Site icon Moto Pod Prąd

Znalezione: Lancia Thema I – na pożegnanie amerykańskiej następczyni

Clipboard017

Clipboard017

Ta włoska marka z tradycjami powoli przestaje formalnie istnieć. To ostatni dzwonek, żeby uratować jeszcze jakiś jeżdżący i niezardzewiały egzemplarz przed tragicznym losem. Thema I jest w Polsce praktycznie nie do dostania. I choć kiedyś była częstym widokiem na naszych ulicach, teraz nie ma co wybrzydzać – trzeba brać, co jest!

W aktualnościach opublikowałem właśnie smutną wiadomość – kolejny produkt włoskiej marki, choć już z amerykańskim duchem, ale jednak z historycznym znaczkiem odchodzi na emeryturę. Thema II, bo o niej mowa, to świetny samochód, choć temperamentem nie pasuje do włoskich, przegrzanych słońcem ulic. Co innego Thema I – ten model, kojarzony głównie za sprawą polskich ministrów, którzy tymi autami jeździli służbowo, jako znikający punkt pędzący 200 km/h po Gierkówce, włoskich konotacji ma aż nadto!

Thema I powstała w 1984 roku jako produkt bliźniaczy koncernu Fiata i Saaba. Oparta na platformie Tipo Quattro konstrukcja posłużyła za bazę do trzech samochodów: Lancii Themy, Saaba 9000 i Alfy Romeo 164. Thema wyróżniała się z tej trójki najbardziej kanciastą stylistyką nadwozia, ale też najlepszym wykończeniem i najbogatszym wyposażeniem. Warto podkreślić, że Włosi – w tamtych czasach jeszcze bardzo odważni – wsadzili do topowej Themy 8.32 silnik V8 z Ferrari 308! 215 koni i zniewalający dźwięk silnika gwarantowały niezapomniane wrażenia. Ale Thema także ze słabszymi jednostkami nie była słabeuszem.

Już podstawowa jednostka ośmiozaworowa o pojemności 2-litrów i mocy 116 KM potrafiła rozpędzić to auto do 100 km/h w mniej niż 10 sekund. 175 konna wersja 3.o V6, a takie właśnie woziły polską elitę polityczną w latach 90-tych, potrzebowała jedynie 8 sekund by pędzić 100 km/h. A to wszystko w atmosferze komfortu i wygody.

Wystarczy spojrzeć na wnętrze prezentowanego egzemplarza, żeby się o tym przekonać. Nie ma co prawda skóry, ale drewniane wstawki, zapraszające do dalekich podróży obszerne fotele z dobrym trzymaniem bocznym i niespotykana już w dzisiejszych autach wielka kierownica ułatwiająca manewrowanie na pewno uszlachetnią codzienną podróż do pracy. Przeszkadza brak klimatyzacji, ale tę można dołożyć kupując np. kompletny używany zestaw (znając się trochę na mechanice da się to ogarnąć w sensownych pieniądzach).

Plusem jest niezniszczone wnętrze, niepordzewiałe nadwozie w przepięknym, głęboko granatowym kolorze i szprychowe felgi, które nadają autu estymy. 116-konna jednostka ma 8 zaworów i jest prosta jak budowa cepa, a jednocześnie całkiem dynamiczna (o czym już pisałem wyżej). Dzisiejsze około 115-konne auta, nawet niższych klas na pewno nie są aż tak dynamiczne. Mówię to także po kilkumiesięcznym obcowaniu ze swoim BMW, którego moc (całe 118 KM) daje sobie spokojnie radę w ruchu miejskim i na trasach. Ta Lancia będzie jednak od niego zdecydowanie szybsza.

Niewielka moc i prosty w budowie silnik mogą być niebywałą zachętą do założenia w aucie LPG. Ja bym jednak proponował się przed taką decyzją wstrzymać. Auto spali w mieście nie więcej niż 10 litrów benzyny, a odwzajemni się bezproblemową eksploatacją przez lata – włoskie silniki są naprawdę dobre. Nie wierzą tylko ci, którzy nie mieli okazji nimi jeździć.

Reasumując – oferta świetna, a samochód bardzo rzadki. Warto go przytulić, nawet bez klimatyzacji. Myślę, że za nieco ponad 6 koła będzie do „wyjęcia”.

Ogłoszenie znajdziecie —-> tutaj, a ja liczę na to, że ktoś z Was się skusi :)

agier


fot. otomoto.pl, lancia materiały prasowe

Exit mobile version