Site icon Motopodprad.pl

Test: Ssangyong Torres 2WD – pierwszy fajny Ssangyong

ssangyong torres 18

Torres to ogromny krok Ssangyonga w kierunku poprawienia swojej pozycji na rynku. W końcu wygląda dobrze!

Od kiedy zobaczyłem Torresa na pierwszych oficjalnych zdjęciach, miałem przeczucie, że to może być to. W końcu Ssangyong, którego wygląd nie kojarzy się z niczym złym, a jednocześnie nie ginie w tłumie. Tym bardziej chętnie umówiłem sobie ten samochód na test. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia odebrałem kluczyki do Torresa z napędem na jedną oś w bogatej wersji wyposażenia Adventure Plus doposażonego o elektrycznie otwieraną tylną klapę.

„Dżip”

Istnieje grupa ludzi, dla których każdy terenowo wyglądający samochód to “dżip”, tak jak każde sportowe buty to “adidasy”. Mam wrażenie, że do Ssangyonga to określenie jeszcze bardziej pasuje, gdyż ludzie nie zorientowani w temacie nie będą nawet wiedzieć jakiej marki jest to samochód. Na całym nadwoziu pojawiają się tylko dwa napisy TORRES, ale nigdzie nie ma nazwy ani loga producenta. Być może ktoś wewnątrz firmy zauważył, że marka ta w Europie jest często uważana za chińską, co nie pomaga w sprzedaży.

Brak loga sprawia, że stylizacja musi mówić sama za siebie. A jest co oglądać, bo cały Torres jest upstrzony niby-terenowymi dodatkami. Są uchwyty na masce, grill z grubymi, pionowymi wypustkami, solidne osłony zderzaków z przodu i z tyłu oraz klapa tylna z uformowanym zarysem koła zapasowego. To wszystko czysty design, bez żadnego zastosowania funkcjonalnego.

Poza tym Torres ma niesamowicie napompowane błotniki, których zarys zachodzi głęboko na drzwi. Wygląda to bardzo muskularnie i efektownie. Reszta nadwozia jest złożona z prostych, grubo ciosanych linii, jakby inspiracją były rzeźby wykonywane piłą łańcuchową. Refleksy prawdziwego Jeepa Wranglera są oczywiste, ale pudełkowata sylwetka i wydłużony tył ze srebrnym segmentem słupka C przywodzą też na myśl nowego Defendera.

Torres zaskakuje wnętrzem

W nowoczesnych samochodach rządzą wyświetlacze, dlatego Ssangyong ma aż trzy. Pierwszy, idealnie wkomponowany w linię kokpitu, służy kierowcy do obserwacji parametrów jazdy. Drugi, po prawo na górze, to system multimedialny z funkcjami na fizycznych przyciskach. Wreszcie, na dole znajduje się ekran funkcji komfortowych. Najpierw chciałem napisać “ekran klimatyzacji”, ale jest tam również podgrzewanie kierownicy i foteli oraz parę innych funkcji.

Obsługa tego wszystkiego wygląda tak, jakby Koreańczycy za wszelką cenę nie chcieli podążać utartymi schematami. Wybór źródła odtwarzania może przysporzyć problemów, podobnie zabawa z ustawieniami. Gdy tylko zmieniasz temperaturę, obraz z dolnego ekranu migruje na górny, więc jest przez moment w dwóch miejscach jednocześnie i już nie wiadomo gdzie właściwie klikać. Na kierownicy funkcje tempomatu pomieszane są z obsługą komputera pokładowego. Jeśli kogoś denerwuje Lane Assist, w SsangYongu nie da rady go wyłączyć. Teoretycznie można, bo zawsze można, ale ja przez kilka dni nie umiałem tego zrobić.

Ostatecznie do wszystkiego da się przyzwyczaić, także do wysokiej pozycji czy kwadratoidalnej kierownicy. Po stronie plusów wnętrza Ssangyonga należy wymienić jakość. Materiały są nadzwyczaj dobre, nie pożałowano ozdobnych dekorów i świecidełek. Tapicerka z połączenia materiału i skóry w testowym egzemplarzu ma trochę dziwny kolor, choć wydaje się porządnie zrobiona. Fotele z podgrzewaniem i wentylacją (!) są wygodne, a miejsca jest dużo. W standardowym ustawieniu bagażnik ma ponad 700 l – naprawdę nie potrzeba niczego więcej.

Torres jeździ tak jak wygląda

Do Ssangyonga Torresa jest oferowany jeden silnik – 1.5 turbo 163 KM. Koreański producent daje tylko wybór między manualną lub automatyczną skrzynią biegów. Tu na chwilę się zatrzymam. Osobiście preferuję automaty i to jest dla mnie zawsze opcja domyślna. Tymczasem Torres sprawił, że chyba wybrałbym manuala. Podczas ruszania z miejsca skrzynia ma tak dużego laga w zasprzęgleniu, że następuje mniej więcej sekunda opóźnienia między wydaniem polecenia “wio”, a faktycznym ruszeniem. Ta jedna rzecz wydaje mi się najsłabszą stroną zespołu napędowego SsangYonga.

Mierzący 4,7 m (tylko tyle? wygląda na więcej) SUV o masie 1,5 tony sprawia czterocylindrowej jednostce niewiele problemów. Silnik jest żwawy, sprawnie napędza wysokiego Torresa do mniej więcej 80 km/h, a i na autostradzie nie będzie zawalidrogą. Oczywiście nie ma tu czegoś takiego jak “zapas mocy”. Czasami da się wyczuć, że te cztery cylindry dają z siebie dosłownie wszystko, co widać na komputerze pokładowym. Silnik turbo o niedużej pojemności poniżej 1,5 litra spala 9 litrów przy dość delikatnym traktowaniu. Kierowcy o cięższej nodze na pewno przekroczą “dychę”. Nawet mimo aerodynamiki szafy gdańskiej mam wrażenie, że powinno być mniej.

Zawieszenie zestrojono komfortowo i trudno mieć do jego pracy jakieś uwagi. Wibracji nie czuć, tłumi dobrze i nie hałasuje. Układ kierowniczy mógłby mieć nieco krótsze przełożenie, bo Torres wymaga od kierowcy sporo kręcenia. Być może moje odczucie było trochę spaczone po przesiadce z Mercedesa EQE SUV ze skrętną tylną osią, dlatego miałem spotęgowane wrażenie, że SsangYong niechętnie zmienia kierunek jazdy.

Offroad? Może innym razem…

Torres i jazda w terenie? Zapomnij. Mimo bojowego wyglądu auto nie posiada żadnej elektroniki stricte terenowej ani specjalnego trybu jazdy, nie mówiąc o reduktorze. Mój egzemplarz nie miał nawet napędu 4×4, choć Torres może być w niego wyposażony (+10 000 zł). To po prostu SUV, który ma oferować trochę większy prześwit niż przeciętna osobówka. Jadąc w miejsce, w którym wykonane były zdjęcia, o mały włos zakopałbym Torresa po osie w miękkim piachu. Na szczęście udało się go wygrzebać jadąc własnymi śladami na wstecznym.

Podsumowanie

Moje oczekiwania zostały przekroczone. Byłem przygotowany na różne dziwności, jak to zwykle w samochodach rdzennie azjatyckich, ale nie ma ich aż tak dużo. Najwięcej uwag mam do obsługi urządzeń pokładowych, co wynika z własnego rozumienia pewnych schematów przez markę SsangYong. Irytująca jest też praca skrzyni automatycznej, a konkretnie jej niechętna reakcja przy ruszaniu.

Poza tym – sztos. Wygląd Torresa to jego największy atut. Jest przemyślany, nieco toporny, męski. Ludzie to lubią, choć nie wszystkim spodoba się, że nie idą za tym żadne właściwości terenowe. Ale jako pojazd rodzinny do wszelakich zastosowań Torres sprawdzi się perfekcyjnie, bo ma przepastne wnętrze z ogromnym bagażnikiem i dobrym wyposażeniem. Do tego jest przyzwoicie wyceniony, o czym więcej za moment. Mam wrażenie, że to chyba pierwszy SsangYong, o którym można śmiało powiedzieć, że jest fajny. Na pewno będą klienci, którzy wybiorą go nie z powodu czystego rachunku zalet, kosztów i wad, ale dlatego że im się podoba. To spory krok koreańskiej marki w kierunku europejskiego klienta.

Ssangyong Torres – oferta

Widełki cenowe tego modelu to 140-200 tysięcy złotych. Zaskakująco mało jak na taki kawał samochodu. Testowany Torres kosztuje dokładnie 186 400 zł i jest to wersja Adventure Plus z dołożonymi felgami 20”, elektrycznie sterowaną klapą i dopłatą za lakier. Wyżej jest tylko odmiana Wild z nawigacją, elektrycznie sterowanym fotelem także po stronie pasażera i kilkoma innymi rzeczami. Jak zwykle polecamy starać się o rabaty, co przy niszowej marce jest łatwiejsze niż np. w Toyocie. Warto wspomnieć, że na model Torres producent udziela aż 10-letniej gwarancji z limitem 200 tys. km.

Oferta SsangYonga jest o tyle ciekawa, że Torres kosztuje tyle co np. Honda ZR-V wielkością dorównując większym SUV-om jak CR-V. Tylko, że większe auta mają już pod maską mocne napędy, najczęściej hybrydowe, i kosztują ponad 190-220 tysięcy. Tymczasem auta w zakresie 140-200 tysięcy zazwyczaj mają mniej niż 4,5 m długości. Najbliższe ofertą są w tym momencie SUV-y chińskich marek jak MG HS czy Beijing 5. Również mają pod maską 1.5-litrowe motory z turbo i ponad 4,6 m długości. Problem polega na tym, że marki te są na razie jedną wielką niewiadomą. Ich producenci pojawili się w Polsce ledwo kilka miesięcy temu, choć oczywiście kuszą cenami. Oba wspomniane modele można mieć w topowych wersjach poniżej 130 tys. zł.

Tekst i zdjęcia: Bartłomiej Puchała

Galeria Ssangyong Torres:

Dane techniczne Ssangyong Torres:

Silnik: R4, 1.5 turbo benzyna
Moc: 163 KM
Maksymalny moment obrotowy: 280 Nm
Skrzynia biegów: automatyczna 6b
0-100 km/h: 9,6 s
V-max: 191 km/h
Cena: od 139 900 zł brutto, egzemplarz testowy 186 700 zł brutto

A tak bawimy się na Youtube:

Exit mobile version