Niedawno mieliśmy okazję być w nowym salonie samochodowym w Katowicach , w którym znajduje się też restauracja oraz galeria samochodów wyjątkowych „La Squadra” o niepowtarzalnym klimacie. Na wizytę skusiła nas prezentacja nowego Maserati Levante Trofeo, który skrywał nowinkę od Ferrari, jaką był silnik V8 BITURBO generujący aż 590 KM.
Może zacznijmy od samego początku. Miejsce w jakim odbyła się prezentacja wyżej wymienionego modelu, jest to restauracja, w której znajdują się kilka modeli aut Maserati w tym dwa stare egzemplarze: „3500 GT.I” oraz „3500 ST”, które nadają temu miejscu już jakiś klimat motoryzacyjny. Co ważne, co jakiś czas wystrój ten się zmienia – na przykład wnętrze gościło już Ferrari F40.
Jakby tego było mało, na półkach pojawiły się różne eksponaty związane z Ferrari jak i motosportem. W przyległych budynkach znajduje się salon Ferrari oraz Alpine. To nadaje temu miejscu bardzo dużej egzotyczności. Jakby tego było mało, wchodząc środkowym wejściem po lewej mijamy salon Ferrari, po prawej wejście do restauracji, a przed nim jak przystało na włoskie show- egzemplarz Ferrari w kolorze czerwonym. Klimat tego miejsca jest naprawdę ciekawy i fajny nie tylko dla fanów motoryzacji.
No dobrze, czas na Maserati Levante Trofeo V8 o mocy 590 KM. Prezentowany model z silnikiem Ferrari, co tu dużo mówić generuje mnóstwo koni mechanicznych, dzięki czemu ten SUV katapultuje się do setki w 3,9 s. Jak na auto o tej masie i wysokości zawieszenia jest to bardzo dobry wynik. W Maserati jednak nie chodzi oto by się ścigać nim od świateł do świateł lub po torach. Prędzej pasuje do właściciela firmy, który lubi takiego typu pojazdy oraz siedzieć w miarę wysoko, mieć czym przycisnąć kiedy musi, ale tak naprawdę też się pokazać na mieście.
Prezentowany model był w kolorze „Grigio Maratea”, który z wieloma wstawkami z carbonu prezentował się ekstra. Do tego dwa estetycznie wkomponowane wloty na masce, które od razu zdradzały, że to auto jest wyjątkowe i różni się od innych SUV-ów.
Przechodząc do środka prezentowanego modelu nie znajdziemy za wielu różnic względem innych wersji Levante (no może wstawki z carbonu). Jednak mi osobiście środek w tej konfiguracji nie podszedł do gustu. Głównie przez kolory – tapicerka wykonana została ze skóry licowej „Pieno Flore” o czerwonej barwie. Moim zdaniem lepiej wyglądałby jasny lub ciemny środek, choć przy tym drugim stracilibyśmy kontrast. Fotele, coś na wzór sportowych, były wygodne jednak brakowało mi lepszego trzymania pleców, które jednak może się przydać przy takiej mocy auta.
Niestety nie dane było nam ruszyć tym włoskim potworem na miasto, ale sam dźwięk Levante Trofeo pozwolił przynajmniej nacieszyć uszy.
Pewnie za często to auto nie pojawi się na polskich ulicach, aczkolwiek warto było go zobaczyć i posłuchać. Co więcej fajnie było też odwiedzić La Squadrę – myślę, że to nie ostatni raz!
Tomasz Jaruga