Mają takie same silniki, takie same skrzynie biegów, wywodzą się z jednego koncernu i uśmiechają się szeroko do tego samego klienta. Seat Arona oraz Volkswagen Taigo w teorii więcej łączy niż dzieli. Jak jednak wiadomo, teoria nie zawsze idzie w parze z praktyką. I nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie relacji małżeńskich…
Tak, wiem co sobie myślicie. Seat Arona vs. Volkswagen Taigo? Konkurentem Arony jest przecież T-Cross?! Pozwól, że się wytłumaczę. T-Cross to model, dla typowego fana VW. Fana, który całe życie jeździł Golfem II, potem jeździł Passatem B5, ale po przejechaniu miliona kilometrów Passat poległ. T-Cross ma jedną dużą zaletę. Znaczek VW na grillu. Do pełni szczęścia brakuje znaczka TDI na tylnej klapie… Arona to auto, dla kogoś, kto nie jeździł Golfem II. Passata B5 też raczej nie miał. Arona to Seat. Coś, dla kogoś, kto chce mieć coś innego niż wszyscy. Taigo jest niby Volkswagenem, ale takim, dla kogoś, kto ceni VW, ale chce zaszaleć. Brzmi jak oksymoron? Być może, ale Taigo swoją prezencją nie pasuje do innych VW. I chwała mu za to…
Seat Arona zadebiutował w 2017 roku. VW Taigo w Europie zadebiutował w 2021 roku. 4 lata w motoryzacji to jak 15 lat u Daniela Craiga. Niby dalej jest ok, ale widać już upływający czas. Czy przy bezpośrednim zestawieniu widać, że Arona jest starsza od Taigo? Moim nieskromnym zdaniem nie! Ok, Arona jest bardziej powściągliwa niż Taigo, ale nie wygląda przy nim niczym Rozenek przy Wieniawie. Mały VW urzeka tyłem i to nawet nie pokazując twerkowania. Crossover coupe brzmi dumnie prawda? No to możesz być dumny, że kupiłeś Taigo!
Zaglądając do wnętrza można mieć obawy. Jeden koncern, tożsame rozwiązania, coś jak Vizir i Persil. Jednak Seat i VW zadbali o to, aby chociaż opakowanie było różne. W praktyce mamy to samo tylko w innym… opakowaniu. Wirtualne zegary? Poproszę, razy dwa. System multimedialny? W jednym aucie wystaje z deski, w drugim nie wystaje. W obu jednak nie jest ideałem. Klimatyzacja? Proszę bardzo. W Aronie plastikowa, w VW bardziej fancy, czyli mniej praktyczna. Wykończenie? Takie samo. Plastikowo-nieplastikowe. Tutaj różnic nie ma.
W nudnych, ale mimo wszystko cenionych i poszukiwanych kategoriach praktyczność VW stoi wyżej. Co prawda miejsce na tylnej kanapie w Aronie zaskakuje (jest go tam nadspodziewanie dużo), ale kufer Taigo o pojemności 440-litrów jest większy od 400-litrowego kufra Arony. Cóż, VW jest nieco większym autem, chociaż rozstaw osi ma mniejszy.
Jak to jeździ? Nie wmówisz mi, że inaczej! Ok, STIG na torze może poczuje różnice, ale jak często pojedziesz Aroną na tor? Pomijam już fakt, że nie jesteś STIGiem. Serio. Nie wierzcie w ten cały bełkot, że jedno z tych aut jeździ lepiej, a drugie gorzej. Różnicy w codziennym użytkowaniu nie odczujecie! W topowej wersji Taigo jest szybszy do setki o 0,1 sekundy, ale nie chce mi się w to wierzyć. Ba, przypomina mi to raczej czasy podstawówki, w której pupil naszej pani od geografii zawsze miał 5+, pomimo tego, że na ów + zasłużył tylko dlatego, że jego matka była siostrą pani od geografii…
Oba auta prowadzą się, jak typowe VAG-i z małymi silnikami. Jak typowe crossovery segmentu B. Połączenie takich cech brzmi, niczym scenariusz bułgarskiego filmu fabularnego o życiu tamtejszych emerytów. Seat, pomimo teoretycznego hiszpańskiego temperamentu nie pobudza. Taigo, pomimo nadwozia w stylu coupe (wybaczcie to nadużycie) nie pobudza. W obu przypadkach dostaniecie to, czego się spodziewacie. Jednostki 1.0 TSI terkoczą i jeżdżą. Jednostka 1.5 TSI nie terkocze i żwawiej jeździ. Ale ta druga opcja, to droga opcja…
A propos ceny. Skoda powinna być tańsza od Volkswagena. Hyundai powinien być tańszy od Volvo. Seat powinien być… ? No właśnie. Tańszy, czy droższy od VW? Nie ważne jaki powinien być, Arona nie ma przerośniętego ego i jest tańsza od Taigo. Znacznie tańsza. Hiszpański crossover zaczyna się od około 85 tys. zł. Niemiecki crossover coupe o ponad 15 tys. więcej! Pomimo tej różnicy, różnic w silniku (1.0 TSI 95 KM + manual 5b) i napędzie nie ma! W wyposażeniu są, ale niewielkie. W topowych odmianach także VW jest droższy (130 tys. pln. vs. 120 tys. pln). Jednak czy cena powinna być totalnym wyznacznikiem w przypadku tych aut?… TAK!
Oba samochody więcej łączy niż dzieli. Oba auta są jak lalki barbie. Jedna to surferka, druga to fitneiara. Którą wolisz bardziej? No właśnie. Tutaj nie ma wyraźnego zwycięzcy. Nie ma obiektywnego przegranego. Te samochody są tak podobne i zarazem tak powierzchownie różne, że wybierz ten, który… bardziej ci się podoba. Tak, po prostu! Albo jeśli masz w poważaniu wygląd, wybierz ten, który jest… tańszy. Różnicy i tak nie zobaczysz.
Paweł Kaczor