Witamy nowy rok, a to oznacza, że kilku znanym z naszych dróg modelom stuknęły rocznikowo okrągłe dwie dekady od premiery. Sprawdźcie, jakie to samochody i zobaczcie, co jeszcze działo się w motoryzacji dwadzieścia lat temu. Czas leci, prawda?
W 1998 roku internet nie gościł jeszcze w każdym domu. Ale to właśnie wtedy gdzieś w Kalifornii studenci Larry Paige i Sergey Brin założyli firmę kryjącą się pod dziwaczną nazwą Google. W Polsce swoją działalność rozpoczęła dopiero sieć telefonii komórkowej Idea (czy ktoś jeszcze pamięta, że tak nazywało się dzisiejsze Orange?), a nasi politycy dopiero zaczęli negocjacje dotyczące przystąpienia do Unii Europejskiej. Warszawiacy cieszyli się, że mogą dojechać metrem z Kabat aż do stacji Centrum. W kinach można było wtedy obejrzeć pierwszą część kultowego „Taxi” Luca Bessona, zaś fani muzyki obserwowali debiuty Britney Spears, Christiny Aguilery i – z innej beczki – także składu Paktofonika.
Czy to się komuś podoba, czy nie, 1998 rok był już okrągłe dwie dekady temu. Zanim jednak zaczniemy uskarżać się na zbyt szybko biegnący czas, spójrzmy, co dwadzieścia lat temu stało się w motoryzacji. Debiutowało wtedy kilka modeli, które do dziś bardzo często widać na ulicach, a niektóre z nich nadal stanowią marzenie wielu kierowców. Obecność paru samochodów na tej liście może być również zaskakująca – bo ich design nieźle zniósł próbę czasu i wcale po nich nie widać, że są z nami już tak długo, jak… stacja metra Centrum.
Na początek jednak dwie smutne rocznice. Te dwa modele w 1998 roku pożegnaliśmy. Oba ważne i legendarne. Nawet nie wiem, który z nich bardziej…
McLaren F1
Powiedzieć o McLarenie F1, że to „supersamochód” to dość poważne niedoszacowanie. Nie jestem pewien, czy język zawiera słowo, które odpowiednio oddaje, jak bardzo zaawansowany i niesamowity był ten model. Zaprezentowany w 1991 roku osiągał 388,5 km/h, co sprawiało, że aż do 2005 roku dzierżył miano najszybszego samochodu produkcyjnego – choć jego twórcy wcale nie tworzyli go z myślą o takich tytułach. Napędzało go 6.1 litrowe, wolnossące V12 produkcji BMW. Miał napęd wyłącznie na tył i ręczną skrzynię biegów, co w naturalny sposób nasuwa na klawiaturę zdania o „prawdziwych kierowcach” i tak dalej. Mieścił trzy osoby, z kierowcą po środku.
Do 1998 roku powstało łącznie (bez prototypów) 100 sztuk, licząc 64 egzemplarze szosowe, 3 sztuki modelu F1 GT, 5 sztuk F1 LM (powstałych dla uczczenia zwycięstwa w Le Mans) i 28 sztuk wyścigowego F1 GTR. F1 w momencie debiutu kosztował około miliona funtów, ale teraz jego ceny są już zupełnie astronomiczne – oscylują gdzieś w okolicy gazyliona i sekstyliona dolarów…
Żuk
O ile niewielu z Was podejrzewałbym o prowadzenie McLarena F1, o tyle obcowanie „face to face” z Żukiem to już bardziej powszechne przeżycie. Ten samochód użytkowy wszedł do produkcji w 1959 roku. Został zbudowany na podstawie modelu FSO Warszawa – co oznacza, że pewne założenia konstrukcyjne pamiętają jeszcze czasy przedwojenne. Powolny, nie tak znowu ładowny (oficjalnie…), ciężki w prowadzeniu… w 1998 roku był już prawdziwym dinozaurem na rynku. Jednocześnie był jednak niedrogi, prosty w naprawach i bardzo tani w eksploatacji, co sprawiło, że wybierali go zarówno drobni przedsiębiorcy, jak i służby miejskie, pogotowie techniczne czy straż pożarna. Żuka do dzisiaj można spotkać na bazarkach, gdzie dzielnie służy za mobilne stoisko z ziemniakami czy cebulą. Nie mówcie, że nie macie do niego sentymentu…
Wróćmy jednak do głównego tematu tego artykułu – czyli do aut, którym w tym roku stuknie 20 lat od debiutu.
Zaczynamy przyziemnie: od Peugeota 206.
Ten samochód klasy B musiał zmierzyć się z niełatwym zadaniem – zastępował legendarną 205-tkę. Kanciasty poprzednik miał w momencie odejścia na emeryturę już 15 lat i wielką karierę za sobą – zarówno na rynku, jak i w rajdach. Po latach trzeba przyznać, że 206-tka poradziła sobie z presją. Nie dość, że stała się hitem sprzedaży, to jeszcze była podstawą do stworzenia bardzo udanych rajdówek. Nie tylko klasy WRC, ale i tych, od których niektórzy zawodnicy rozpoczynali swoje kariery. A cywilna 206 występowała w masie wersji silnikowych i nadwoziowych. Wersja CC zapoczątkowała modę na małe kabriolety z twardym dachem, wersja kombi była jednym z pierwszych małych aut tego typu, zaś klienci w Iranie polubili odmianę sedan. A zwykły hatchback nadal wygląda świeżo i dobrze. Nie widać po nim tych 20 lat…
PS Pamiętacie świetną reklamę ze słoniem?
Ford Focus
Pora na kolejny hit sprzedażowy. I kolejny model, który stał przed ważnym zadaniem – miał symbolicznie wprowadzić Forda w XXI wiek. Po nieco już niemodnym Escorcie, nagle – szok! Tak odważnie stylizowanego kompaktu Ford nie pokazał nigdy później. Stylistyka New Age przypadła klientom do gustu, zaś dziennikarze do dziś wspominają, jak doskonale prowadziły się nawet bazowe odmiany Focusa. Ukoronowaniem debiutu było zdobycie tytułu Samochodu Roku 1999 (choć egzemplarze trafiały do klientów już rok wcześniej, stąd jego obecność w tym zestawieniu).
Oczywiście również na bazie tego Forda powstały genialne rajdówki, podobnie jak niezłe wersje ST i RS. „Zwykli” klienci mogli wybierać między 3- i 5-drzwiowym hatchbackiem, sedanem i kombi. Następca wszedł na rynek w 2004, ale nie wyglądał już ani tak fajnie, ani tak przełomowo.
Audi TT
Pierwsze Audi TT nie miały szczęścia. Ze względu na błędy przy projektowaniu, zanotowano kilka bardzo poważnych wypadków spowodowanych brakiem stabilności auta podczas jazdy z wysokimi prędkościami. Problem rozwiązano, dodając mały spojler z tyłu, ESP i ASR i kilka modyfikacji zawieszenia. Po tym ciężkim początku TT udało się jakoś poradzić na rynku. Nic dziwnego – miało w końcu argumenty w postaci nowoczesnej (nawet dziś) stylizacji i niezłych silników, łącznie z pięknie brzmiącym, sześciocylindrowym 3.2.
Jednocześnie konstrukcja oparta na modelu A3 gwarantuje – zwłaszcza dziś – niezbyt wysokie koszty eksploatacji. O sukcesie modelu niech świadczy fakt, że dziś w salonach można kupić trzecią jego generację. I nawet opinie o „coupe dla fryzjerów” słychać już rzadziej.
Daewoo Matiz
Tak, tak – poczciwy Matiz jest już dwudziestolatkiem. Projektowany raczej jako auto miejskie, u nas pełnił bardzo często rolę głównego samochodu w rodzinie. Dzięki pięciodrzwiowemu nadwoziu nadawał się do tego lepiej, niż największy konkurent – Fiat Seicento. Nie był nigdy szybki (pod maską pracował motor o pojemności 0.8 litra) ani wyrafinowany. Nie zachwycał prowadzeniem ani komfortem, ale… był. Nowy, z gwarancją i własny. Lub w systemie argentyńskim.
Fiat Seicento
Największy konkurent Matiza to również tegoroczny jubilat. Nie był tak praktyczny, jak jego koreański rywal, ale za to bardziej podobał się młodym kierowcom. Była dostępna nawet świetna jak na tamte lata i polskie realia wersja Sporting. Popularny „Sej” to także pierwsza rajdówka wielu zawodników, nawet i dzisiaj. Tanie części i spore możliwości modyfikacji sprawiają, że te Fiaty widać na RallySprintach, KJS-ach, czy w Rallycrossie.
Seicento nieco lepiej zniosło też próbę czasu i jest obecnie nieco wyżej od Matiza cenione na rynku wtórnym – po części ze względu na bankructwo Daewoo. Popularne na pierwszy samochód dla młodego kierowcy, choć to akurat dość kontrowersyjny pomysł ze względu na niski poziom bezpieczeństwa, jaki zapewnia.
Fiat Multipla
Pozostajemy przy Fiatach i przechodzimy do modelu, który zapisał się w annałach światowego designu… Multipla cieszy oczy estetów już od dwóch dekad. Praktyczny model z nietypowym układem foteli 3+3 nie zdobył serca klientów, a dziś jest chyba najczęściej wyśmiewanym samochodem w internecie. W 2000 roku został przez magazyn Top Gear ogłoszony „Najbrzydszym samochodem świata”, ale jednocześnie w plebiscytach dla czytelników tego czasopisma przez cztery lata z rzędu wygrywał tytuł „Najlepszego samochodu dla rodziny”.
Lifting z 2004 roku zupełnie zmienił charakter Multipli. A dziś kupno tego modelu to dobry sposób na niezłe, bardzo tanie i przestronne auto. Tyle że przewiduję problemy z odsprzedażą… jeszcze przez kilka lat. Bo później to będzie klasyk. Zobaczycie!
Smart Fortwo
Smart Fortwo został zaprezentowany w 1997 roku, ale do produkcji wszedł w 1998. Firma Daimler stwierdziła, że przeprowadzi małą rewolucję w segmencie aut miejskich i zaprezentowała dwuosobowy samochodzik, który był tak krótki (2.5 metra!), że mógł parkować prostopadle pomiędzy autami ustawionymi równolegle.
Smart był dość drogi, ale za to nieźle wykonany i wcale nie tak ciasny, jak mogłoby się wydawać. Półautomatyczna skrzynia biegów przenosiła moc na tylną oś, zaś pod maską (tak naprawdę… pod podłogą) mógł pracować nawet malutki diesel. Była również wersja cabrio i ta sygnowana przez Brabusa, ale naprawdę szybkie są dopiero Smarty, w których ktoś zamontował… silnik od motocykla. Są takie egzemplarze.
W Polsce Smart nigdy nie był hitem, choć teraz pojawia się tu nieco używanych sztuk. Ale za to miasta Europy Zachodniej naprawdę doceniły ten model. Obecnie na rynku jest trzecia generacja Fortwo. Smartowi nie wyszło za to z produkcją innych, większych modeli. Klienci stwierdzili, że jednak Smart musi być mały.
BMW serii 3 E46
Dla formalności dodam, że pierwsze sztuki E46 zjechały z taśm jeszcze w 1997 roku – ale przyjęło się uważać, że to 1998 jest rokiem, od którego w przypadku tego modelu „wszystko się zaczęło”. Co tu dużo mówić – w pewnych kręgach to samochód legendarny. I wcale nie jestem złośliwy i nie sugeruję, że to tak zwani „wielbiciele odzieży sportowej”. Prowadzenie E46 do dziś może stanowić wzór w swojej klasie, podobnie jak pozycja za kierownicą. Mnogość wersji silnikowych zadowoli najbardziej wybrednych, ale najbardziej cenione są te 6-cylindrowe, zarówno benzynowe, jak i wysokoprężne.
Jeśli chodzi o nadwozie, prócz sedana i kombi można było kupić także niedocenionego Compacta, a także cabrio i poszukiwane coupe. Wisienka na torcie to 343-konne M3..
Niestety, aby docenić kunszt bawarskich inżynierów trzeba przejechać się zadbanym E46 – a takich na rynku jest już coraz mniej. Powodem jest dołek cenowy, w którym znajduje się ten model. Do czasów, kiedy stanie się klasykiem jeszcze trochę, bo tego miana nie do końca doczekał się nawet poprzednik, E36. Chociaż zadbane coupe powoli zyskują na wartości. Jeśli ktoś teraz szuka E46 musi uzbroić się w cierpliwość. Warto.
Mercedes klasy S W220
Po masywnej, wręcz ociekającej bogactwem klasie S W140, smukła, niemal sportowa w swym rysunku W220 była prawdziwą rewolucją. Niestety, dość szybko się okazało, że zmiany sięgnęły nie tylko stylistyki, ale i jakości wykonania. Dwadzieścia lat od debiutu W220 to najtańsza klasa S na rynku wtórnym. Użytkownicy narzekają na psujące się zawieszenie pneumatyczne Airmatic, szwankującą elektronikę, czy na coś, co absolutnie w tej klasie nie powinno się pojawiać… czyli na rdzę.
Fani modelu odpowiadają, że spora część z tych usterek to wynik zaniedbań serwisowych i nadmiernych oszczędności użytkowników, w czym zapewne mają nieco racji. Jedno jest pewne – nie warto dać się skusić klasie S za cenę przeciętnego Passata z tego samego rocznika. Takie egzemplarze się zdarzają, ale nie poczujemy w nich zbyt wiele luksusu – raczej tylko wicher w portfelu. Nie warto w ten sposób się zniechęcać.
Szkoda, bo W220 w momencie debiutu tradycyjnie dla Mercedesa wyznaczało nowe horyzonty w kategorii komfortu czy nowinek technicznych. To na tym modelu został oparty Maybach 57 i 62, a najmocniejsza wersja to V12 o mocy – bagatela – 612 KM. Jedno trzeba klasie S przyznać. Do dziś wygląda dobrze.
Oczywiście to nie wszystkie auta, które zadebiutowały w 1998 roku. Mamy jeszcze Alfę Romeo 166, Lexusa IS, Porsche 911 996 i wiele innych samochodów. O niektórych z nich się marzy, inne kupuje się z przymusu. O jeszcze innych niektórzy wolą zapomnieć. Dwie dekady to mnóstwo czasu, ale jednocześnie wydaje się, jakby to było przed chwilą, prawda? Szczęśliwego Nowego Roku! Ciekawe, jak za 20 lat będziemy wspominać auta, które zadebiutują w 2018…
Mikołaj Adamczuk
Fot. Wikipedia, Autoevolution