Czasami widuje się w ogłoszeniach samochody wycenione o wiele wyżej, niż wynosi średnia rynkowa dla danego modelu. Czy w tym przypadku mamy do czynienia z nadmiernym optymizmem właściciela, czy z szansą na „prawie nówkę” klasy wyższej w cenie dwuletniej Fabii?
Toyota Camry nie jest samochodem z plakatów nad łóżkami i z tapet na smartfonach. Niezależnie od generacji, ten model klasy wyższej raczej nie budzi większych emocji. Wygląda zwyczajnie i nie jest też królem w klasie pod względem wrażeń z jazdy. Nie licząc oczywiście popularnych w internecie na początku XXI wieku filmików z tzw. „Saudi driftem” (polecam!) – tam Camry było najczęściej używanym samochodem.
Na rynku europejskim ta Toyota nie zrobiła kariery nie tylko dlatego, że jest nudna. Brakuje jej też prestiżu. W klasie BMW 5 i Mercedesa E klienci bardzo patrzą na znaczek na masce. A jeśli chcą kupić samochód japoński, decydują się na Lexusa.
Jest jednak coś, za co trzeba Camry docenić. To ponadprzeciętna trwałość i bezawaryjność. Zarówno silnik, jak i skrzynia biegów czy elementy wyposażenia uchodzą za takie, które są „nie do zabicia”. Dlatego też duża Toyota jest lubiana w Afryce, na Bliskim Wschodzie i w Rosji. Świetnie radzi sobie w trudnych warunkach, przy okazji gwarantując dobry komfort jazdy.
Jeżeli więc komuś zależy na tym, by mieć bezawaryjny i wygodny samochód, powinien rozejrzeć się za Camry. W przypadku aut szóstej generacji, produkowanych w latach 2001-2008, cena egzemplarzy wystawionych na sprzedaż może miło zaskoczyć. Już za kilkanaście, góra dwadzieścia tysięcy złotych, możemy stać się posiadaczami Camry z niezłym wyposażeniem i często nawet z przyjemnie brzmiącym silnikiem V6.
Jest pośród wystawionych sztuk jeszcze jedna, z 2004 roku. Nie kosztuje 15 ani nawet 25 tysięcy.
Właściciel wycenił ją na 35 555 zł.
Zanim pomyślicie, że oszalał, kilka faktów: silnik V6, automat, przebieg zaledwie nieco ponad 100 tysięcy kilometrów, bogate wyposażenie. Samochód został kupiony jako nowy w Polsce. Jest też – jak twierdzi sprzedający – regularnie serwisowany w ASO. Nie był jeżdżony zimą, dzięki czemu ma nie nosić żadnych śladów korozji (a akurat korozja czasami daje się we znaki posiadaczom tego modelu).
Czy to was przekonało do wydania na to Camry co najmniej o 10 tysięcy więcej, niż życzą sobie pozostali sprzedający?
Ja musiałbym dokładnie obejrzeć auto na żywo. Ale jedno jest pewne – jeśli ta Toyota rzeczywiście jest tak zadbana, jak twierdzi właściciel, może być sposobem na bezproblemowe zrobienie setek tysięcy kilometrów. Może więc zamiast kupować kilkuletnią Corollę, lepiej jest kupić 13 letnią Camry w stanie „gabinet”?
Za jakiś czas zawsze można sprzedać ją do Afryki, gdzie dostanie drugie życie…
Toyota Camry na otomoto: >>>tu<<<
Mikołaj Adamczuk