Najmocniejszy Golf w historii już tu jest. Na jego celowniku A-klasa AMG i BMW M135i.
Niedawne działania koncernu VAG w postaci Octavii RS PHEV pozwalały sądzić, że nowy Golf R też będzie hybrydą. Nic z tych rzeczy. Najmocniejszy cywilny kompakt z Wolfsburga nadal napędzany jest benzyną i ma 4 końcówki układu wydechowego. Różnica jest taka, że ten układ stworzył Akrapovic, więc spodziewamy się bardziej soczystych dźwięków niż w poprzedniku – test tutaj.
O ile Golf VIII w wersji eTSI czy TDI w ogóle do mnie nie trafia stylistycznie, tak eRka zręcznie się wymyka z tego schematu. Spoiler tu, wlot tam, duże koło i przymrużone 'oko’ skutecznie maskują bylejakość stylistyczną podstawowej wersji. Na dodatek ten charakterystyczny kolor dla Golfa R zdecydowanie do mnie trafia. W środku znalazły się sportowe fotele, które już na zdjęciach obiecują fantastyczne trzymanie boczne. To nie zmienia faktu, że kokpit i tak składa się głównie z tabletów.
Nowy Golf R ma aż 320 KM
Poprzednik miał 300, potem 310 KM, by znowu obniżyć loty do 300 koni. Nowy już na starcie ma ich 320 i przyspiesza do 100 km/h w 4,7 s. Nie to jednak wzbudza największe emocje, a tylny dyferencjał. Jest on trochę inny niż dotychczas i potrafi przekazać do 100% momentu na tylną oś. To pozwoliło dodać do Golfa tryb Drift obok dobrze znanych Comfort, Sport i Individual.
To jednak nie koniec, bo jest jeszcze tryb Special. Jeśli będziesz akurat w pobliżu Nurburgringu zapłać 14 euro, wjedź na historyczną pętlę północną i włącz ten tryb. Został on stworzony ściśle pod Ring, dzięki czemu Golf tej generacji jest szybszy o 19 sekund od poprzednika na jednym kółku Zielonego Piekła. To może być coś dla mnie, bo w tym trybie jest ogień, ale jednocześnie zawieszenie nie wybija plomb z zębów.

Na papierze to wszystko wygląda smacznie i najchętniej już bym spróbował swoich sił za kierownicą eRki. Najpierw jednak poznamy cenniki, potem przyjdzie mi jeszcze długo, długo poczekać na tę okazję. Będę cierpliwy.
Bartłomiej Puchała
fot. Volkswagen