w tego typu aucie, ale podobno jest udokumentowany.
Ten egzemplarz nie wydaje się aż tak „wychuchany”, jak poprzedni, ale zdaniem sprzedającego jest w świetnym stanie. Wyceniono go o wiele lepiej – 2750 złotych to moim zdaniem korzystna cena za zadbaną 405-tkę. Jest coś jeszcze, co sprawia, że gdybym miał dokonać wyboru, wybrałbym właśnie szczecińskie kombi. To wnętrze, kropka w kropkę identyczne, jak w egzemplarzu mojej mamy. Ta sama kierownica, te same czerwone akcenty. Aż łezka mi się zakręcila w oku!