W języku angielskim istnieje takie słowo które idealnie definiuje starą Toyotę Supra. „Overpriced”, czyli znacząco przepłacona.
Nie ustają krytyczne komentarze na temat nowej Supry A90. Sam uważam, że Toyota do spółki z BMW nieco nadużyła tej kultowej nazwy, ale to samo robią inni producenci aut. Wystarczy wspomnieć, że Ford chce nazwać Mustangiem elektrycznego crossovera. Z powodu ogólnego rozczarowania jakie przyniosła nowa Supra, stara wersja z lat 90. cenowo urosła w kosmos. Ta, którą widzicie poniżej pojawiła się w ogłoszeniach za 499 999 dolarów.
Co czyni ten egzemplarz tak wyjątkowym? Przede wszystkim jest w specyfikacji fabrycznej. Suprę tak łatwo się modyfikuje, że robili to dosłownie wszyscy. Po 20 latach okazało się, że seryjny egzemplarz to niemal biały kruk. Jeśli ktoś posiada takie auto, w którym tuning jeszcze można odwrócić, to dla podbicia ceny powinien przywrócić ją do stocku, a graty sprzedać osobno. Paradoks? Być może.
Samochód ma na całym nadwoziu fabryczny lakier Quicksilver. Wyprodukowano tylko 24 sztuki pomalowane w ten sposób i to tylko w 1998 r. Na dodatek jest to wersja Turbo z manualem, więc to coś w rodzaju świętego Graala wszystkich miłośników modelu. Ta Toyota wygląda jakby dopiero co opuszczała salon, choć ma niecałe 40 tys. mil przebiegu. Na całym nadwoziu jest fabryczna warstwa lakieru i nic nigdy nie było naprawiane blacharsko.
Świętym prawem sprzedającego jest wystawianie towaru po takiej cenie jaka mu się podoba. W tym przypadku mam jednak wątpliwości czy nie będzie tak wisieć latami. Do tej pory najdroższa sprzedana Supra MK IV kosztowała 176 tys. dolarów.
Bartłomiej Puchała
fot. Carsforsale.com