Przeglądając oferty używanych samochodów dochodzę coraz częściej do wniosku, że to, co nowoczesne bardzo szybko traci na wartości, a to, co stare i opatrzone nagle na niej zyskuje. Audi 80 2.0 bez klimatyzacji za 15 K wydawałoby się ofertą urwaną z żyrandola, a tu proszę – ktoś je zarezerwował…
Audi 80 jakoś nie zapisało się szczególnie na kartach mojej wieloletniej motoryzacyjnej przygody. Miałem okazję przejechać się kilkoma egzemplarzami, ale żaden mnie nie oczarował. Co innego setka, szczególnie słynne Cygaro z już zaokrągloną deską rozdzielczą z końca produkcji lub jego następca – model C4 z genialnymi silnikami V6. Jednak osiemdziesiątka stanowczo nie pasuje do mi do wizerunku youngtimera marzeń. No chyba, że pod jej maską dźwięczy min. 2,8-litrowa v-szóstka, a jeszcze lepiej 315-konne 2.3-litra z modelu RS2. Ale słabsze? Nie, i potrafię to rozsądnie uzasadnić.
Wnętrze osiemdziesiątki strasznie brzydko się zestarzało, jest małe i bardzo kiepsko wyposażone. Większość oferowanych w ogłoszeniach egzemplarzy ma też pod maską słabe – głównie 1,8- lub 2,0-litrowe silniki benzynowe, ew. diesle w opłakanym stanie od Niemca, co płakał jak sprzedawał. Co więcej, słabe osiągi i bardzo przeciętne na tle np. większej setki prowadzenie również nie zachwyca jakoś szczególnie. O wiele przyjemniej jeździ się Mercedesem W201, czyli popularną sto dziewięćdziesiątką, ale „Baby” Mercedesy, jak zwano najmniejszą „gwiazdę” w okresie produkcji, już dawno odleciały ze swoimi cenami do strefy przekraczającej granice dobrego smaku.
Nie oznacza to jednak, że Audi 80 nie ma w sobie niczego spektakularnego. Ma, i być może to stanowi magnes na klientów. Jego nadwozie, co było w tamtym czasie ewenementem na skalę światową, w całości ocynkowano. O żadnej rdzy nie może być więc w bezwypadkowym egzemplarzu mowy. Niebagatelną zaletę jest również prosta jak budowa cepa konstrukcja wszystkiego, co auto ma pod karoserią sprawia. Nawet przysłowiowy kowal jest w stanie naprawić je szybko i tanio. Ceny części również pozytywnie zaskakują – słowem idealny samochód dla niezamożnego kierowcy. Problemem okazuje się jednak niewielka podaż zadbanych egzemplarzy i ich ceny…
Za prezentowane Audi 80 z silnikiem 2,0 (13,6 0-100 km/h, 177 km/h v-max) właściciel żąda niebotycznych 15 tys. zł. Biorąc pod uwagę praktycznie zerowe wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa i komfortu oraz mocno wypicowane do sprzedaży nadwozie – to więcej, niż sporo. Spójrzmy jednak na to, co producenci aut oferują obecnie. Jest drugie dziesięciolecie XXI wieku, a nowe samochody coraz bardziej przypominają produkty jednorazowe. Awarie skomplikowanej elektryki zdarzają się już w dwu- trzyletnich egzemplarzach, a lista wydatków związana z eksploatacją samochodów wyposażonych w filtry cząstek stałych i inne pseudo-ekologiczne bariery wywołuje zawroty głowy.
Gdy patrzymy na ten świat nowych samochodów, które już za kilka lat będą wyprzedawane przez kolejnych właścicieli za grosze, takie Audi, mające jeszcze szanse posłużyć w dobrych rękach wiele lat, bardzo zyskuje. Nie jest może piękne, nie ma wyzywających kształtów i nie obróci się za nim żaden pracownik korporacji. Ma jednak coś, czego nie mają obecnie produkowane samochody – spełnia w 100 % pokładane w jego projekcie założenia. Jest samochodem i jeździ.
Link do ogłoszenia znajdziecie —-> tu
Adam Gieras
fot. Allegro.pl/ Komar-Gost