Gdyby zastanowić się nad tym, jaki powinien być nasz samochód, słowa: duży, pakowny, dobrze wyposażony i bezawaryjny określiłyby wybór prawie idealny. Taki, jak prezentowana Mazda. Bo niby czego, poza nowoczesnym wyglądem i prestiżem jej brakuje?
Mazda 626 IV generacji przełamała nudną, kanciastą stylistykę poprzedników i w swoim czasie była równie ekscentryczna, jak 121, popularne „jajeczko”. Zresztą nawet dziś 626 może się podobać. Obłe rysy karoserii, ciekawa deska rozdzielcza nieprzeładowana przyciskami i bardzo bogate wyposażenie seryjne zachęcają. Co odstrasza? Przede wszystkim rdza i skrajne zajechanie ekstremalnie użytkowanych egzemplarzy.
Mazda 626 jest bardzo trwałym autem i ta trwałość w połączeniu z niską ceną zakupu są jej największym przekleństwem. Wielu właścicieli wychodzi bowiem z założenia, że o taki samochód nie trzeba już dbać. Trudno się dziwić, skoro egzemplarze jako takie zdatne do użytku wyceniane są na 3-4 tys. zł. Prezentowany, który znajdziecie —-> tu, dla przyszłego właściciela to wydatek 8 tys. zł bez jednej złotówki. Dlaczego uważam, że mimo wszystko warto się nim zainteresować? Bo wygląda na zdrowy i niezespawany z przystankiem autobusowym, ma bogate wyposażenie i teoretycznie symboliczny przebieg ( do wnikliwej analizy). Zresztą ten dynamiczny, a zarazem umiarkowanie lubiący bezołowiową silnik poradzi sobie nawet z półmilionowym przebiegiem.
Co dostaniemy w tej cenie? Przyspieszenie poniżej 10 sekund do 100km/h – wystarczy. Prędkość max. ok. 200 km/h – wystarczy. Pełną elektrykę i klimatyzację – wystarczy. ABS i poduszki – są. Z nowoczesnych systemów brakuje ESP i całego mnóstwa zwojów elektrycznych podłączonych do licznych procesorów. I dobrze, bo dzięki temu taka Mazda, w przeciwieństwie do nowej Mazdy 6, jeszcze długo posłuży. Warunek – trzeba dbać o jej kondycję blacharską, ale to chyba nie problem. Zważywszy, że utrzymanie tego auta będzie naprawdę śmiesznie tanie!
Jakość użytych do wykończenia materiału nawet dziś może pozytywnie zaskoczyć / fot. allegro
Pamiętam, jak w czasach świetności tego modelu miała ją moja nauczycielka matematyki, a ja bardzo zazdrościłem jej tego auta – stało zawsze zaparkowane na przyszkolnym parkingu, którym wracałem codziennie do domu. Teraz mógłbym ją mieć. Mazdę oczywiście :)
agier
fot. allegro.pl