W naszym cyklu powracamy do większych i cięższych pojazdów. Tym razem Toyota, którą możemy pojechać na zlot youngtimerów… prosto po wyjeździe z salonu. Ale po co to robić, skoro fajniej jest poszaleć nią w terenie?
Niestety, nic nie jest tak piękne, jak mogłoby być. Nazwa cyklu, „Niedostępne w Polsce” nie kłamie. Jeżeli ktoś chce zrealizować scenariusz, który pokrótce opisałem we wstępie, musi uzbroić się w cierpliwość, gdyż ta jako nowa Toyota jest dostępna jedynie w Afryce, Australii i na Bliskim Wschodzie.
Ewentualnie, zamiast sprowadzać to auto do Polski, można zapoznać się z miłośnikami klasyków na przykład w Windhuk albo w Kapsztadzie. Ale jest spora szansa, że nie poczuliby klimatu… bo opisywany Land Cruiser w tamtych rejonach nadal jest po prostu autem służącym do ciężkiej pracy. Pozostaje więc szaleństwo w terenie. Do tego ta poczciwa Toyota nada się świetnie. Ale po kolei…
Historia modelu zaczęła się w 1984 roku. Oczywiście, sam Land Cruiser jest na rynku o wiele dłużej (od 1951 r.), ale 32 lata temu na rynek weszła generacja J70. Po niej pojawiło się jeszcze pięć innych generacji, ale J70 jakby zatrzymało maszynę czasu – od tamtej pory jest nieprzerwanie w produkcji, występując na niektórych rynkach równolegle z nowszymi typami Land Cruisera, pod kodem fabrycznym HDJ70/76/78 (zależnie od wersji nadwozia) .
Nic dziwnego: począwszy od nastepcy tego modelu, terenowe Toyoty stawały się coraz bardziej nastawione na komfort. Co prawda do dziś nie straciły swoich świetnych właściwości terenowych, ale stały się nieco zbyt skompliowane i naszpikowane elektroniką, jak na warunki ciężkiej pracy w afrykańskim czy australijskim pyle i upale. Generacja J70 została delikatnie unowocześniona przez cały swój okres produkcji (w ostatnim czasie pojawiły się nawet airbagi), ale w dalszym ciągu jest prostą, solidną konstrukcją bez zbędnych udziwnień. Nadwozie na ramie, w zawieszeniu sztywne mosty… „oldschool” pełną gębą.
Nadwozie – do wyboru, tradycyjne pięciodrzwiowe lub pickup w różnych wariantach długości. Jako bonus, stylistyka, która nie jest „retro” – ona naprawdę pochodzi sprzed paru dekad! Pod maską tego wołu roboczego goszczą dwa różne silniki. Można wybierać między turbodieslem V8 4.5 o mocy 200 KM (wprowadzony w 2007 r.) i dieslem R6 4.2 litra o mocy 128 KM, przy czym ten drugi nie wspomaga się ani jedną turbosprężarką, poświęcając osiągi na ołtarzu niezawodności.
W żadnym wypadku to auto nie będzie demonem prędkości. Powstało w czasach, kiedy terenówką jeździło się w terenie, a nie na autostradzie. Nie zapewni precyzji prowadzenia i komfortu jazdy współczesnego SUVa (wręcz przeciwnie – relacje kierowców mówią o wrażeniu bardzo szybkiej jazdy już przy 80 km/h…), ale za to wynagrodzi te niedogodności z nawiązką, gdy zjedziemy z ubitego szlaku.
O zdolnościach terenowych J70 nie ma się co rozpisywać – wystarczy wspomnieć, że to właśnie ten samochód w dużej mierze zbudował legendę Land Cruisera jako dzielnej, niezniszczalnej terenówki, a do dziś jest ceniony np. przez ONZ, które wykorzystuje te pojazdy w cięzkiej pracy w niebezpiecznych rejonach świata.
Gdy dłużej poszperamy po przeróżnych forach miłośników offroadu, znajdziemy pojawiające się czasem skargi na żywotność skrzyni biegów w tych autach. Czyżby skaza na honorze? Niezupełnie – doniesienia o usterkach pochodzą przeważnie od osób używających Land Cruisera w bardzo, ale to bardzo ciężkich warunkach – np. przy pracy w australijskiej kopalni. Po takich przejściach i przy sporym przebiegu, przyznacie, że nawet w najtrwalszym samochodzie coś ma prawo „klęknąć” – a tutaj jest to akurat przekładnia.
W Europie oczywiście to auto nie spełnia przeróżnych norm, począwszy od takich, które odnoszą się do bezpieczeństwa, po te dotyczące emisji spalin. To jednak nie oznacza, że europejscy miłośnicy klasycznych offroaderów są skazani na poszukiwania na rynku aut używanych lub na wycieczkę do Afryki czy na Bliski Wschód. Istnieje sporo firm, które sprowadzają fabrycznie nowe Land Cruisery J70, głównie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Istnieją sposoby, by takie auto legalnie zarejestrować w Unii Europejskiej – np. jako auto ciężarowe lub po rejestracji wstępnej.
W spełnieniu marzeń o nowym J70 nad Wisłą może pomóc np. pewna firma z wielkopolskiego Wielenia. Nie jest tanio – cena takiego auta, wraz ze wszystkimi opłatami, wynosi mniej więcej 200 tysięcy złotych, czyli tyle, ile kosztuje „nowoczesny” Land Cruiser prosto z polskiego salonu… ale chętnych jest całkiem sporo, co widać na forach tematycznych miłośników modelu.
Po zakupie warto udać się na profesjonalną konserwację antykorozyjną podwozia – w kwestii zabezpieczenia fabrycznego i tak jest teraz lepiej, niż jeszcze kilka lat temu, ale pamiętajmy, że w krajach, w których J70 jest nadal sprzedawany, nie ma zimy, śniegu i soli na drogach. Szeroka jest również oferta aftermarketowych części przystosowanych do ekstremalnego offroadu, czy dalekich wypraw.
Zaś gdy już nasz wymarzony J70 do nas dopłynie, możemy cieszyć się jazdą nową, niezniszczalną terenówką – i słuchać zachwytów przypadkowych ludzi, którzy nie mogą się nadziwić, że „takie stare auto jest tak dobrze utrzymane!”…
Mikołaj Adamczuk
fot. materiały producenta