W dzisiejszym odcinku naszego cyklu poznacie sposób na zaskakiwanie fanów JDM. Niczym Hiszpańskiej Inkwizycji, nikt nie spodziewa się takiej Hondy. Dodam, że można ją mieć za niecałe trzy tysiące złotych. No i ma wysuwane reflektory. Przekonałem was?
-Czym jeździsz?
-Integrą…
Na dźwięk takiej odpowiedzi „fani JDM” dostają gęsiej skórki i zaczynają się pocić. Oczami wyobraźni widzą już wersję Type R trzeciej generacji modelu. Wspaniały silnik 1.8 VTEC kręcący się do prawdziwie motocyklowych wartości, biały lakier, duży spojler z tyłu… Dziennikarze z tamtych lat okrzyknęli taką Integrę „najlepszym przednionapędowym autem na świecie”.
-Kupiłem ją za trzy kafle. Ma aż 85 koni! – takiego ciągu dalszego mało kto się spodziewał. Chcecie zaskakiwać? Mam auto dla was.
Oto Integra pierwszej generacji. Taki model był produkowany między 1985 a 1989 rokiem, zaś ten egzemplarz zjechał z taśmy w 1987. Ma silnik 1.5, wspaniałe wysuwane reflektory i wygląda, jak jeżdżace lata 80. Na zdjęciach nie widać, by była tragicznie zardzewiała, co dobrze wróży przyszłemu nabywcy. Oczywiście, rdza na pewno gdzieś się kryje, bo to stary, japoński samochód, więc trzeba by wszystko dokładnie sprawdzić. Ale jak za 2999 zł – wygląda na to, że jest nieźle.
W tej Integrze wbrew pozorom drzemie sportowy duch. Model powstał jako bardziej rasowa wersja Civika, więc ma w stosunku do niego sztywniejsze zawieszenie i hamulce tarczowe na wszystkich kołach.
W kategorii „oryginalność w stosunku do ceny” ciężko o lepszy pomysł. Nie wiem, czy – jak twierdzi sprzedawca – jest to faktycznie „jedyna taka na internecie” Integra, ale z pewnością nie widać ich na każdym rogu. Mało tego – nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem takie auto na ulicy.
Przebieg nieco ponad 400 tysięcy kilometrów w samochodzie z 1987 roku nie powinien dziwić. W końcu to Japończyk z dawnych lat. Prędzej zardzewieje, niż się popsuje. Wygląda więc na to, że ten jeszcze trochę pojeździ.