W czasie kiedy wszyscy odcinają się od minivanów, Volvo przedstawia EM90. To luksusowy i elektryczny minivan, który powalczy o wymagającego klienta.
Volvo EM90 jest tak naprawdę autem w przebraniu, bo wiele pochodzi od auta pod nazwą Zeekr 009. W końcu Volvo ma wiele kapitału z Azji, a takie luksusowe vany tam mają spory rynek zbytu. Podobnie jak w USA lub w Rosji, ale o tym ostatnim rynku nie rozmawiamy.
Auto od Zeekra wyróżnia się nowym przodem. Podświetlane logo, brak atrapy chłodnicy i spore rozmiary to największe cechy charakterystyczne tego modelu. Nie zabrakło oczywiście też świateł z motywem Thora.
Deska rozdzielcza EM90 jest podobna do sporego elektrycznego SUV-a EX90. Centralne miejsce zajmuje spory ekran, gdzie ukryto całe sterowanie tym samochodem. Ważniejszy jest jednak drugi i trzeci rząd!
Pojedyncze i wygodne fotele z indywidualnymi ustawieniami wyglądają tutaj bardzo dobrze. Aż chce się usiąść i poklikać w ekran przy każdym siedzeniu, gdzie ustawicie klimatyzację lub pobawicie się konfiguracją auta. Myślę, że biznesmeni na pewno to docenią.
Elektryczny minivan
Pod nadwoziem pojawił się jeden silnik elektryczny o mocy 272 koni mechanicznych. Bateria ma pojemność 116 kWh, co zapewni zasięg nawet 738 kilometrów. Niestety wg chińskich wytycznych, więc może to być znacznie niższa liczba.
Auto waży 2,5 tony i pędzi do setki w 8,3 sekundy. A plotki głoszą, że może pojawić się lepsza i mocniejsza wersja o mocy 544 KM.
Auto niestety nie trafi do Europy, ale zawsze jest dostępny prywatny import. Tanio jednak nie będzie!
Konrad Stopa
fot. Volvo