W obecnych czasach auta kupowane czysto do zabawy, mające sprawić przyjemność kierowcy i cieszyć osiągami, są coraz rzadsze. Jednak nie o ekonomii Polaków tutaj mowa, a o A110, które doskonale wypełnia definicję wspomnianego „Fun Car’a. Czym łapie za serce oraz czy to tylko chwilowe zauroczenie? Zapraszam na test!
Alpine A110 debiutowało w 2017 roku na salonie w Genewie. Można ją określić jako współczesną interpretacją rajdowej legendy z lat 60 oraz 70-tych. A110 mimo upływu czasu osiąga kolejne rekordy sprzedaży, odpychając następcę obecnej generacji w nieznane miejsce na linii czasu. Plotki głoszą, że następca będzie już elektryczny (sic!,) a jego debiut nieśmiało planowany jest na 2026 rok.
A110 w roku 2022 zanotowało sprzedaż 3546 sztuk i tym samym osiągnęło wzrost sprzedaży o 33% rok do roku, a więc model na rynku ma się świetnie. Warto zwrócić uwagę, że Francuzi już teraz mogą być dumni z 2023 roku, gdyż cała tegoroczna produkcja rozeszła się wśród bogatej klienteli dwumiejscowych aut. Jako kropkę w tej krótkiej notce rynkowego progresu należy dodać, że w Europie Alpine A110 wyprzedza swojego największego rywala – Porshe Cayman, a więc należy zadać sobie pytanie co powoduje, że co by nie powiedzieć niezbyt świeży projekt przebija szklany sufit, gdzie większość modeli po takim czasie, notuje już spadki sprzedaży?
A110 – Za dnia pięknością, w nocy zaś celebrytą…
Ogromny sukces tego modelu na pewno można upatrywać w wyglądzie. Moim zdaniem obecny look jest ponadczasowy, w dużej mierze nawiązuje do wielkiej motoryzacyjnej legendy sprzed niemal 60 lat. Kształt legendarnego A110 z przeszłości zdecydowanie pozostał na desce kreślarskiej, jedynie należało projekt nieco dostosować do obecnych trendów stylistycznych oraz specyficznych wymagań grupy docelowej Alpine. Efekt? Gołym okiem widać, że rezultat jest wyśmienity.
Kształty jakby znajome
Raptownie opadająca linia dachu łączy dwa stylistycznie najciekawsze elementy tego auta. Będzie trywialnie – przód z nieco dominującym stylistycznie długawą maską oraz rewelacyjnie krótkim tyłem. W Alpine najważniejsze są jednak smaczki, a ten model ma ich nad wyraz wiele. Począwszy od reflektorów z przodu z charakterystycznymi światłami długimi w osobnej komorze, które przypominają nieco wyrzutnie pocisków, poprzez kształt zderzaka, idealnie współgrający z imponującymi pod względem stylistycznym, ale i samym rozmiarem felg.
Wlew paliwa umieszczony pod klapką z przodu z prawej strony, pod logotypem producenta oraz wloty powietrza za głowami „załogantów” to definitywnie elementy które wyciskają pozytywne emocje. Jednak moim zdaniem animuszu nie brakuje również tyłowi. Króciutki tył wydaje się być muskularny. I taki też był zamiar.. poza skąpym bagażnikiem oraz LEDowymi lampami z rewelacyjnym, nocnym malunkiem, tył musiał pomieścić jednostkę napędową. I tak całość na dole zderzaka zwieńczona została dyfuzorem wraz z centralnie umieszczonym wydechem. Zresztą zobaczcie sami, chociaż mam wrażenie, że zdjęcia nie oddają uroku tego auta!
Więcej A110 na drogach, Ulica się tego domaga!
„Ulica” wie co dobre. Nie pamiętam aby auto którym jeździłem wzbudzało tyle pozytywnych emocji. Oczywiście nie sugeruje, że na Lambo ludzie nie rzucą okiem, ale jednak rodzaj spojrzenia jest tutaj zdecydowanie inny. Z A110 jest jak najpiękniejszy na osiedlu szczeniak. Nie ważne czy lubisz psy czy też nie, czy znasz się na kynologii, czy nawet nie wiesz co to słowo znaczy… Alpine A110 po prostu jest drogowym celebrytą, który ściąga chyba tylko pozytywne emocje. Ojciec z dziećmi zatrzymuje się na chodniku aby pospiesznie wyjąć telefon i cyknąć fotkę, kierowcy w korku nagle chętnie wpuszczają na swój pas aby zobaczyć urodziwą „pupkę” A110 i nagle przekonujesz się, że kierowcy pewnej marki jednak znają się na prawdziwym pięknie motoryzacji pokazując kciuk w górę. I to jest piękne w motoryzacji, i to jest piękne w Alpine!
Najbardziej jednak zapadło mi w pamięć spotkanie motocyklistą, który jechał za mną kilka ładnych kilometrów, aby porozmawiać o Alpine A110. Kierowca jednośladu był zdecydowanie zaskoczony widokiem Alpine na polskiej drodze i miał do wydania pół dużej bańki i do tej pory interesował się używanym Porsche Cayman. Czy środek Alpine nie zepsuł początkowego zachwytu?
Wnętrze A110 potrafi zaskakiwać…
Pozwoliłem wskoczyć za kółko potencjalnemu posiadaczowi takiego auta. Sympatyczny nieznajomy docenia wnętrze za prosty koncept deski obity bardzo dobrej jako materiałami. Skóra na desce oraz przepikowania na boczkach połączone z osłonami okolic przednich szyb w kolorze nadwozia robią niesamowity efekt. Dbałość o detale w postaci klimatycznych wstawek flagi francuskiego rodowodu marki oraz same logotypy producenta zdecydowanie dodają autentyczności wnętrzu. Producent stawia również na efektywnie wkomponowane sportowe elementy – kierownica, zegary, podstopnica pasażera do zapierania się podczas dynamicznej jazdy oraz tunel środkowy z ciekawymi przełącznikami biegów na pewno należy zapisać na plus.
Razem natomiast zgadzamy się, że zestaw pokręteł do obsługi klimatyzacji, znany z Renault Clio IV, trąci już myszką, a znajdując kolejne elementy typu przełączniki szyb czy nieco na siłę wkomponowany ekran info rozrywki pojawia się lekki grymas. Osobiście twierdzę, że wspomniany system jest nieco przestarzały, powolny i ma nieco irytującą grafikę. Poza tym wygląda tandetnie, jakby był wsadzony na siłę. Ogólnie jednak francuskie wnętrze auta przypada do gustu!
Ergonomia i praktyczność
Jako, że A110 to małe auto, tak więc trudno nie zapewnić odpowiedniego poziomu ergonomii wnętrza, jednak w kwestii praktyczności nie jest najlepiej. Nikt nie sądził, że dwumiejscowy samochód może mieć zaskakująco dużo przestrzeni do upakowania najpotrzebniejszych rzeczy, ale nie jest też aż tak znów beznadziejnie. W środku musimy zadowolić się typowym, niewielkim schowkiem przed pasażerem, miejscem na ułożenie dokumentów, telefonu lub kluczy pod tunelem centralnym oraz drobnym, trójkątnym, skórzanym schowkiem umieszczonym po środku foteli? Coś więcej? Nie ma schowków w drzwiach,a to już dyskusyjne.
Auto dysponuje aż dwoma bagażnikami, jednak ich wielkość pozostawia wiele do życzenia. Przedni jest relatywnie użyteczny. Na płasko można położyć walizkę podręczną, lub dwie torby z zakupami, więc jak na auto tego typu przestrzeni jest nawet wystarczająco. Tył to już inna bajka. Tutaj wielkość jest symboliczna i najlepiej nadaje się na przewożenie ciepłych posiłków lub świeżo wyjętego z piekarnika ciasta. Kufer szybko się grzeje od umieszczonego z tyłu silnika, a w upały temperatura, która tam panuje jest bardzo mocno odczuwalna.
Kierowco dlaczego nie wysiadasz?
Po tym nieco humorystycznym opisie zewnętrznej aparycji modelu, należy spojrzeć prawdzie w oczy – Alpine A110 jest zrobione przede wszystkim dla kierowcy, no i może w nieznacznej części dla pasażera. To auto ma dawać uciechę właśnie temu kto trzyma kierownicę. W kwestii wersji to miałem okazję jechać niemal każdą, nie było mi dane jechać tą najnowszą wersją, najbardziej ostrą – R’ką. Jak określić GT? Jest to pomost pomiędzy tą uznawaną za najbardziej bazową, a więc obecnie jest to oznaczenie po prostu A110, a najbardziej sportową A110S. Nie poddaję porównaniu z Rką – świadomie. Nie jeździłem, a więc bez domysłów. Za to jestem przeciwnikiem określenia A110S jako wersji specyficznie zbudowanej pod tor, gdzie używanie jej na co dzień jest trudne i pozbawione wygody.
Dlaczego? Bowiem Alpine to bardzo ciekawa konstrukcja, każda z dostępnych wersji z powodzeniem służyć może na co dzień. Wprawdzie oddać S-ce trzeba, że jest najbardziej brutalna, twarda i bezkompromisowa, ale nie jest to auto, które trudno ogarnąć lub jest zbyt męczące. W istocie na ulicach miasta odczuwa się nierówności, studzienki, ciężko jest zaparkować podjeżdżając pod krawężniki i w końcu przy takich manewrach łatwo niszczą się felgi, ale coś za coś. Można zdecydować się na nieco mniej ostrą odmianę, a więc właśnie Gran Turismo – GT.
Gran Turismo?
Jak określić jak jeździ odmiana GT? Wybitnie, bo na drodze ciężko będzie odczuć różnice pomiędzy Ską. Zawias nadal jest twardawy, może nieco mniej niż w S, ale jednak punkt komfortu nadal bliżej sportu niż responsywnego wybierania dziur. Układ kierowniczy działa ze sportowym oporem, jest szalenie precyzyjny, więc świetnie reaguje na polecenia kierowcy. W kwestii mocy, GT to mocniejszy wariant (300 KM oraz 340 Nm) vs „zwykłe” A110 z 252 KM oraz 320 Nm. Zatem nadal dostajemy 300 KM upakowane w auto, które zamyka się w wadze 1100 kg. Z samych cyferek można przypuszczać, że wrażenia są rewelacyjne. To prawda – 4.2 sekundy zajmuje sprint do setki, a prędkość na elektronicznych zegarach zamknie się wynikiem 250 km/h.
Naturalne środowisko Alpine
Jazda po prostych może być bardzo dostojna, bowiem Alpine to auto które równie chętnie serwuje przyjemność jazdy spokojnej i zbalansowanej. Wtedy można rozkoszować się nagłośnieniem FOCAL lub przełączyć tryb jazdy na Sport – dzięki któremu do uszu dociera bulgoczący odgłos wydechu, lekko wspomagany przez głośnik umieszczony za fotelem kierowcy. Powiem szczerze, że jest to całkiem niezła zabawa – podczas podbicia zmiany biegu, ale przede wszystkim przy schodzeniu z obrotów, efekt popcornu robi zdecydowanie robotę!
Gdy jazda po prostej się już znudzi należy wybrać się na kręty odcinek dróg. Tu Alpine pokazuje drugie oblicze. Małe nadwozie francuskiego auta jest bardzo dobrze wyważone, neutralnie zachowuje się w zakrętach, chociaż zarzucenie zadkiem oraz kontrolowany uślizg tylnej osi nie jest czymś nieosiągalnym. Efekt pracy masą zawdzięczać możemy centralnie umieszczonemu silnikowi i ciężarowi przeniesionemu ku tyłowi pojazdu. Na zakrętach o ciało kierowcy zatroszczą się fotele Sabelt z regulacją w 6 kierunkach. Mimo, że nie otulają tak jak fotele Ski, nie mam im nic do zarzucenia. Poza fotelami, które bardzo trzymają na drodze warto wspomnieć o hamulcach. Są bardzo wydajne, zatrzymują bardzo szybko ponad tonę pojazdu, jednak są one również ciekawie skonstruowanie. Pedał chodzi nieco z charakterystycznym dla sportowych aut oporem i jest to bardzo rasowe.
Tor? Przed kupnem warto postawić kropkę nad i.
Miałem okazję jeździć Alpine A110S na torze. Był to mój pierwszy kontakt z tego typu jazdą oraz samym torem Modlin. Po tym jak A110 jeździ po drogach publicznych spodziewałem się dobrej zabawy na torze. I się nie oszukałem. Doznałem absolutnie nieodkrytych pokładów emocji i adrenaliny, które Alpine jak górnik odkopuje. A110 na torze jest rewelacyjnie.
O tym jak zbiera się i wchodzi w zakręty można śnić. Rozumiem, że nie jest to najmocniejsze auto które wizytowało Modlin, jednak jest to absolutna czołówka zwinności. Na torze A110 jest jak ten niesforny gnojek z sąsiedztwa, którego ciężko jest przechytrzyć. Bardzo rekomenduje wejść na stronę akademii alpine i jeśli jesteś zainteresowana/zainteresowany tym autem warto poświęcić „parę” tysięcy (5500zł netto) i poczuć to auto na torze.
Konkurencja i ceny
Od momentu gdy Alfa Romeo zrezygnowała z modelu 4C, konkurencja skurczyła się w zasadzie do jednego modelu, wspomnianego już Porsche Cayman. Niemieckie Porsche 718 Cayman z bazowym dwulitrowym silnikiem o mocy 300 KM oraz 380 Nm momentu startuje od 287 tysięcy złotych, ale konkurent ma sporo możliwości konfiguracji, zarówno silnika, napędu co daje możliwość dodania w konfiguracji nawet 600 tysięcy do kwoty bazowej.
Alpine staruje od 279 900 zł, a kwota auta ze zdjęć parkuje w okolicach 350 tysięcy złotych. Niedawno do oferty wskoczył model o oznaczeniu „R”. Rka zawsze brzmi na gruby temat i tu na pewno cena sugeruje również grube zmiany – zaczynamy zabawę od 533 tys. zł! Tak, da się! Spokojnie można przebić 600 tys zł miedzy innymi za sprawą koloru niebieskiego – około 27 tys. zł dopłaty, obklejenie US racing za blisko 38 tys. zł. Szczególnie istotnym elementem są części z włókna węglowego – m.in maska oraz spojler! Jednak za sprawą takich fanaberii niestety upada jednak jedna z zalet tego auta – „przyjemna” cena względem 718 Cayman.
Podsumowanie
Alpine A110 GT w pełni zasługuje na miano drogowego celebryty. Gdzie się nie pojawia tam wzbudza ciekawość i nieco zazdrosne spojrzenia Jednak to małe autko poza wyglądem ma bardzo dużo do zaoferowania. Świetnie się prowadzi, jest wyśmienicie zbalansowany, daje absolutnie dużo przyjemności z jazdy przy akompaniamencie niegdyś popularnej jednostki napędowej. Moc i moment robią naprawdę robotę dzięki czemu uśmiech z twarzy niechętnie schodzi z twarzy. A chyba właśnie o to chodzi w aucie typu Fun Car?!
Bartosz Kowalczyk
Alpine A110 GT – zdjęcia:
Alpine A110 GT – dane techniczne:
Dane techniczne:
Silnik: R4, 16V, benz, turbo
Pojemność: 1798cm³
Moc: 300 KM przy 6300 obr/min
Maksymalny moment obrotowy: 340 Nm przy 2400-6000 obr/min
Skrzynia biegów: automatyczna, siedmiobiegowa
Cena: od 279 900 zł, testowany egzemplarz około 329 900 zł
Komentarze 2