Trzecia odsłona wystawy Ikony Motoryzacji, to jeszcze więcej samochodów, koni mechanicznych oraz wartość eksponatów, przyprawiająca o zawrót głowy. Pod dachem Stadionu Narodowego zgromadzono sto eksponatów o wspaniałej historii, niekoniecznie zapisanej na torach wyścigowych całego świata. „Ikony Motoryzacji”, to jednak nie tylko wspaniałe maszyny, o czym przeczytasz kilka akapitów niżej.
Jeśli chcesz zostać spotterem, to Polska jest jednym z najlepszych do tego miejsc w Europie. Wystarczy mieć jakikolwiek aparat i mieszkać w jednym z największych miast w kraju. Kiedyś, gdzieś czytałem, że Warszawa pod tym względem wypada znacznie korzystniej od wielu miast zachodniej Europy, uchodzących za znacznie zamożniejsze od naszej stolicy. Oczywiście, dotyczyło to raczej najnowszych „egzotyków”, które zdarzało się spotkać szybciej Nad Wisłą, niż w np. Berlinie, czy nawet Londynie.
Niestety, „spotowanie”, to zajęcie bardziej sezonowe, ponieważ zimą, raczej mało kto będzie chciał przewietrzyć samochód za co najmniej milion, a i obecne miejsca, uchodzące za punkt obowiązkowy, dość mocno się przeobraziły, co może zmienić rozkład atrakcyjnych adresów do polowania na coś ciekawego. Dlatego warto zapisać sobie adres Stadionu Narodowego, ponieważ od połowy grudnia, działa jedna z najciekawszych wystaw motoryzacyjnych w kraju.
Jest to trzecia edycja wydarzenia pt. Ikony Motoryzacji, którego organizator, z roku na rok, skutecznie podbija wartość prezentowanych eksponatów, by w 2023, osiągnęła kwotę równo 100 milionów złotych! Co ciekawe, na wystawie znajdziesz również „dzieła” o stosunkowo niewielkiej wartości. Wszyscy przychodzimy tu głównie popatrzeć na okazy, kosztujące znaczną część zebranej puli. O jakich samochodach mowa? Na wystawie możesz poobcować z m. in. Ferrari F40, Lamborghini Murcielago Roadster, Astonem Martinem Cygnetem, McLarenem 720S Spider, czy klasycznym Porsche 911 Turbo z 1990 roku. I nawet nie wymieniłem tu ułamka tego, co możesz zobaczyć na wystawie.
Z drugiej strony, Ikony Motoryzacji to też znacznie bardziej przyziemne, jeszcze dostępne rynkowo eksponaty, które równie mocno wpisały się w historię, czego doskonałym przykładem jest FIAT Multipla, czy żółta Toyota Celica, niejakiego Jarosława P. Całkiem sporą część wystawy, stanowi też polski motorsport, wspominający ogromne sukcesy Rodaków na arenach międzynarodowych. Znajdziecie tutaj quada Rafała Sonika, dwie klasyczne Subaru Imprezy Krzysztofa Hołowczyca oraz zwycięski prototyp Oreca 07, startujący w klasie LMP2, najbardziej prestiżowego wyścigu LeMans.
A skoro jesteśmy już przy motorsporcie. Samo wydarzenie, to nie tylko wspaniała ekspozycja niezwykłych pojazdów. To też spotkanie z osobami, które przyczyniły się do tego, że polski hymn zabrzmiał na metach rajdów oraz wyścigów. Krzysztof Hołowczyc, z niekrytym entuzjazmem nie tylko opowiadał o starcie w nadchodzącym rajdzie Dakar. Sportowiec dużo miejsca poświęcił przygotowaniom, morderczych dystansom oraz tym, że rajd nie kończy się w każde popołudnie, wraz z dotarciem do mety odcinka specjalnego, tylko odbywa się też w nocy, podczas naprawy auta.
Bardzo ważnym elementem tak dużego wydarzenia, jest odpowiednia taktyka. Nie każdy startujący samochód ma technicznie takie same szanse wygrania. Krzysztof Hołowczyc podkreślił, że zarówno on, jak i zespół mają świadomość, że MINI nie jest najszybsze, także bardzo ważnym elementem strategii, będzie płynna, stosunkowo bezawaryjna jazda. Dlatego też dobór pilota, jest niezwykle istotny. Hołek, z dumą podkreślił, że pierwszy raz, na takiej imprezie, prowadzić go będzie Rodak. Jednocześnie podkreślił, jak bardzo język Ojczysty, może wpłynąć na jakość pokonywania trudnego i nieznanego terenu.
Kierowcy wyścigowi, startujący w LeMans, nie mają takiego komfortu, jednak ich droga do zwycięstwa, czasami może obfitować w dość niezwykłe zwroty, o czym opowiadali zwycięzcy tegorocznego maratonu, Jakub Śmiechowski oraz Aleksander Jeżewski. Zmienność warunków atmosferycznych, stopniowe zużywanie się auta, zmęczenie fizycznie, a nawet niefortunny wypadek jednego z kierowców w alei serwisowej. To wszystko mogło wpłynąć na los zespołu Inter Europol Competition w najbardziej prestiżowym, 24 godzinnym LeMans. A wyścig, to coś więcej, niż „doba za kółkiem”, opowiada Aleksander Jeżewski:
Panowie opowiadali również o swojej obecności w amerykańskich oraz azjatyckich edycjach LeMans, jak również różnicach regulaminowych we wspomnianych seriach. Zdradzili też, jak wygląda życie kierowców oraz zespołu „za kulisami” i opowiedzieli, jak przebiega przygotowanie oraz logistyka do wyścigu na innym kontynencie. Mówi się, że zdobycie pierwszego trofeum jest łatwiejsze, niż obronienie tytułu w kolejnym roku, jednak walka o zwycięstwo, często odbywa się zaraz po wyścigu, odpierając zarzuty i uwagi przegranych zespołów, co miało miejsce również po dwudziestoczterogodzinnym LeMans, o czym wspomniał Kuba Śmiechowski:
Całość rozmowy zarówno z Krzysztofem Hołowczycem, Kubą Śmiechowskim oraz Aleksandrem Jeżewskim, możecie obejrzeć na Facebooku. Zachęcam również do obejrzenia wystawy, która będzie dostępna do 25 lutego 2024 r.
Marcin Koński