Przerabianie czterodrzwiowego Bentleya tak, by był bardziej sportowy, może przypominać dodawanie sosu tabasco do urodzinowego tortu…
…ale najwyraźniej jest popyt na Flying Spura w wersji hot, osiągającego 320 km/h. Jest to pierwsza limuzyna w historii brytyjskiej marki, która przekracza tę magiczną granicę: 200 mph. Potężne W12 o pojemności 6 litrów zyskało jedynie 10 dodatkowych koni i 20 Nm, więc różnica w przyspieszeniach nie powinna być odczuwalna. Podobnie we wnętrzu – to nadal luksusowo wykończona, przyjemna i komfortowa limuzyna do połykania odległości. Nie zmienią tego nawet nowe nastawy zawieszenia, podobno bardziej angażujące kierowcę w proces prowadzenia.
Wychodzi więc na to, że najwięcej zmian jest w nadwoziu. Część elementów chromowanych polakierowano na czarny połysk np. ramki wokół okien i inne detale, a także obudowy lusterek. Klosze reflektorów w tej wersji są przyciemnione, frontowy grill zapożyczonego od V8 S, a egzemplarz ze zdjęć prezentuje jedną z 17 opcji kolorystycznych dedykowanych tej wersji. Moim zdaniem średnio to pasuje do charakteru brytyjskiej limuzyny. Równie dobrze można pomalować na pomarańczowo Opactwo Westminsterskie, wstawić w nim przyciemniane szyby i udawać, że tak jest okej. Jeśli to do Ciebie trafia, po Bentleya Flying Spur W12 S zgłoś się już dziś, a odbiór pierwszych sztuk powinien przypaść na koniec bieżącego roku.
Bartłomiej Puchała
fot. Bentley