Z całą pewnością, prezentowany Jaguar to jeden z najlepiej wyglądających samochodów testowych, jakim miałem okazję jeździć od bardzo dawna. Niemniej jednak jak przystało na Brytyjczyka, pod płaszczykiem elegancji i dobrych manier można znaleźć też trochę chuligańskiego charakteru. Pytanie tylko, czy obecnie największy Jaguar, nie skrywa też bardziej wstydliwych cech?
Stereotypy są niezwykle istotne w naszym życiu. Dlaczego tak twierdzę? Absolutnie nie z powodu, iż są one prawdą objawioną i jedynym sensownym źródłem wiedzy. Nie zawsze. Wydaje mi się, że są one ważne, ponieważ faszeruje się nimi właściwie od najmłodszych lat. Weźcie na przykład kreskówki dla dzieci. Od lat 40. i 50., stereotyp często przeplatał się z propagandą, dlaczego jedni są lepsi od drugich. Przynajmniej tak było kiedyś. Amerykanin to synonim ciężkiej pracy, konsekwentności oraz — co za tym idzie — sukcesu. A jak to było po naszej stronie Atlantyku?
Typowy Brytyjczyk, to wysoki, ubrany w smoking dżentelmen o nienagannych manierach, pijący popołudniową herbatę i zwracający się do wszystkich per „Sir” lub „Madam”. To też człowiek o całkiem niezłym guście. Mimo, że o tych się nie dyskutuje, ale czy wszystkie wyżej wymienione cechy muszą być prawdą? Kiedy odebrałem kluczyki do Jaguara XF P300, długo nie mogłem oderwać oczu od samochodu. Konfiguracja jest po prostu wspaniała i wbrew pozorom, tak brytyjska, że gdyby Król Karol III zechciał zmienić flagę Zjednoczonego Królestwa, nowe barwy miałyby odcień brytyjskiej wyścigowej zieleni oraz brązu.
Ależ on jest piękny!
Jaguar już dawno za sobą ma czasy, kiedy samochody wyglądały tak, jakby design zatrzymał się na latach 70. I jak pamiętam, zawodne buczenie dość szybko ucichło, bo nowe modele, najzwyczajniej w świecie wyglądają dobrze. Obecnie flagowy XF, cechuje się muskularnymi liniami, wyrazistym grillem, gniewnie zmrużonymi ślepiami oraz przetłoczeniami, których zadaniem jest jedynie podkreślić potężną aparycję limuzyny. Taki widok we wstecznym lusterku wywołuje wręcz niekontrolowany odruch zjazdu z lewego pasa. Dalej jest równie ciekawie. Blisko 5-metrowy profil, cieszy oko świetnymi proporcjami z długą maską wyraźnie zarysowanym kufrem. Spore nadkola zostały szczelnie wypełnione 20-calowymi felgami, spod których widnieje sportowy detal w postaci czerwonych zacisków, a przednie błotniki zdobią symboliczne atrapy wylotów powietrza.
Tył wygląda zdecydowanie najgrzeczniej, choć nie zaszkodziłoby, by gentleman otrzymał parę biżuteryjnych akcesoriów w postaci transparentnych końcówek wydechu. Ale i bez tego XF wpada w oko. Charakterystyczne światła oraz delikatna lotka na klapie sprawiają, że trudno odmówić elegancji odjeżdżającej limuzynie. Szczęśliwiec, siedzący za kierownicą otacza się beżową tapicerką, która na siedzeniach obszyta jest w romby. Chwyta cienki wieniec w kolorze cappuccino oraz czerni, muska opuszkami palców aluminiowe łopatki skrzyni biegów z laserowo wyciętym znakami i co jakiś czas przenosi wzrok między jednym ekranem wyświetlającym analogowe wskaźniki, a drugim, pokazującym mapę nawigacji. Na tym jednak ilość atrakcji dla zmysłów się nie kończy. Kokpit wykończony jest aluminiowymi wstawkami oraz drewnem, a podsufitka wyściełana jest czarnym, przyjemnym w dotyku zamszem.
Stary, dobry Jaguar
Ale nie tylko kierowca będzie cieszyć się podróżą XF-em. Pasażerowie z tyłu również nie będą mieli powodów do narzekań. Ilość miejsca jest wręcz zachwycająca. Podobnie jak wygoda tylnych siedzeń. Nawet na zawieszenie nie daje powodów do narzekań. Kiedy ma być miło i komfortowo, Jaguar robi wszystko, by tak właśnie tak czuli się pasażerowie. Kiedy chcesz twardości samochodu sportowego, wystarczy wybrać odpowiedni tryb. Jest jednak jedna rzecz, która jest cechą wspólną obu ustawień. Rewelacyjna przyczepność nawet na stosunkowo szybko pokonywanych zakrętach. XF uwielbia zwroty akcji i szybkie zmiany kierunków. Śmiało mogę stwierdzić, że pod tym względem, flagowiec z Coventry nie ustępuje charakterem monachijskim limuzynom.
Układ kierowniczy idealnie pasuje do zawieszenia XF-a. Jest komunikatywny, szczery, nie izoluje kierowcy od informacji z przedniej osi, a najmniejsze skinienie nadgarstka wywołuje niemal natychmiastową reakcję. Równie ciepło mogę też wypowiedzieć się na temat hamulców, bo te nie tylko zachwycają skutecznością, ale przede wszystkim precyzją dozowania siły hamowania. Myślę, że bez problemu byłbyś w stanie operować lewy pedał w betonowym bucie. Traktowanie prawego manipulatora „ciężką nogą” przyniesie efekt w postaci sprintu do 100 km/h w nieco ponad 6 sekund, a dalsze rozpędzanie, zakończy się dopiero po osiągnięciu limitowanych 250 km/h. Za takie osiągi odpowiada 2-litrowy, turbodoładowany silnik, charakteryzujący się takimi parametrami: 300 KM i 400 Nm. Co więcej, zakres użytecznych obrotów jest dość szeroki i sięga niemal połowy skali obrotomierza (między 1500-5500 obr/min), więc samochód chętnie przyspiesza niemal od samego dołu. W dodatku, silnik zadowala się całkiem rozsądnym (jak na 300 konną, dość ciężką limuzynę z napędem na obie osie i „automatem”) spalaniem — średnie w teście wyniosło 10,4 l/100 km.
Czy są więc jakieś słabe strony XF-a P300? Na pewno nie jest nią skrzynia biegów. Przekładnia ZF 8HP to już prawdziwa legenda, bez kompleksów mogąca konkurować z dwusprzęgłowymi konstrukcjami. Ta, wyposażona w oprogramowanie sterujące Jaguara, szybkością działania, przeważnie pracuje zgodnie z oczekiwaniem — jest szybka i nie ociąga się z redukcjami przełożeń. Czasami jednak zdarzają się momenty przeciętności, kiedy skrzynia wyraźnie ma problem z doborem odpowiednio niższego przełożenia. Tryb sekwencyjny też potrafi przysporzyć z lekka mieszane uczucia, bo przy hura entuzjaźmie, towarzyszącym przy pociąganiu prawej łopatki, reakcja na „wbicie” minusa powinna być bardziej spontaniczna. Brytyjski flegmatyzm niespecjalnie tutaj pasuje.
Czaruje, ale i rozczarowuje
Jeszcze bardziej za to przeszkadza mi pewnego rodzaju niedbalstwo, które w tej klasy samochodu kompletnie nie przystoi. Owszem, przyznam, że przy okazji testu Jaguara XE nie zwróciłem na to uwagi, jednak nieosłonięta obiciem blacha górnej części bagażnika w XF-ie prezentuje się co najmniej zastanawiająco. Właściwie to tak bardzo, jak obecność Jacka Kurskiego w Banku Światowym. Innym elementem, który nie do końca pasuje mi we wnętrzu XF-a, to uchwyty w zamszowej podsufitce. Zwykłe, plastikowe, niczym nie obite, bez opcji „wolnego opadania”. Prezentują się tak, jakby trafiły tu zupełnie z przypadku, licząc, że nikt się ich nie dopatrzy. Niestety dopatrzył się i nie byłem to ja. Chętnie za to odnotowałem uwagę, ponieważ faktycznie jest tu coś na rzeczy.
Zwłaszcza, że cena samochodu wcale nie należy do najniższych. Wręcz przeciwnie — Jaguar XF P300 na tle rywali jest bardzo drogi, bo wyjściowa kwota 348 tysięcy złotych, potrafi w zupełności wystarczyć na wybór konkurencyjnego samochodu oraz dodatków. Trzeba jednak zaznaczyć, iż cena XF-a dotyczy topowej wersji HSE, która w standardzie jest sowicie wyposażona. Prezentowany, obłędnie piękny samochód, to jednak dodatkowe koszty, a najpoważniejsze z nich, to podgrzewane i wentylowane siedzenia z bogatą regulacją (blisko 14 tysięcy złotych), naprawdę warte swoich pieniędzy matrycowe światła LED (12 tysięcy) i pakiet DYNAMIC HANDLING za niespełna 11 tysięcy. Inne pozycje? Dach panoramiczny kosztuje niemal 9 tysięcy złotych, a lakier British Racing Green, to wydatek 6 900 zł. Wartość prezentowanego samochodu to niemal 427,5 tysiąca złotych.
A wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? Że wersja P300 nie jest już dostępna w sprzedaży i podobno wcale nie chodzi tu o normy emisji spalin. Słyszałem, że ten wariant silnikowy „zabiło” niewielkie zainteresowanie modelem. Jest czego żałować, więc właścicielu kolejnego na swoim osiedlu BMW 5, czy AUDI A6. Masz się czego wstydzić.
Tekst i zdjęcia Marcin Koński
Zdjęcia Jaguar XF P300:
Dane techniczne Jaguar XF P300:
Silnik: 2.0 benzyna
Moc: 300 KM
Moment obr.: 400 Nm
Skrzynia biegów: 8-stopniowa, automatyczna
Napęd: 4 koła
0-100 km/h: 6,1 s
Prędkość maksymalna: 250 km/h
Cena: od 348 tysięcy złotych