Site icon Motopodprad.pl

Znalezione: Maserati Quattroporte IV – styl, smak i ten dźwięk

1209

1209

Zapach prawdziwej skóry, najwyższej jakości drewno, ciekawy wygląd i bardzo mocne, przepięknie brzmiące V6 bi-turbo pod maską – to wszystko można mieć za naprawdę przyzwoite pieniądze. W cenie powiedzmy trochę zmęczonego Mercedesa W211. 

Maserati Quattroporte IV, bo o nim mowa, otworzyło włoską markę na nowych klientów. Po oznaczonej kodem Tipo AM 330 i mocno już przestarzałej w latach 90-tych trzeciej odsłonie Quattroporte, w 1994 świat ujrzał bardziej zwarte i niezmiernie ciekawe stylistycznie auto, którego projektant – Marcello Gandini pracował wcześniej przy takich projektach, jak: Ferrari Dino, Alfa Romeo Montreal, Lamborghini Countach czy Lancia Stratos. W przypadku Quattroporte nie tylko linia auta stanowiła jednak przełom. Było nim również wyposażenie. „Czwórka”, jako pierwsze Maserati otrzymała bowiem w serii poduszki powietrzne i ABS.

W 1996 roku Maserati Quattroporte IV zostało okrzyknięte najszybszą limuzyną świata. W pełni zasłużenie zresztą. Prezentowany w „Znalezionych” egzemplarz wyposażony jest w 2,8-litrowy podwójnie uturbiony silnik, który osiąga magiczne, zawsze gotowe do ataku 284 KM. Osiągi? Rewelacyjne. 5,9 sekundy 0-100km/h i 260 km/h v-max. A trzeba dodać, że to wcale nie najmocniejsze Quattroporte IV. Miłośnicy jeszcze bardziej wżerającego się w komórki mózgowe gangu silnika mogli w salonie wybrać 3,2-litrowe V8 o mocy bagatela 336 KM. Osiągi nie były o wiele lepsze, ale 5,8 sekundy do pierwszych 100 km/h na liczniku i 270 km/h nawet dzisiaj stawiają włosy dęba. Co ciekawe, przez 7 lat produkcji wyprodukowano jedynie 2800 egzemplarzy Quattroporte IV, czyli nie dość, że mamy dziś w jego przypadku do czynienia z youngtimerem, to jeszcze niebywałą perełką!

I teraz najlepsze. Dźwięk, styl, prestiż, uznanie innych kierowców – to wszystko kupicie teraz naprawdę niedrogo i co ciekawe – także w Polsce. Cena prezentowanego egzemplarza z udokumentowanym przebiegiem 70 247 km wynosi 39 900 zł!!! Ogłoszenie znajdziecie —> tu. Jeżeli chcielibyście stać się jego właścicielem, to czeka Was przejażdżka do Wodzisławia Śląskiego. Jeżeli jednak to dla Was nadal za dużo, w sieci znalazłem również o mniej więcej 15 tys. zł. tańszy egzemplarz. Znajdziecie go —> tu. Ma jednak o „stówkę” na „szafie” więcej.

I na koniec pomyślcie sobie tak. 2800 wyprodukowanych egzemplarzy, z czego pewnie połowę unicestwili już włoscy, szwajcarscy i niemieccy kierowcy. Zostało więc tak naprawdę około 1900. A być jednym z tysiąca dziewięciuset właścicieli samochodu, który tak pięknie wkręca się na obroty i tak łatwo osiąga 260 km/h to zaszczyt. Zastanawiam się czy nadal tak samo mocno wielbię E500

Adam Gieras

fot. otomoto.pl 

Exit mobile version