Site icon Moto Pod Prąd

Niedziela na elektrycznym rowerze – Askoll EB1 i EB2

W tygodniu ciężko o aktywność fizyczną, ponieważ zawsze brakuje czasu. W weekend jest go więcej, ale tracić go na wysiłek to marna wizja niedzielnego odpoczynku. Chyba, że lubicie rower – jazda na nim nie jest strasznie męcząca, a daje satysfakcję. Dla tych całkiem leniwych stworzono rowery elektryczne – takie jak Askoll eB1 lub eB2.

Tak się złożyło, że z takimi produktami miałem do czynienia w ostatnim czasie. Od dawien dawna próbuje przesiąść się z samochodu na dwa kółka, a w mieście takim jak Kraków nie jest to naprawdę ciężkie – sporo ścieżek, dobra komunikacja i wiele terenów do jazdy. Przeszkadza jedynie parking, na którym co chwilę pojawia się testowy samochód, ale postanowiłem zrobić sobie od czterech kółek mały urlop – tym razem stanęły na nim dwa rowery włoskiej firmy Askoll.

O niej już na pewno słyszeliście, ponieważ jakiś czas temu testowaliśmy ich elektryczny skuter oraz byliśmy niedaleko Wenecji w ich fabryce. Rowery to ich kolejny produkt, więc dla zdrowotności, dzięki polskiemu dystrybutorowi Velomotors, trafiły też do nas na krótkie testy.

eB1 i eB2 to tak naprawdę miejskie rowery na sporych 26-calowych lub 28-calowych kołach w dość klasycznym kształcie i ciekawych kolorach. Widać w nich włoskie wykonanie i materiały najlepszej jakości – wystarczy spojrzeć na skórzane wykończenia na kierownicy lub samo siodełko. Inne są też manetki hamulców – jak w starych motocyklach – nie przeszkadza to jednak w użytkowaniu.

To, co może dziwić to jedynie spore „coś” pod kierownicą oraz elektroniczny licznik z wyświetlaczem po lewej jej stronie. Z przodu roweru pojawiła się bateria, która zdecydowanie psuje design i zwiększa ciężar przodu roweru (eB1 – 23 kg jest znacznie cięższy niż eB2 – 21 kg), ale za to z łatwością akumulator można wyciągnąć jednym przekręceniem kluczyka i klamką. Zdradza też, że mamy do czynienia z niekonwencjonalnym bicyklem. Zwiększa też przy okazji zainteresowanie innych rowerzystów.

Wprawne oko dostrzeże też silnik zamontowany w przednim kole. Nie będę zanudzać was technicznymi aspektami, aczkolwiek spokojnie wystarczy na wsparcie w pedałowaniu (250 W). I to w 4 trybach jazdy, a tak naprawdę 5, bo na opcji 0 przejedziecie miliard kilometrów pedałując tylko własnymi siłami. Reszta trybów ułatwia poruszanie się tym jednośladem niezależnie od nawierzchni lub pochylenia terenu.

Trzeba więc jasno powiedzieć, że Askoll to rower z silnikiem elektrycznym wspomagającym jazdę, a nie zastępującym rowerzystę. Dzięki silnikowi jazda pod górkę to największa przyjemność. Pedałując czujemy po prostu, że nasz ruch jest jakby powielany i rower ciągnie do przodu, mimo, że przestaliśmy ruszać nogami. Tak dzieje się do prędkości około 25-30 km/h – później zostaje nam własny napęd nożny. Ilość energii, która nam pomaga zależy od wybranego trybu jazdy.

Niestety praca silnika jest dość głośna. Szum jego działania może nas początkowo zmylić i wskazywać na usterkę lub obcieranie czegoś w rowerze. Z drugiej jednak strony idzie się do niego szybko przyzwyczaić. Uważać należy też podczas jazdy na śliskiej nawierzchni ponieważ napęd na przednie koło potrafi zaskoczyć i mówiąc żargonem motoryzacyjnym zarzucić podsterownością. To samo może spotkać nas podczas ruszania – wszystko wymaga jednak krótkiego opanowania i po pierwszych kilometrach można już ruszać na dłuższe trasy.

I tak też pięknego niedzielnego południa poczyniłem. Trasa z Nowej Huty do Tyńca (klasztor za Krakowem) opiewała w łatwą i prostą ścieżkę wzdłuż Wisły. Mając do dyspozycji rowery Askoll nie sprawdzałem trasy pod względem kilometrów, bo przecież miałem w zanadrzu silniki elektryczne. Niestety okazało się, że kilkudniowe korzystanie zużyło już trochę baterii i do wykorzystania miałem jedynie 65% zasięgu, który zapewniał około 40 kilometrów.

Pełny zasięg rowerów zależy od wagi rowerzysty, ale także od wybranego trybu jazdy. Najwięcej Askollami można przejechać około 70-80 kilometrów. W prosty sposób na wyświetlaczu, jak w komputerze pokładowym samochodu, odczytamy pozostały zasięg, ilość przejechanych kilometrów, a także prędkość. Niestety włączenie silnika powoduje automatyczne zapalanie świateł z przodu i z tyłu, których nawet w dzień nie da się wyłączyć – trochę wzorem z samochodów, ale tam i tak można je wyłączyć.

Wracając jednak do mojej wycieczki szybko okazało się, że planowana trasa może przekroczyć zasięg roweru. Na szczęście mądre korzystanie z trybów jazdy zaowocowało pokonaniem ponad 40 kilometrów bez pełnego rozładowania oraz mojego zbytniego zmęczenia. Do spokojnej jazdy po płaskim wystarcza tryb 1, a górki pokonywałem na 3 i 4. Dwie przerzutki zdecydowanie wystarczając do płynnej jazdy (automatycznie zmieniają się po przekroczeniu 18 km/h). Dzięki temu nie nabawiłem się żadnych zakwasów, a tylko pięknej opalenizny. Poza tym miny rowerzystów, których mijałem na luzie prawie nie pedałując w trakcie wylewania ich siódmych potów były dla mnie jeszcze większą satysfakcją niż ilość spalonych kalorii.

Ładowanie akumulatorów to kwestia 3-4 h. Oczywiście do rowerów dostajemy ładowarkę, którą podłączamy do zwykłego gniazdka.

Nie wiedziałem nawet, że tyle rowerzystów wychodzi z domu w weekendy, więc jazda niektórymi odcinkami nie należała do najprostszych. Nie pomagali też piesi, dla których ścieżki rowerowe są również dobrym miejscem do spacerowania, a także kierowcy. Warto czasem zmienić miejsce patrzenia oraz rodzaj kierownicy – będzie to z pożytkiem dla każdego.

Czy to oznacza, że porzucam samochody? Oczywiście, że nie, ale bezproblemowy dojazd do każdego miejsca w Krakowie nie martwiąc się o parking jest naprawdę przyjemny – zamknięte centrum, krótsza droga do celu lub malownicza natura to tylko niektóre kierunki, do których rowerem dojedziemy bez kłopotów.

Gorzej z pogodą, bo na nią wpływu nie mamy, a dość mocno ogranicza możliwości rowerzystów. No dobra i jeszcze cena – ponad 6 tysięcy złotych nie brzmi dobrze. Dokładnie za eB1 trzeba wydać 6190 złotych, a za eB2 6590 złotych. Producent oferuje też kilka innych modeli, więc każdy znajdzie coś dla siebie – sprawdźcie tutaj.

Szczerze nie sądziłem, że jazda na rowerze zacznie mnie cieszyć na nowo i zacznę robić nim większe przebiegi niż samochodem, a tak od kilku dni właśnie się dzieje, więc włoskie rowery Askoll polecam cały sercem.

Konrad Stopa

Exit mobile version