Kraj o kształcie buta kojarzy się z dobrym jedzeniem, niezłą pogodą oraz piękną legendę motoryzacji. Alfa Romeo kontynuuje ciekawą historię, a Stelvio pokazuje włoski sznyt w popularnym segmencie SUV-ów.
Co ciekawe, robi to już od dłuższego czasu, bo model ten na rynku jest dobre kilka lat. Ostatnio przeszedł facelifting, o którym napiszę więcej poniżej. Stelvio dostała też nowy przydomek, który może zrozumieć więcej ludzi. Nasza 280-konna wersja z napędem 4×4 w ciekawym lakierze z dużymi felgami nosiła nazwę Competizione.
SUV, który mi się podoba
Tak, napisałem to jawnie i publicznie. Zazwyczaj omijam szeroko wizualnym zachwytem ten segment, ale muszę przyznać, że jak ktoś pyta o SUV-a, to Stelvio mu polecam. Obłe kształty i legendarny kształt grilla (scudetto) sprawiają, że auto nie wygląda jak każde inne. Lifting przyniósł zmianę reflektorów (węższe i bardziej dynamiczne), co pomogło karoserii.
Nasz egzemplarz z pakietu Competizione posiadała ciekawy matowy lakier (trochę biały, trochę niebieski), który nieźle kontrastował z ciemnymi wstawkami i dachem, a także sporymi felgami (21 cali) o legendarnym alfowskim wzorze zza których wystawały czerwone zaciski.
I myślę, że w pozytywnej opinii na temat nadwozia Stelvio nie jestem odosobniony. Większości to auto się podoba, ale przecież wygląd danego modelu to nie wszystko.
Przekorność w środku
Zasiadając za sporą skórzaną i podgrzewaną kierownicą Alfy poczułem się jakbym lekko przeniósł się w czasie. Nie zaatakował mnie żaden duży wyświetlacz multimedialny, szereg lampek i podświetleń lub minimalny i kosmiczny projekt deski rozdzielczej. Stelvio w środku wyglądało jak dobrze skrojony garnitur – bez udziwnień, w klasycznej formie i z dobrych materiałów.
To dość osobliwa droga, którą szanuje, bo jeśli pojawiały się już współczesne gadżety, to miały swój klasyczny kształt. Panel do klimatyzacji był w formie klasycznych przycisków i pokręteł, a wirtualne zegary ładną czcionkę i wygląd. Ekran infomediów też był dotykowy, ale ładnie zintegrowany w konsolę centralną. Miał małe rozmiary, ale dzięki ciemno-czerwonym grafikom idealnie komponował się z otoczeniem i jego rozmiar wcale mi nie przeszkadzał. Fajne były na przykład ogromne, metalowe manetki czy wygodne fotele z pompowanymi boczkami.
Z kwestii praktycznych muszę dodać, że auto jest spokojnie 5-osobowe, a bagażnik też nie jest najmniejszy – 525 litrów, to nawet dużo.
Niezłe podzespoły pod karoserią
Przechodząc do bardziej technicznych kwestii trzeba wspomnieć o 2-litrowym i doładowanym silniku czterocylindrowym o mocy 280 koni mechanicznych. Oczywiście to motor benzynowy, który ma dość wysoki maksymalny moment obrotowy, bo jest to 400 Nm. Wraz z napędem na cztery koła obfituje to w niezłe osiągi. Do setki to spore auto rozpędza się w 5,7 sekundy, a maksymalna prędkość to 230 km/h.
Warto też dodać, że ten zestaw oferowany był już wcześniej i można też zamówić go w Giuli (w sumie niebawem test tego auta).
Silnik połączono z ośmiobiegowym automatem i jest to dobra skrzynia, a wspomniane manetki idealnie współpracują z kierowcą w manualnej obsłudze tej przekładni.
Jeździć, obserwować
Trzeba przyznać, że 280 koni mechanicznych nie jest małą ilością i Stelvio potrafi być szybkie. Auto posiada zawieszenie z opcją utwardzenia oraz tryby jazdy. Znany selektor DNA trafił na tunel środkowy w formie prostego pokrętła. W normalnej opcji samochód jest zwykłym SUV-em z kompromisowym zawieszeniem i niezbyt dynamicznych charakterem.
Ciekawiej robi się w opcji D (czyli tej sportowej). To wówczas samochód lepiej reaguje na gaz, a skrzynia miło przeciąga biegi. Zmienia się też charakterystyka zawieszenia i układu kierowniczego. Auto lepiej się wtedy prowadzi oraz daję trochę emocji. Szkoda jednak, że jest to tylko niewielki kawałek tortu frajdy znanej z jazdy wersjami Quadrifoglio.
Mimo to muszę od razu powiedzieć, że Stelvio nie jest bujającym się autem, które jest aż za miękkie. Prowadzi się jak typowa osobówka, a duże koła z niskoprofilowymi oponami lepiej sprawdzą się na trasie z równym asfaltem niż pozamiejską dziurawą drogą.
Cennik Stelvio
Jeśli przekonałem was w jakiś sposób do zakupu tego auta, to trzeba będzie wysupłać na nie minimum 262 tysiące złotych. Z ciekawostek, pod maską Stelvio może pojawić się nie tylko motor benzynowy, ale też Diesla (2,2-litrowa jednostka o mocy 160 lub 190 KM). Na końcu stawki jest 510-konny potwór z V6, ale jego cena przekracza pół miliona złotych.
Nasz egzemplarz w niezłej wersji z ciekawymi dodatkami to już wydatek prawie 340 tysięcy złotych, ale moim zdaniem wykonanie Alfy jest ciut wyższe niż w popularnych markach. Na pewno też jest ciut ładniejsze, ale musicie pamiętać, że to jednak włoskie auto i może mieć kilka swoich bolączek w dłuższym czasie użytkowania.
Alfa Romeo Stelvio – czas na podsumowanie
Mitów na temat Alfy Romeo w Polsce nie brakuje. Mało kiedy są pozytywne, ale mimo wszystko użytkowników 156 czy 159 jest tysiące. Wiele wzdycha do świeżej Giuli lub niecodziennej Brery. Ja w swoim garażu tego włoskiego produktu na dłużej jeszcze nie miałem, ale może się to kiedyś zmieni?
Bliżej mi jednak do sedana niż SUV-a, ale Alfa Romeo Stelvio przynosi zazwyczaj więcej uśmiechu niż złości. Czy to na ulicy, czy stacji benzynowej. A akurat w tej wersji Alfa najoszczędniejsza nie jest – średnio spaliła mi 10-11 litrów.
Wracając jednak do konsensusu – jest to dobre auto, które nie jest obojętne, a to pozytywna cecha dla samochodu!
Magdalena Krupska
Zdjęcia Alfa Romeo Stelvio Competizione:
Dane techniczne Alfa Romeo Stelvio Competizione:
Silnik: R4, turbodoładowany
Pojemność: 1995 cm³
Moc: 280 KM
Maksymalny moment obrotowy: 400 Nm
Skrzynia biegów: automatyczna, 8 biegów
0-100 km/h: 5,7 s
v-max: 230 km/h
Cena: ok 337 tysięcy złotych
Competizione to nie jest Veloce, ani zaden pakiet. Jest to (a w zasadzie była, bo już nie jest produkowana) wersja powyzej Veloce, która była jest i będzie produkowana. Competizione miala 21 calowe kola, a nie 20 jak jest w tekscie.