Skrzynie automatyczne coraz chętniej są wykorzystywane do najmocniejszych samochodów, ale manuale nie umarły. Co jeszcze można wyrwać ze staromodną, ręczną skrzynią?
Obecnie testując nowe auta w przekroju całego rynku można dojść do wniosku, że ręczne skrzynie są w odwrocie. W klasie premium właściwie już wyginęły, bo konsole centralne w Mercedesie lub Volvo upstrzone są schowkami i przyciskami. Producenci nowych, sportowych wozów też odchodzą od manuali – wystarczy wspomnieć testowane niedawno u nas Alpine A110. To auto aż prosi się o fajną skrzynię ręczną, ale takie rozwiązanie właściwie nie ma już wymiernych zalet. W przypadku Alpine skrzynia manualna byłaby wolniejsza, cięższa i bardziej skomplikowana niż automat. Łopatki przy kierownicy to już nie to samo – osobiście w ogóle ich nie używam podczas testów.
Zainspirowany tym zjawiskiem postanowiłem sprawdzić jakie są jeszcze na rynku nowe samochody sportowe z manualem. Szukałem aut stricte do zabawy, najlepiej z napędem na tył lub na wszystkie koła. Dopuszczalne rodzaje nadwozi to coupe lub roadster. Oczywiście opisujemy tylko samochody z oficjalnych sieci dystrybucji w naszym kraju. Zaczynamy od najsłabszego do najmocniejszego.
Fiat/Abarth 124 Spider
Konstrukcyjnie jest to zbliżone auto do Mazdy MX-5. Producent postarał się jednak o nieco inną charakterystykę Spidera. Oczywiście w przeciwieństwie do Mazdy mamy do czynienia ze stylem retro – wszak Fiat 124 Spider z lat 60. to już pełnoprawny klasyk. Są też turbodoładowane silniki Multiair, a właściwie jeden – 1.4 170 KM. To 30 koni więcej niż standardowy 124 Spider ze znaczkiem Fiata. Abarth dorzuca jeszcze stylowe wykończenia, dwukolorowe nadwozie i fajne logo ze skorpionem. Turbodoładowany silnik daje nieco więcej momentu obrotowego z dołu, dzięki temu auto wydaje się żwawsze niż faktycznie jest. Poza tym frajda z jazdy pod gołym niebem w tym samochodzie jest pierwszorzędna. Polecam każdemu!
Niestety Abarth kosztuje dużo – aż 163 tys. zł. Kto nie ma aż tyle, a podoba mu się właśnie 124, ten powinien spojrzeć na tańszego Fiata Spider. Tam cennik zaczyna się od 117 tys. zł.
Mazda MX-5
Mała Mazda to pewien fenomen. Trudno znaleźć auto, które oferuje tak wiele, za tak niewiele. Ilość frajdy z jazdy tym roadsterem jest odwrotnie proporcjonalna do praktyczności. MX-5 zawsze było samochodem, w którym moc była na drugim miejscu. Pierwszą wartością pozostaje ‘jinba ittai’, czyli po japońsku jedność jeźdźca z koniem. W tym przypadku koni jest 184 generowanych przez wolnossący silnik 2.0. Drugiego tak analogowego auta ze świecą szukać – chyba tylko dużo droższy Morgan może poszczycić się samochodem, który jest jednocześnie nowoczesny i tak bardzo tradycyjny.
Obecnie w Polsce można kupić MX-5 w trzech wersjach wyposażenia. Najtańsze egzemplarze to wydatek 98 900 zł. Dostajemy wtedy auto w kolorze białym, z materiałową tapicerką przeszytą czerwonymi nićmi. Jest też manualna klimatyzacja, Bluetooth, oświetlenie pełne LED i kilka bajerów. Szału nie ma, ale wstydu też nie. Od 109 900 zł można kupić wersję RF – podobno szczególnie popularną w Polsce. Wtedy mała Mazda może śmiało nazwać się targą – zdejmuje się tylko środkowa część dachu.
Mercedes-Benz SLC
Ten model wkrótce kończy rynkową karierę, ale wciąż można go sobie konfigurować i kupować w oficjalnej sieci dystrybucji. Jedyna wersja silnikowa sparowana z manualną 6-biegową skrzynią to odmiana SLC 200. Pod maską pracuje silnik 2.0 o mocy 184 KM. Mocniejsze wersje, w tym 43 AMG, dostępne są tylko z 7G-Tronic. Mimo wszystko taki SLC z dwulitrowym motorem całkiem szybko się zbiera. Sprint do 100 km/h trwa 7 s, ale wnętrzem SLC już mocno odstaje od nowszych Mercedesów, a sprzedaż roadsterów z roku na rok słabnie. Z tego powodu Stuttgart zdecydował się nie kontynuować tej serii.
To ostatni dzwonek, żeby kupować manualnego roadstera od Merca. Ceny startują od 178 624 zł, a za 26 442 zł można dokupić pakiet Final Edition. Chyba warto, bo pakiet ten zawiera bardzo dużo opcji, które osobno kosztowałyby dużo więcej. Do tego dochodzi magia serii specjalnej na zakończenie modelu. Na zachętę proponuję zobaczyć po ile chodzą Fiaty 126p Happy End, to właśnie ta magia!
Toyota GT86/Subaru BRZ
Dla mnie nadal to auto wygląda odrobinę niezgrabnie, ale to co dostajemy za 129 900 zł jest godne pochwały. Japońskie coupe nawiązuje do najlepszych czasów budżetowych aut sportowych Toyoty – przede wszystkim do Celiki oraz legendarnej Corolli AE86. Ma napęd na tył z tendencją do zamiatania ogonem. Pomaga w tym seryjny mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu o nazwie LSD. Toyota ma też silnik boxer wspólny z Subaru o mocy 200 KM. Dzięki niemu obniżony jest środek ciężkości samochodu, a to ułatwia ustawienie idealnego balansu.
No właśnie, Subaru BRZ wydaje się bardziej prestiżowy i egzotyczny przy Toyocie. Kosztuje w podstawowej wersji delikatnie więcej, ale ma bogatsze wyposażenie. Importer marki podaje ceny w euro, więc finalna oferta zależy od bieżącego kursu tej waluty.
Porsche 718 Cayman/Boxster
Tu kolejna ciekawostka. Porsche serii 718 oferowane jest w sumie w 4 wariantach i każdy z nich można mieć z manualna skrzynią! Od dołu mamy wersję z silnikiem 2.0 turbo 300 KM, potem S czyli 2.5 350 KM, GTS o mocy 365 KM i ostatnią nowinkę – GT4. Ten ostatni jest szczególnie interesujący, bo ma 6 cylindrów, 420 KM i tylko manualną przekładnię. We wszystkich pozostałych dla chętnych czeka ultraszybka skrzynia PDK. Zresztą o tym, że Porsche pielęgnuje tradycję dla swoich najbardziej hardkorowych fanów wiemy nie od dziś. To wymagający klienci, którzy wiedzą czego chcą – napędu na tył, lewarka pośrodku i jak najwięcej zakrętów na swej drodze.
Klienci są wymagający, bo płacą za tę przyjemność worek pieniędzy. Najtańszy możliwy Cayman z silnikiem R4 kosztuje od 248 tys. zł. Analogiczny Boxster jest o 4 tys. droższy. Topowy GT4 to już solidny wydatek 476 tys. zł. Boxster (Spyder) w tym wypadku nagle stał się tańszy – 456 tys. Ciekawostką jest ogołocona ze wszystkiego co zbędne wersja T – jak zwykle mniej kosztuje więcej w Porsche dlatego dopłaca się 40 tys. do podstawowej wersji, by mieć dziurę w konsoli centralnej zamiast systemu inforozrywki. Logiczne, nie?
BMW M2 Competition
Najmniejsze coupe z Bawarii w najmocniejszej wersji – to przepis na drogowego chuligana. M2 ma 6 cylindrów w rzędzie jak na sportowe BMW przystało. Moc 411 KM to już nie przelewki, tak samo jak przyspieszenie w 4,4 s do 100 km/h. Automat zrobi to szybciej o 0,2 s, ale kosztuje aż 20 tys. zł więcej! Zostałbym mimo wszystko przy skrzyni manualnej i zamówił M2 w kolorze Long Beach Blue.
Normalne BMW 2 dostępne jest także w wersji kabrio, ale nie M2. Mało tego, zobligowani jesteśmy obecnie do kupna hardkorowej wersji Competition, bo w ramach liftingu zastąpiła ona ‘zwykłe’ M2. Mimo wszystko to jest droga zabawa, a zaczyna się od 293 600 zł. Ukłon w stronę purystów – można zamówić sobie to auto bez wielu systemów asystujących kierowcy. Ogólnie opcji w M2 nie ma zbyt dużo, więc cena najdroższych możliwych konfiguracji oscyluje wokół 344 tys. zł w przypadku wersji manualnej.
BMW M4
Naprawdę doceniam to, że BMW utrzymuje w ofercie wersje M ze skrzyniami manualnymi. Z tego co wiem stanowią one jakiś mało istotny ułamek sprzedaży, ale i tak Bawarczycy szanują tych klientów. W odróżnieniu od M2 tutaj można bardziej poszaleć z konfiguracją. Jest coupe i kabrio, choć czasami zastanawiam się nad sensem istnienia wersji otwartej. Do rzeczy – silnik M4 generuje 431 KM z sześciu cylindrów wspomaganych turbosprężarką. Sprint do 100 km/h trwa 4,3 s (automat 4,1). Tutaj także dopłata do skrzyni dwusprzęgłowej wynosi około 20 tys. zł.
Ceny startują od 377 tys. zł za M4 coupe. Kabrio jest wyraźnie droższe z ceną minimalną 408 312 PLN. W obu przypadkach można sobie jeszcze pokaprysić nad konfiguratorem lub wybrać tego wzmocnionego – M4 Competition. Dopłata za taki pakiet to ponad 32 tys. zł. W zamian dostajemy m.in. nieco inne zawieszenie, aktywny mechanizm różnicowy oraz wzmocnienie silnika do 450 KM.
Ford Mustang
Mustang to żywa legenda, symbol i jednocześnie mocne auto w rozsądnej cenie. Wprowadzenie Mustanga do Europy było jednym z niewielu sukcesów Forda w ostatnich latach. Z miejsca model ten stał się bestsellerem, ale nic dziwnego. Oferuje on bowiem niesamowite wrażenia i konkuruje ze znacznie droższymi autami. Oczywiście istnieje wersja Ecoboost z 4-cylindrowym silnikiem o mocy 290 KM, ale niewiele osób faktycznie ją wybiera. Prawdziwe emocje, dźwięk i drenaż portfela zapewnia Mustang GT z 5.0 V8 pod maską. Niedawno sam miałem okazję wypróbować działanie skrzyni w takim aucie i trzeba przyznać, że działa fenomenalnie.
Mustang nie jest wcale taki kosztowny. Najtańsze sztuki z Ecoboostem kosztują poniżej 180 tys. zł. To nieważne, bo cena V8 zaczyna się od 209 tys. zł, więc każdy z nas wybrałby właśnie ten motor. Mając taki samochód jesteśmy na ty ze wszystkimi pracownikami pobliskiej stacji paliw, ale za to dźwięk silnika powoduje drżenie hotdogów na grillu. I to wszystko w samochodzie, którym mogą podróżować fizycznie 4 osoby i ponad 400 l. bagażu…
Porsche 911 GTS/Speedster (991)
Sytuacja z 911 zawsze była dziwna. Czy jest na sali ktoś, kto w ogóle ma pojęcie po co tyle wersji tego samego auta? Ja nie ogarniam, a teraz jest jeszcze gorzej, bo gama 911 jest w trakcie przemiany pokoleniowej. Podstawowe modele Carrera S/4S są już dostępne jako generacja 992, ale bez manuala w ofercie. Ręczną skrzynię można dostać kupując GTS-a w poprzedniej budzie lub jeszcze lepiej – Speedstera. W tym ostatnim przypadku mamy już do dyspozycji 510 KM na tylnej osi. To gratka także dla kolekcjonerów i miłośników Porsche, bo niewiele takich aut wyjedzie na drogi. Jeśli faktycznie Speedstery są dostępne u dealerów, to jest to najmocniejsze nowe auto dostępne w Polsce z manualną skrzynią.
Powodem małej popularności jest głównie cena – od 1,35 mln zł. To masa pieniędzy, więc może warto się jednak zastanowić nad GTS-em z ‘ostatniego wypustu’? Do wyboru są dwie wersje z napędem na tył (GTS i GTS Cabriolet) oraz 3 z napędem na wszystkie koła (GTS 4, GTS 4 Cabriolet i 4 Targa). Dla mnie Targe poproszę, z ręczną skrzynią. Cena? Zaledwie 743 886 PLN bez dodatków.
Słowem podsumowania
Jak widać trochę tych ‘truskawek na torcie’ jeszcze zostało na rynku. Brylują samochody japońskie i niemieckie, ale to mnie kompletnie nie dziwi. W tych krajach kultura budowania sportowych aut jest silna. Uważam, że mimo wszystko skrzynie ręczne będą znikać z rynku w przypadku tych najdroższych samochodów, a pozostaną w tańszych. W tej sytuacji należy cieszyć się, że miłośnicy prawdziwie sportowych wrażeń mogą jeszcze poszukać czegoś dla siebie niezależnie od grubości portfela. Najtańsza jest Mazda za niecałe 100 tys., a najdroższe Porsche 911 Speedster za grubo ponad bańkę. Właściwie w tym miejscu powinienem zdradzić coś jeszcze…
Znalazłem jeszcze 2 auta spełniające wszystkie kryteria. To Nissan 370Z i Audi TTS. Rzecz w tym, że dealerzy już nie przyjmują zamówień na te samochody, a klientom pozostały do wyboru tylko ostatnie sztuki na placach.
Oczywiście fanom podobnych aut pozostaje do przeszukania cały potężny rynek aut używanych. Nie raz i nie dwa to właśnie tam można znaleźć prawdziwe perełki do sportowej jazdy. Na przykład ja bym chętnie przygarnął Hondę S2000 lub jeden z modeli Alfy Romeo… A ty w jakim samochodzie chętnie byś machał lewarkiem? Daj znać w komentarzach.
Bartłomiej Puchała