Nie znam bardziej absurdalnego sposobu na zagospodarowanie nadwozia dostojnego sedana do roli opakowania ultra szybkiego auta sportowego. Lotus Omega to nie tylko godny rywal dla Alpiny B10 Biturbo. To w swoim czasie najszybszy sedan świata, a teraz niebywały biały kruk. I takie cacko pojawiło się na aukcji w Polsce!
Zanim przejdę do rzeczy przeproszę tych, którzy czekają na perełkę. Niestety, ale znalezienie zadbanego egzemplarza Lotusa Omegi to nie lada wyzwanie – nie tylko finansowe, ale i logistyczne. Przez dwa lata produkcji fabrykę opuściło bowiem jedynie 950 egzemplarzy, z czego 630 w niemieckiej wersji, czyli z kierownicą po lewej – właściwej stronie. Lotusa Omegę, którego publikuję w „Znalezionych” poddałbym więc wnikliwej analizie, bo wygląda na nieco zmęczonego życiem. Również promocyjna cena 92 500 zł wskazuje na „coś do zrobienia” w tym aucie, bo zadbane sztuki w Niemczech czy Szwajcarii kosztują dwa lub trzy razy więcej.
Spytacie z czego, poza limitowaną liczbą egzemplarzy, wynika tak ogromna wartość minimum 22-letniego auta? Po pierwsze z tego, że to Omega A tylko z wyglądu. Z poczciwego Opla zostało niewiele – deska rozdzielcza i karoseria. Zmiany, jakie zaszły w Lotusie ciężko zwięźle opisać. Skupmy się więc na najważniejszym. Podwozie – obniżone i utwardzone zawieszenie, z tyłu samopoziomujące. Nadwozie – spoilero-zderzaki z przodu i z tyłu; przemodelowane pod względem aerodynamicznym progi; wloty powietrza na masce (silnik mocno się bez nich przegrzewał); ultralekkie felgi aluminiowe obute w oryginale w opony Goodyear Eagle F1 (znacznie poprawiały trakcję); mocno poszerzone błotniki; sportowy układ hamulcowy z wentylowanymi tarczami na obydwu osiach – z przodu 330 milimetrowe tarcze z 4 tłoczkowymi zaciskami, z tyłu 300 milimetrowe z dwoma zaciskami (przy wadze 1600 kg Lotus staje prawie w miejscu).
Przejdźmy jednak do sedna sprawy. Najważniejsze w tym aucie jest to, co ma pod maską. A ma się czym pochwalić! 3,6-litrowy silnik R6 Twin-Turbo o mocy 377 KM potrafi naprawdę wiele. Wart jest każdego mandatu za przekroczenie prędkości. Ba, wart jest nawet utraty prawa jazdy. Bowiem Lotus Omega dzięki niemal 400 zuchwałym koniom mechanicznym osiąga” setkę” w mniej, niż 5 sekund. Bo choć oficjalne dane podają 5,3 sekundy, to specjalnie zaprojektowane do niego opony Goodyeara znacznie poprawiły trakcję podczas ostrego ruszania, co urywa z tego wyniku kilka setnych. Według niektórych pomiarów w sprincie do 100 km/h Lotusowi Omedze udało się zejść nawet do 4,8 sekundy. Alpina B10 Biturbo czy Ferrari Testarossa mogą więc co najwyżej wąchać dym z rur wydechowych i kurz spod jego opon. Ich 5,6 sekundy od 0 do 100 km/h na cyferblacie w obliczu możliwości tego sedana – pamiętajcie: 5 miejsc, duży bagażnik, luksusowe wyposażenie – wydaje się być wiecznością.
Darmowe Sprawdzenie VIN
Sprawdź wypadkową przeszłość pojazdu
Lotus Omega produkowany był, jak już zaznaczyłem wyżej, tylko przez dwa lata (1990-1992) i co ciekawe wszystkie egzemplarze lakierowano na ten sam zgniło-ciemno-zielony metalik. Ten na zdjęciach w galerii (pierwsze dwa pochodzą z Wikipedii/ fot. Wikipedia Commons) wygląda na czarny, ale to podobno normalne. Tylko w słońcu bowiem udaje się zauważyć delikatnie zieleniące się odcienie na tej gładzi. Ciemny lakier nadaje mu piekielnego charakteru. I dobrze!
Lotus Omega/Carlton w Top Gear
Pamiętam, jak jeszcze jako bardzo młody człowiek czytałem o tym aucie i o szczęśliwym jego posiadaczu w Polsce – mocno mu wtedy zazdrościłem. I rzeczywiście – sprawdziłem to. W 1993 roku jeden egzemplarz został kupiony przez Polaka w salonie Opla na ul. Mangalia w Warszawie. Nie wiadomo czy nadal jeździ i czy został w ogóle w kraju nad Wisłą, ale mam nadzieję, że tak. Lotusy Omegi na polskich blachach widywano też poza Warszawą w Poznaniu, ale do tej pory razem – według półoficjalnych źródeł – jeździły po Polsce jedynie 4 egzemplarze (nie wiadomo w jakim stanie). Prezentowany w „Znalezionych” jest więc maksymalnie piąty.
A może się mylę i pod lekko zakurzonym nadwoziem kryje się niesamowicie sprawny Lotus Omega? Chętnych do zakupu lub obejrzenia auta na żywo (może ktoś się podzieli wrażeniami?) odsyłam do Rybnika. A pełne, choć mocno ociosane z informacji ogłoszenie znajdziecie —> tu! . 60 tys km na „blacie” kusi i jest chyba wystarczającym powodem, żeby właściciel wolnych 90 tys. zł udał się na Śląsk. Prawda?
agier
fot. otomoto.pl/ wikipedia commons
Autor zapomniał też dodać jak awaryjne i kosztowne w naprawach było to auto. Błędem jest pisanie, że był najszybszym sedanem na świecie. Są to NIEOFICJALNE wartości. Szybszym autem w tym czasie była Alpina B10 Biturbo rozwijająca 291 km/h. Zbudowana w oparciu o prosty a zarazem bardzo trwały, odporny na przyrost mocy, silnik M30B35, bez powiększania pojemności..