W polskim trójkącie bermudzkim Radom-Łódź-Sosnowiec dzieją się dziwne rzeczy. Tym razem ktoś zrobił nadwozie na podobieństwo Dodge Chargera na podwoziu Jeepa Grand Cherokee. Musicie to zobaczyć! A może kupić?
Polskie ogłoszenia motoryzacyjne nieraz nas jeszcze zaskoczą czymś niezwykłym. Tym razem jest to projekt przez duże P. Gleba, felga, spas? To zbyt łatwe. Tutaj twórca postarał się zrobić całe nowe nadwozie do podwozia Jeepa z 1995 roku. Za wzorzec posłużył Dodge, moim zdaniem Charger, ale sprzedający wspomina w opisie Challengera z 1969 r. Jak sam właściciel przyznaje jest w samochodzie sporo porobione od strony mechanicznej. To dobrze, ale studiując zdjęcia postanowiłem podzielić ten artykuł na dwie sekcje.
Zalety
Jeep Grand Cherokee z 1995 r. jest bardzo dobrą bazą do takiego projektu. Przede wszystkim ma ramę, która uchodzi za pancerną. Jak nadwozie jest zgnite, ale rama w porzadku to można pokusić się o zrobienie nowej budy. Tak właśnie postąpił twórca projektu Dodge’a. Trzeba przyznać, że jego dzieło trzyma fajne proporcje i rzeczywiście mocno przypomina to, co miał przypominać. Często w takich projektach nawet podstawowe sprawy się nie zgadzają. Druga zaleta jest taka, że pod maską znajduje się silnik V8. To jednostka dawcy, czyli 5,2 l o wystarczająco wysokiej mocy 225 KM. Napęd także jest analogiczny, czyli tylny z dołączanym mechanicznie przodem. Samochód ma klatkę, fotele kubełkowe, które nie wyglądają na tanie i nawet ładne oświetlenie LED.
Wady
Niestety ten potwór nie posiada szyb. To dla mnie znaczy nic innego jak ograniczoną użyteczność przy wyższych prędkościach na asfalcie, a i w terenie nie każdy lubi obrzygać się błotem spod kół. Tym bardziej, że wnętrze to nie jakaś wydmuszka do obmycia karcherem tylko eleganckie elementy pochodzące z Jeepa. Mimo ładnej bryły nie wszystkie linie nadwozia złożone są poprawnie, a jeszcze nie wspomniałem o dyskusyjnych akcentach dodanych tu i ówdzie. Przede wszystkim przedni splitter, ohydny wlot na masce i grill zrobiony chyba ze złomu. Do tych ładnych foteli dobrano też najbardziej wiejską kierownicę jaka znalazła się na giełdzie w Słomczynie.
Samochód można oglądać w Łodzi, a pełne ogłoszenie znajduje się na facebookowym Marketplace. Cena? 35 999 zł do negocjacji. Patrząc na zakres prac właściciel życzy sobie jedynie zwrotu kosztów budowy tego cudaka, a graty dostajecie gratis. Tak czy inaczej sporo jak na zabawkę o ograniczonej funkcjonalności. Ja bym to traktował jako projekt do dokończenia, bo kilka trudnych tematów (jak szyby boczne) pozostało do rozwiązania.
Bartłomiej Puchała