Są samochody, które od pierwszej chwili nie próbują niczego udowadniać. Nie krzyczą designem, nie epatują mocą – po prostu robią swoje. Honda ZR-V to właśnie taki typ. Hybrydowy SUV, który z zewnątrz wydaje się rozsądnym wyborem, ale im dłużej się z nim obcuje, tym bardziej widać, że pod tą stonowaną karoserią kryje się coś więcej. To auto nie ma ambicji, by zdominować parking, ale potrafi sprawić, że zwykła trasa do pracy staje się przyjemnością. Trochę rodzinny, a przede wszystkim – zaskakująco dopracowany w większości detali.
Ostatnie doświadczenie jakie miałem z tą marką zapewnił mi Jazz Crosstar. Solidna propozycja do miasta z niskim spalaniem, ale z kiepskimi materiałami i przestarzałym systemem. Jak będzie teraz?
Pierwszy rzut oka
Na pewno pierwsze wrażenie robi o wiele lepsze, pomijając, że jest to wyższa klasa. ZR-V wygląda dojrzale i nowocześnie, jakby dokładnie wiedziała, gdzie jej miejsce. A jest ono między miejskim sprytem, a spokojem rodem z premium. Przód z dużym, pionowym grillem i smukłymi reflektorami LED nadaje jej pewnego siebie charakteru, ale nie jest przesadny, jak popularne ostatnio „bobery”. Lakier Still Night Pearl w intensywnym, głębokim odcieniu (dopłata 4200 zł) przyciąga wzrok, a przetłoczenia nadwozia grają ze światłem, podkreślając nieco muskularne kształty. To nie jest auto, które próbuje być sportowe na siłę. Raczej takie, które pokazuje styl i klasę w naturalny, dyskretny sposób. Idealne połączenie elegancji i nowoczesności, które pasuje zarówno pod biurowiec, jak i na weekendowy wypad za miasto.
Honda ZR-V – plusy i minusy
Bardzo podoba mi się „zet er fałka” z tyłu. Opadająca linia szyby przemienia się w podnoszoną elektrycznie klapę bagażnika. Smukłe światła LED-owe i srebrne imitacje rur wydechowych fajnie ze sobą współgrają. Całości dopełniają 18-calowe felgi. Będąc jednak przy bagażniku warto wspomnieć, że jest on… dość skromny. Mamy do dyspozycji 390 litrów przestrzeni bagażowej. Nie ma tutaj podwójnego dnia (tylko mały schowek), bo gdzieś muszą się pomieścić akumulatory. Na próżno tutaj szukać kieszonek po bokach, czy przelotki na długie przedmioty. Pod względem praktyczności mogło być lepiej.
Zapraszam za kierownicę
Zapraszam z uśmiechem, bo kierowca naprawdę nie ma się czego wstydzić. W środku ZR-V od razu widać, że Honda postawiła na jakość. Materiały są naprawdę świetne – miękkie, przyjemne w dotyku i starannie spasowane. Chociaż na nierównościach czasem coś trzaśnie, to naprawdę jest bardzo dobrze. Fotele zasługują na osobny akapit: dobrze wyprofilowane, wygodne i stworzone do dłuższych tras, a przy tym trzymają ciało tak, jak powinny. Cały wieniec kierownicy jest podgrzewany, co zimą doceni każdy, kto nie lubi lodowatych poranków. Ekran systemu multimedialnego nie jest skierowany w stronę kierowcy, tylko stoi równo, jakby chciał być równie dostępny dla pasażera. Akurat w ZR-V bardzo rzucało się to w oczy, czułem się, hmm, niekomfortowo? A, no i brakuje mi przycisku albo skrótu do wyłączenia ISA, jest to stanowczo za głęboko schowane w ustawieniach.
System multimedialny obsługuje bezprzewodowego Apple CarPlay (Android po kablu), ale robi to na dość skromnym, 9-calowym ekranie. Sam wyświetlacz działa dość płynnie i jest czytelny, choć przy tak dopracowanym wnętrzu aż chciałoby się zobaczyć coś odrobinę większego i wizualnie nowocześniejszego. Ciekawym zabiegiem jest lewitujący tunel środkowy – wygląda lekko, nowocześnie i dodaje kabinie wrażenia przestrzeni. Szkoda tylko, że podłokietnik jest krótki, więc ręka potrafi się z niego zsunąć. Panoramiczny dach to z kolei miły akcent, ale jest dość cofnięty. Patrząc pionowo w górę dopiero się zaczyna i daje więcej światła pasażerom z tyłu niż kierowcy. A skoro już o tylnej kanapie mowa: znajdzie się tam sporo miejsca nawet dla osoby o wzroście 185 cm (usiadłem bez kłopotu za fotelem ustawionym pod siebie), a na plus trzeba zapisać też podgrzewanie siedzeń. Jedyny minus to nisko osadzony przedni fotel, przez co brakuje nieco przestrzeni na stopy.

Jeździ się nim naprawdę przyjemnie!
Najważniejszy aspekt to oczywiście walory jezdne. Samochodów z samoładującą hybrydą i bezstopniową przekładnią jest obecnie na rynku jak grzybów po deszczu. Głównie jednak są to samochody marek azjatyckich. Co w tym aspekcie ma do zaoferowania Honda?
W jeździe ZR-V zaskakuje zdecydowanie pozytywnie. Samochód prowadzi się naprawdę świetnie i przyjemnie, a układ hybrydowy działa dokładnie tak, jak powinien. Inteligentnie i niezauważalnie się przełącza. Sam decyduje, kiedy auto jedzie na prądzie, a kiedy przechodzi w tryb rekuperacji lub dołącza silnik benzynowy, i robi to z taką płynnością, że trudno wychwycić momenty zmiany. Całość działa naturalnie, bez szarpnięć i bez sztuczności, które czasem potrafią zepsuć wrażenie jazdy hybrydą.

Wyciszenie wnętrza robi duże wrażenie. W trasie jest naprawdę spokojnie, a odgłosy otoczenia praktycznie nie docierają do kabiny. Nawet bezstopniowa skrzynia CVT, zwykle dość głośna przy dynamicznym przyspieszaniu, tutaj zachowuje się zaskakująco kulturalnie. Dopiero przy gwałtownym, zero-jedynkowym wciśnięciu gazu, słychać charakterystyczne podbicie obrotów, ale w codziennej jeździe trudno to uznać za wadę. Czego więc słuchać w długiej trasie? Tu z pomocą przychodzi nam system BOSE, który jest fe-no-me-nal-ny!
Fajnym rozwiązaniem są manetki przy kierownicy, które w ZR-V służą do regulowania poziomu rekuperacji. Można nimi precyzyjnie kontrolować siłę hamowania w mieście i w praktyce poruszać się niemal bez użycia pedału hamulca. Można to robić naprawdę intuicyjnie. Honda ZR-V ma z kolei dość wąskie lusterka boczne. Dobrze więc, że na pokładzie mamy Side Assist, który skutecznie pomaga przy zmianie pasa. Do dyspozycji kierowcy są trzy tryby jazdy: Snow, Econ i Sport, dzięki czemu łatwo dopasować charakter auta do warunków i nastroju. Ja jednak kurczowo trzymałem się Econ. Snow nie przydał się we wrześniu, a Sport podnosi spalanie paliwa.

A, no i ciekawostka. Przez delikatne przyciemnienie lub naklejkę na osłonie zegarów pasażer nie widzi wskaźników, co czyni kokpit nieco bardziej „kierowco-centrycznym”. Mały detal, ale zastanawiam się nad jego zamysłem.
Spalanie niskie, a ceny?
Pod względem spalania to klasyczna, samoładująca się hybryda w najlepszym wydaniu. W praktyce można liczyć na zużycie paliwa w okolicach 5 litrów na 100 km, co w segmencie SUV-ów jest wynikiem bardzo dobrym. Przy baku o pojemności 57 litrów auto bez problemu pokonało trasę Warszawa–Kraków, przejechało po mieście około 150 km i wróciło do stolicy, mając jeszcze około 70 km zasięgu w zapasie. To pokazuje, że ZR-V potrafi być nie tylko komfortowa, ale i zaskakująco oszczędna. Według producenta możemy osiągnąć nawet 1000 kilometrów zasięgu i jestem w stanie to uwierzyć.
A jak prezentuje się cennik testowanego samochodu? Wybór mamy o tyle łatwy, że mówimy tylko o jednej jednostce silnikowej, a żonglować możemy wersjami wyposażenia. Brzmi znajomo – jak w nowych Chińczykach. Startujemy więc wersją Elegance za kwotę 179 400 zł, która jest już naprawdę przyjemnie wyposażona. Mamy grzane fotele, keyless czy aktywny tempomat. Dorzucamy niecałą „dyszkę” i wchodzimy w wersję Sport, gdzie dostajemy chociażby elektryczną klapę czy przyciemniane szyby z tyłu. Testowy egzemplarz to topowa wersja Advance, za którą wydamy minimum 199 900 zł. Mamy jednak takie rarytasy jak wspomniany BOSE, grzana kierownica czy dach panoramiczny. Zmieniając lakier na ten piękny granat dorzucamy kolejne 4200 zł. Felgi na zdjęciach to koło standardowe, ale w konfiguratorze mamy jeszcze chociażby 19-calowe obręcze za 11 080 zł. Oczywiście są też tańsze opcje, jeśli chodzi o felgi.

We wnętrzu możemy zdecydować tak naprawdę tylko o jego opcjonalnym podświetleniu. Na szczęście wiele w nim nie trzeba zmieniać – materiałowo jest naprawdę w porządku – brakuje mi tylko opcji powiększenia ekranu. Koniec końców testowa sztuka zatrzymała się na okolicach 204 000 złotych. Producent informuje na swojej stronie, że egzemplarze wyprodukowane w 2025 roku objęte są rabatem 20 000zł, co daje nam 184 000zł. Przy obecnej inwazji samochodów chińskiej produkcji jest to niestety zbyt duża kwota. A jak to porównać do europejskiej konkurencji? 187 900zł to cena katalogowa hybrydowego Tucsona z napędem 4×4 i 1.6 pod maską. Toyota Corolla Cross w wersji GR Sport i również 2-litrową jednostką to katalogowo 178 900zł.
Honda ZR-V w wersji Advance to naprawdę porządna propozycja na rynku hybrydowych SUV-ów i osobiście na pewno bym ją rozważył. Niech zajmą się tylko dwiema rzeczami. Odświeżą system multimedialny i jeszcze raz przeliczą cenę. Wtedy o wiele więcej konsumentów wejdzie na konfigurator Hondy. Tym bardziej, że użytkowanie tego samochodu może sprawić naprawdę sporo przyjemności. Auto jak najbardziej na plus!
Kacper Mazur
fot. Konrad Stopa
Galeria zdjęć Honda ZR-V e:HEV Advance:































Dane techniczne Honda ZR-V e:HEV Advance:
Silnik: benzynowy + 2 silniki elektryczne
Pojemność: 1993 cm³
Moc: systemowo 184 KM, benzynowy 143 KM
Maksymalny moment obrotowy: 315 Nm
Skrzynia biegów: bezstopniowa CVT
Napęd: na przód
0-100 km/h: 7,8 s
Cena: od 179 400 złotych, testowany około 204 000 złotych
Zajrzyjcie również na nasz kanał na YouTube







