”Bierz nową Astrę i zrób z nią coś fajnego” – taki rozkaz usłyszałem niedawno. Odkąd Opel uśmiercił serię OPC słowa ”Astra” i „coś fajnego” rozeszły się daleko od siebie niczym Cichopek od Hakiela. Ja jednak się nie poddałem! Jak typowy pracownik warszawskiego mordoru lubię wyzwania. Trochę się wspomogłem, niczym Ibisz wybielając sobie zęby i jak mawiają Francuzi wułala – nowa Astra GS vs. stara Astra GSi!
Zacznę od początku. Tak, tak jest najlepiej zaczynać. Znalezienie Astry F, czyli Astry pierwszej generacji jest nie lada wyzwaniem. Większość egzemplarzy zostało zezłomowanych, a te, które jeżdżą raczej nie należą do osób chwalących się nimi na portalach społecznościowych. Jednak poczta pantoflowa zrobiła swoje. Znalazł się Adam. Kolega, kolegi znajomego. Znalazła się Astra F. I to jaka Astra F! Nie tylko bez rudej, ale w wersji GSi, czyli takiej, o jakiej teraz marzy każdy Hans zza zachodniej granicy. Udało się dograć dogodny termin i cyk!

Astra – porównanie szat
Pierwsza Astra zupełnie nie rzuca się w oczy na drodze. Nie jest tak kanciasta jak Golf II, a więc wygląda… współcześnie. Nikt Astrze F nie robi zdjęć i raczej nikt nią nie przyjeżdża na zloty Youngtimer Warsaw. Co innego odmiana GSi, która… także nie rzuca się w oczy. Ok ma inne zderzaki, ma nawet zalotne wloty powietrza na masce, ale to nadal Astra czyli nic, co wzbudza ciekawość większą od kolejnego nocnego posiedzenia sejmu.
Nowa Astra wzbudza ciekawość. Dlaczego? Bo nie wygląda jak Astra! Niemcy tzn. Francuzi postawili na swoim i narysowali zupełnie nowy twór. Inny niż Peugeot 308 i inny niż Astra poprzedniej generacji. Nie jest tajemnicą, że nowy kompakt Opla to francuski twór. Na całe szczęście zmiany objęły coś więcej niż znaczek na grillu. Chociaż patrząc w środku…

A jak w środku?
Peugeot albo inny Citroen. Tak pomyślałem zza kierownicy nowego Opla. Tam nie ma nic z Opla. Nic, a nic. Tylko czy to źle? Opel mnie nigdy nie jarał. Podobnie było z resztą z Peugeotem. Peugeot, Opel jeden pies. I taka trochę jest Astra wewnątrz. Ni to beagle ni to owczarek. Ot taki kundel, ale sympatyczny kundel. Chociaż czerwone paski na desce rozdzielczej i boczkach drzwi wyglądają niczym paski w sportowym obuwiu, które chce być sportowe, chce być modne, a jest jedynie drogie…
Astra F to zupełnie inna melodia. Przypomnę, że to odmiana GSi, czyli taka, co to zowie się sportową. Z zewnątrz tego nie widać? To chodź do środka. Tam też tego nie widać. Jedynie fotele z wyprofilowanymi boczkami i kolorowymi paskami rozweselają smutne wnętrze. Panie tu jest jak w polskim filmie. Nic się nie dzieje, ale na pewno zaraz się rozkręci. I faktycznie! Wystarczy przekręcić kluczyk, aby się rozkręciło!


Opel Astra F GSi
Pierwsza Astra dostępna była z milionem nudnych silników. Były benzyny i były diesle. Jakoś napędzały to auto, a kierowca w kapeluszu i tak się cieszył, że w ogóle jedzie i nie moknie. Odmiana GSi była topową! Ale to nie były czasy, w których topowa wersja dostępna była tylko i wyłącznie z jednym, równie topowym silnikiem. Motory dostępne do Astry GSi były aż cztery.
Najmniejszy, ale wcale nie najsłabszy miał pojemność 1.8 l i moc 125 KM. Miał też 16 zaworów. Większy, dwulitrowy był… słabszy. Miał 115 KM i tylko 8 zaworów. Ale, zaraz , zaraz. To nie koniec. Był jeszcze silnik 2.0 16V. I to dopiero była rakieta! 150 KM w takim wozie robiło robotę! Auto osiągało setkę szybciej niż Passat w TDI i na dodatek nie pozostawiało za sobą chmury czarnego dymu! Szacun! Później pod maskę GSi wjechała inna odmiana silnika 2.0 16V. Mocniejsza? Ni hu hu! 136-konna, ale spełniająca nowe normy.





Opel Astra GS
Nowa Astra GS (bez ”i”, wersji z ”i” nie ma, ale jest wersja z ”e” J) w topowej wersji jest mocniejsza od starej GSi, Ma 180 KM, modny, hybrydowy układ napędowy i się nawet sprawnie odpycha. Tak, jest szybsza od starszej siostry. Jednak jazda za jej kierownicą przypomina jazdę Pendolino. Jest szybko, ale zarazem spokojnie, cicho i komfortowo. Jeździe Astrą F GSi bliżej to pociągu z lat 90-tych, który kursował między Terespolem, a Siedlcami. Jeździ wolniej od Pendolino, bardziej śmierdzi, ale jest przygoda, są atrakcję? Są! I o to chodzi!!!
Nowa Astra atrakcji nie zapewnia. Ale nie taka jej rola. To taki francuski Golf od Opla. Dziwne porównanie? Treściwe.













Kwestie portfelowe
Poruszę jeszcze kwestię ceny. Astry F wystawione na sprzedaż kosztują mniej niż niejeden używany rower. Co prawda znalezienie sztuki, która nie jest ruda (i nie mam tu na myśli koloru nadwozia) graniczy z cudem. Za to opisów typu ”Niemiec płakał, jak sprzedawał nie brakuje”. A propos Niemca. U naszego zachodniego sąsiada odmiana GSi staje się coraz bardziej doceniana. Jej już nie kupicie w cenie używanego roweru. Na nią trzeba przeznaczyć kwotę jak za nowy rower. I to taki z nieco wyżej umiejscowionej półki.
Ceny nówki sztuki, tzn. Astry, a nie roweru są wysokie jak… wszystkie inne ceny w obecnych czasach. Żeby kupić nowego, kompaktowego Opla, na stół trzeba położyć ponad stówkę. Na taką czerwoną wersję jak na zdjęciu trzeba już położyć około dwóch stówek! Dwie stówki PLN za Astrę? Tak, tak, wiem co mówię.
Więcej ciekawych porównań znajdziesz tutaj
GSi czy GS? Stary skład do Terespola czy Pendolino z darmowym Prince Polo? Tutaj wybór może być tylko jeden i jest nim…
Paweł Kaczor
Zdjęcia Opel Astra GS vs Opel Astra GSi:































