We Wrocławiu zaprezentowano Nową Warszawę – samochód, który miał nie tylko przywrócić wspomnienia o wielkiej legendzie polskich dróg, ale też rozbudzić nadzieje na powrót motoryzacji „made in Poland”. Czyżby to jednak kolejna zmarnowana szansa?
Niestety nie możemy pokazać Wam jak teraz wygląda Nowa Warszawa, którą oficjalnie zaprezentowano w SKY Tower we Wrocławiu. Nie było nas na premierze, brakuje też oficjalnych materiałów prasowych producenta. Tu z pomocą przyjdzie Wam na pewno internet.
Postaram się jednak opisać to, co o tym samochodzie „polskiej produkcji” wiadomo. Zacznę od próby udzielenia odpowiedzi na pytanie zadane na wstępie: czy to kolejna zmarnowana szansa? Myślę, że po części tak, bo to na pewno nie jest samochód, którym Polacy przypomną światowej motoryzacji o sobie. Choć składane w naszym kraju auta zbierają bardzo wysokie noty – tu pełna zgoda – to New Warsaw, nawet jeżeli umiejętnie reklamuje możliwości naszej rodzimej inżynierii motoryzacyjnej i jako tako nawiązuje do bogatej PRL-owskiej historii, nie stanie się zalążkiem nowej polskiej marki.
Dlaczego tak uważam? Ponieważ jest tylko prototypem, pokazem sił, błyskotką, nierzeczywistym marzeniem, a nie realną odpowiedzią na aktualne zapotrzebowanie rynkowe. W dodatku Nowa Warszawa wcale nie wygląda porywająco. Po przejrzeniu galerii zdjęć na jednym z największych portali informacyjnych poczułem się mocno rozczarowany.
Przód auta sprawia bowiem wrażenie karykaturalnego, mało przemyślanego i na siłę unowocześnionego. Bardzo daleko też odszedł od koncepcji ze zdjęcia powyżej – tak, wtedy New Warsaw nawiązywała jeszcze nieco do starej poczciwej, tu i ówdzie zaokrąglonej Warszawy. Tył z kolei zalatuje inspiracją leciwym już „kuprem” Lancii Thesis. Przyznacie, że nie tędy chyba droga – miała być Warszawa, a nie „włoszczyzna” z niemieckim sercem (o czym zaraz). Być może ostateczny wygląd będzie jeszcze zmieniony, ale to jednak nie wszystko.
Konstruktorzy chcą bowiem głęboko sięgnąć do kieszeni potencjalnego kupca (znajdzie się taki?). Cena ma przekroczyć 1 mln. zł, a według niektórych źródeł dobić do 1,5 mln. Dużo jak na Warszawę, dużo też jak na BMW M5, na którym projekt New Warsaw jest oparty. I nawet 600 KM pod maską wykręcone z silnika V10 nie rekompensuje tak wysokiej ceny.
Smutno mi pisząc te słowa, ale poza luksusowymi skórzanymi kanapami, elementami drukowanymi na drukarkach 3D (tak znajdziemy takie we wnętrzu), specjalnymi szufladami na koszule czy wspomnianym już mocnym silnikiem, ten samochód nie będzie miał zbyt wiele do zaoferowania.
Nie przywróci wspomnień o starej Warszawie, nie wskrzesi polskiej motoryzacji, nie zachwyci miłośników jazdy samochodem – ci i tak zostaną przy zwykłym BMW M5. Być może ucieszy oko jakiegoś kolekcjonera aut z Arabii Saudyjskiej, ale to moim zdaniem za mało. Stanowczo za mało…
agier
fot. New Warsaw