Kto by pomyślał, że to właśnie w Wielkiej Brytanii powstanie nowy pomysł na auto klasy GT. Zapowiadany od dawna wreszcie ujrzał światło dzienne – oto nowy McLaren GT.
Brytyjczycy to innowacyjny naród, ale też bardzo przywiązany do tradycji. Wszak jeśli coś jest dobre, to po co to zmieniać? Dlatego przez 50 lat bez większych zmian produkowali Mini oraz Land Rovera Defendera. Teraz jednak McLaren wyszedł z propozycją auta typu GT na swoją modłę. To nie jest krótki tył, długi przód i klasyczne proporcje.
Supercar z miejscem na kije golfowe
McLaren GT to ma serce pośrodku, napęd na tył i zbudowano go na bazie monokoku. Mimo to jest w nim więcej miejsca niż w jakimkolwiek innym modelu McLarena i dość spory bagażnik (570 l). Właściwie są dwa – pod przednią klapą zmieści się 150 l, reszta na półce nad silnikiem. Przez to jednostka napędowa musiała pójść tak nisko jak się tylko dało i nie widać jej z zewnątrz jak choćby w Ferrari.
Tak zmyślna konstrukcja łączy w sobie wygodę i możliwość codziennego użytku z iście wyścigowymi wrażeniami z jazdy. O kierowcę i pasażera dbają takie gadżety jak podgrzewane i wentylowane fotele, elektrochromatyczny dach i najbardziej rozbudowany system inforozrywki jaki powstał w Woking. Przy tym wciąż trwała walka o jak najmniejszą masę, dlatego subwoofer firmy Bowers & Wilking wykonano z karbonu.
Dwa światy
McLarena GT napędza znana jednostka 4.0 V8 Twin Turbo – tutaj ma 620 KM i 630 Nm. Zadbano o przyjaźniejszy dla codziennej jazdy rozkład momentu obrotowego, a mocowania silnika są tylko w połowie tak sztywne jak w 600LT, żeby mniejszyć wibracje. McLaren przekonuje także o niebywałym komforcie akustycznym. A to wszystko przy przyspieszeniach w stylu 3,2 s do 'setki’!
Jak widać McLaren właśnie zadał kłam teorii, że typowy supersamochód nie nadaje się do zwykłej jazdy. Teraz wszyscy, którzy nie widzieli świata poza Porsche 911 Turbo mają wybór. McLaren z pewnością będzie propozycją ciekawszą i bardziej egzotyczną, a przecież o to często chodzi w świecie dóbr luksusowych.
Bartłomiej Puchała
fot. McLaren