Pierwsze generacja Kony udowodniła, że w tym segmencie klienci są w stanie sięgnąć po coś co stylistycznie wyłamuje się poza standardy. Jego następca jeszcze odważniej wchodzi na rynek, by zawalczyć o kolejnych klientów.
Nie da się przejść obok niego obojętnie
Design koreańskiego crossovera jest naprawdę niepowtarzalny. Rzadko kiedy opisuję wygląd testowanych przez siebie samochodów, wszak możecie je pooglądać na zdjęciach i wydać własny werdykt, ale Kona jest na tyle inna, że postanowiłem poświęcić nieco więcej czasu na tą część testu.
Już pierwsza generacja Kony sprawiała, że wyróżniała się ona spośród swych klasowych konkurentów. Lifting nieco złagodził linie i kształty, ale patrząc po drogach można jasno stwierdzić, że klientom tak odważne podejście do tematu przypadło do gustu. Najnowsze wcielenie Kony zdaje się wywracać stolik i wywoływać skrajne opinie. Albo to auto pokochasz, albo znienawidzisz. Nie ma niczego pośrodku. Ja należę do tej drugiej grupy odbiorców – wygląd tego samochodu robi na mnie ogromne wrażenie i bardzo mi się podoba.
Najbardziej charakterystycznym elementem Kony są wąskie i ciągnące się przez całą szerokość samochodu diodowe światła, które z przodu (zwłaszcza w wersji elektrycznej) przypominają hełm RoboCop-a. Ciężko znaleźć drugie tak zaprojektowane auto, które balansuje na bardzo cienkiej granicy pomiędzy kiczem, a czymś naprawdę stylowym. Według mnie Hyundaiowi udało się zachować resztki rozsądku i nie przedobrzyć.
Kona nadal jest samochodem zawieszonym gdzieś pomiędzy segmentem B i C. Nadwozie w wersji elektrycznej mierzy 4355 mm długości, 1825 mm szerokości i 1580 mm wysokości, a rozstaw osi to 2660 mm. Sprawia to, że wpasowuje się on idealnie w lukę między Bayon-em a Tucson-em i jest znacznie większą konstrukcją od swojego poprzednika.
Jedno z najlepiej rozplanowanych wnętrz w tym segmencie
Projekt deski rozdzielczej jest już znacznie spokojniejszy i bardziej stonowany co oczywiście wpływa na jego ergonomię oraz przejrzystość. Poziome linie z szerokim panelem skrywającym w sobie dwa ekrany o przekątnej 12–cali optycznie poszerzają całe wnętrze, choć na brak przestrzeni na pewno nie można narzekać. Powiem więcej – kabina potrafi zaskoczyć ilością miejsca. Z tyłu jest go naprawdę sporo i nawet wyżsi pasażerowie nie będą mieli problemu z zajęciem wygodnej pozycji. Co ciekawe dostaną oni nie tylko podgrzewaną kanapę, ale także klasyczne gniazdko do ładowania elektroniki.
Sam wygląd wnętrza przypomina nam już inne modele tego producenta, głownie z Ioniq-a 5 i 6 z czterema kropkami na kierownicy oznaczającymi literę H w alfabecie Morse’a. Duzy plus stawiam za pozostawienie wielu fizycznych przycisków, choć zabrakło mi jednego, który pozwoliłby szybko przejść do asystentów jazdy by wyłączyć natrętne systemy, ale do tego przejdę nieco późnej. System multimedialny został delikatnie przeprojektowany względem tego co do tej pory oferował nam Hyundai. Teraz główne funkcje zostały wyrzucone na duże kafelki by dać nam szybki dostęp do najpotrzebniejszych rzeczy. Im głębiej w niego wejdziemy tym więcej klikania nas czeka, ale biorąc pod uwagę jak dużo jest tu ustawień ciężko narzekać na jego ergonomię. Mimo wszystko zmiany oceniam na plus, choć obsługa Android Auto i Apple CarPlay nadal odbywa się tylko przez kabel. Podobno w drodze jest aktualizacja, która ma pozwolić na pozbycie się kabelka.
Materiały użyte do wykończenia przedniej części nadwozia są bardzo dobre. Z tyłu jest już nieco gorzej, ale montaż stoi na wysokim poziomie. Podczas jazdy nic tutaj nie wydaje z siebie niepożądanych dźwięków. Wnętrze Kony zaskakuje ilością schowków i ich rozplanowaniem. Jest tego naprawdę całe mnóstwo, dzięki czemu nie będziecie mieć większych problemów z porozrzucaniem swoich rzeczy.
Bagażnik w odmianie elektrycznej może pochwalić się pojemnością na poziomie 466 litrów. W jego wnętrzu znajdziecie podwójną podłogę oraz mały schowek w dnie. Są też średnio praktycznie „uszy” na siatki z zakupami. Jak przystało na prawdziwego elektryka drugi kufer znajdziemy z przodu. Jego pojemność to 27 litrów, więc jest to idealne miejsce do wożenia kabli.
Wydajny układ napędowy
Elektryczna Kona występuje z baterią o dwóch pojemnościach – 48,4 kWh i 65,4 kWh netto, które mają odpowiednio 156 KM i 218 KM. W obu przypadkach moc przekazywana jest wyłącznie na przednie koła, a moment obrotowy jest równy 255 Nm. Nam do zimowego testu przypadła odmiana z większą baterią.
Teoretyczny zasięg samochodu na 19–calowych kołach wynosi 454 kilometrów. Realnie w zimie ciężko jest zbliżyć się do tego wyniku. Jeżdżąc po Warszawie w zimie przy temperaturach poniżej zera osiągnąłem zużycie prądu na poziomie 22 kWh co daje nam zasięg na poziomie 300 kilometrów. W lecie myślę, że bez problemu jesteśmy w stanie osiągnąć 100 kilometrów więcej. Jazda po drodze ekspresowej przyniosła mi dokładnie takie same wyniki jakie uzyskiwałem w mieście, natomiast wyjazd Koną na autostradę powodował wzrost zapotrzebowania na prąd do poziomu 27 kWh.
Co ciekawe, rok temu miałem okazję sprawdzić poprzednią generację elektrycznej Kony w zbliżonych warunkach i zużycie prądu wypadało w obu autach na niemal identycznym poziomie, a przypomnę tylko, że poprzednik był słabszy o ponad 80 KM, mniejszy i lżejszy. To tylko dowód na to jak doskonale dopracowany napęd elektryczny znajdziecie w nowej Konie. Szkoda jednak, że za pompę ciepła trzeba dopłacić nawet w najbogatszej wersji wyposażenia. Poprzednik miał to już w standardzie.
Dodatkowo w nowym modelu nie napotkałem na problemy z ładowaniem – teoretycznie jest on w stanie ładować się z mocą do 100 kW i w zimowych warunkach uzyskiwałem około 70 – 80 kW na różnych ładowarkach. Samochód nie miał także problemu z komunikacją ze „słupkami”. Ładowarka pokładowa pozwala ładować się prądem przemiennym do 11 kW. Klasycznie już dla Koreańczyków Kona może pełnić rolę powerbanka i oddawać zgromadzony w sobie prąd do innych urządzeń (V2L) za pomocą specjalnej przejściówki.
Przyjemna i nienarzucająca się swoi stylem z masą pikających asystentów
Tak w skrócie można opisać właściwości jezdne Kony. Jest cicho, płynnie, spokojnie i bez niepotrzebnych hałasów z zewnątrz. W zasadzie samochód jest tak neutralny w swym charakterze i stylu jazdy, że ciężko jest go opisać i cokolwiek mu zarzucić. Układ kierowniczy jest wystarczająco precyzyjny i odpowiednio wspomagany, by dawać nam pewność prowadzenia. Zawieszenie dzielnie radzi sobie nie tylko z dziurami, ale także masą samochodu – Kona w tej wersji waży około 1700 kilogramów. Przy mocniejszym hamowaniu i szybkim pokonywaniu łuków trzeba przygotować się na lekkie, aczkolwiek wyczuwalne bujanie i przechylanie się nadwozia. Moc i moment rozwijane są płynnie, nie ma tutaj mocnego i charakterystycznego dla elektryków „strzału” w plecy. Rekuperacja działa znakomicie – Koreańczycy opanowali sterowanie jej siłą do perfekcji oddając w nasze ręce kilka trybów wraz z możliwością prowadzenia samochodu jednym pedałem. Fotele są bardzo wygodne i posiadają opcje przeistoczenia się w „leżankę” by oczekiwanie na ładowarce było nieco przyjemniejsze.
Całą przyjemność z jazdy potrafią skutecznie popsuć wszelkiego rodzaju asystenci. Ilość dźwięków i piknięć wydawanych przez Hyundaia jest zatrważająca, a same systemy wydają się być mocno nadopiekuńcze. Na czele wkurzających rozwiązań stoi na pewno system ISA, czyli inteligentny asystent prędkości, który pika od razu po przekroczeniu prędkości odczytanej ze znaku nawet podczas manewrów parkingowych. Zaraz za nim umieściłbym asystenta monitorującego skupienie kierowcy i to czy patrzy on na drogę. Wystarczy na chwilę oderwać wzrok na ekran, by usłyszeć kolejne pikanie. Oczywiście wszystko to można wyłączyć, ale nie ma od tego fizycznego przycisku. Trzeba zagłębić się w system multimedialny za każdym razem, kiedy uruchamiacie samochód by wyłączyć irytujące dźwięki.
Cennik elektrycznej Kony rozpoczyna się od kwoty 184 900 zł
Za tą cenę dostajecie podstawową, aczkolwiek solidnie wyposażoną wersję Smart z mniejszą baterią i deklarowanym zasięgiem na poziomie 377 kilometrów. Dopłata do większej baterii wynosi 17 000 zł. Testowany egzemplarz to topowa odmiana Platinum, która startuje od 233 900 zł. U nas znalazły się wszystkie pakiety i opcje, które wywindowały cenę Hyundaia do 242 900 zł.
Jakub Głąb
Zdjęcia Hyundai Kona Electric:
Dane techniczne Hyundai Kona Electric:
Silnik: elektryczny
Moc maksymalna: 218 KM
Maksymalny moment obrotowy: 255 Nm
0 – 100 km/h: 8,1
Prędkość maksymalna: 172 km/h
Cena: 184 900 zł (podstawa), 242 900 zł (testowany)